Rozdział 16 - Przerażający Dzień

24 3 0
                                    

Perspektywa Aurory:

Zostałam obudzona wcześnie przez Pansy i Milicentę.
- Wstawaj! - wysyczała mi do ucha Pansy.
Jęknęłam i przykryłam się szczelniej kołdrą. Było o wiele za wcześnie.
- Musimy iść! Idziemy do Ministerstwa Magii.
Wtedy gwałtownie otwarłam oczy i usiadłam, patrząc na Milicentę.
- Po co?! - spytałam z wielkimi oczami.

- Test Statusu Krwi. - odpowiedziała Milicenta - I szczerze mówiąc, cała szkoła jest absolutnie ciekawa twojego wyniku.
Chwyciłam moją poduszkę i przytuliłam ją. Byłam zalana tyloma emocjami, że moje oczy co chwilę zmieniały kolor, zanim wreszcie wróciły do normalności.
- Nie chcę być testowana.
Obie dziewczyny spojrzały na mnie ze współczuciem, a ja odwróciłam wzrok, żeby tego uniknąć.
- Kolejna dawka złych wiadomości... - wymamrotała Milicenta.
Spojrzałam na nią.
- O nie... Co jest?

- To odbędzie się przed wszystkimi uczniami i nauczycielami. To będzie tak, jak wtedy, gdy byliśmy przydzielani do domów. Zostaniemy zawołani i wtedy oni to zrobią... - odpowiedziała Pansy, ratując Milicentę od powiedzenia mi tego.
Tylko westchnęłam i wstałam. Dłonie mi się trzęsły, gdy ścieliłam łóżko. Pansy podskoczyła i mi pomogła, uśmiechając się do mnie pocieszająco.
- Będzie dobrze, Auroro. Wiem, że będzie.
Obie dziewczyny przytuliły się do mnie, a ja do nich.
- Na serio, jesteście moją opoką.
Wtedy wszystkie się zaśmiałyśmy, a ja przebrałam się i wyszłyśmy z pokoju wspólnego.
- Spotykamy się na zewnątrz. - powiedziała Milicenta.
Pokiwałam głową i wypuściłam powietrze przez nos. Nawet jeszcze tam nie byłam, a moje nerwy gwałtownie rosły, podskakując w każdej komórce mojego ciała, sprawiając, że zrobiło mi się niedobrze.

Perspektywa Dracona:

Stałem na zewnątrz, czekając aż reszta uczniów się pośpieszy i żebyśmy mieli testy za sobą. Wszyscy uczniowie urodzeni w rodzinach z Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki nie potrzebowały testów, ponieważ byli świadomi tego, kim są. Crabbe i Goyle byli obok mnie.
- Na szczęście na nas nie robią testów! - zawołał Crabbe.
Goyle też pokiwał głową.
- Jestem ciekaw testu Granger.
- Ja też - Crabbe parsknął.
Miałem skrzyżowane ramiona, ignorując tych dwóch pawianów, ale to, że o niej mówili z jakiegoś powodu sprawiało, że byłem zły.

Wtedy zobaczyłem, że Granger wychodzi z Parkinson i Bulstrode. Nasze oczy się spotkały, a ona delikatnie się uśmiechnęła. Odwzajemniłem uśmiech i odwróciłem się, słysząc donośny głos.
- Uwaga uczniowie! - wrzasnął Dumbledore.
Wszyscy zamilkliśmy. Usłyszałem, jak Granger, Parkinson i Bulstrode podeszły do nas i na moje szczęście, miałem obok siebie Granger.

- Teraz idziemy do Ministerstwa Magii, ponieważ oni nie mogą przyjść do nas. Teraz, nie chcę żeby żadne z was się bało. To będzie test statusu krwi, żeby ustalić, kim jesteście dla Ministerstwa Magii oraz dla nas. Ministerstwo Magii ma dokumenty z informacjami, kim jesteście i jaka krew płynie w żyłach każdego z was. Ale to są standardowe zasady i procedury, zarządzone bez naszej zgody.
Na końcu prychnął. Zobaczyłem, że Granger wbija sobie paznokcie w ramię. Była nerwowa. Zmarszczyłem brwi, czując nieodparte uczucie troski i zmartwienia. Szturchnąłem ją, a ona na mnie spojrzała. Łagodnie zbliżyłem dłoń do jej ramienia, cofając ją od reszty i powoli wziąłem ją za rękę. Nie patrzyłem na nią, ale wiedziałem, że jej wzrok padł na mnie. Po prostu łagodnie trzymałem jej dłoń, nic nie mówiąc.

Perspektywa Aurory:

W momencie, w którym poczułam rękę Malfoy chwytającą moją, poczułam się bezpiecznie. Schowaliśmy ręce między połami naszych szat, żeby nikt tego nie widział. Nie chciałam, żeby Pansy to zobaczyła i wątpię, żeby Malfoy chciał, aby Crabbe i Goyle to widzieli. Splątał swoje palce z moimi, gdy ja zwróciłam uwagę na Dumbledore'a.
- Pamiętajcie, że testy są znane, jako niebolesne. Żadne mugolskie narzędzia nie będą użyte.
Westchnęłam z ulgą, a on delikatnie ścisnął moją dłoń przez co uśmiechnęłam się do siebie, czując się szczęśliwa. Samo uczucie jego dłoni w mojej, sprawiało, że czułam się szczęśliwa, bezpieczna, ciepła, jak również nie samotna. Kiedykolwiek, gdy nie było go w pobliżu czułam się odizolowana, nawet gdy byłam z Pansy i Milicentą.
- Tak więc ruszajmy. - powiedział Dumbledore.

Zanim się zorientowałam, byliśmy w Departamencie Tajemnic w Ministerstwie Magii. Minister Magii czekał na nas, a ja lekko przełknęłam ślinę. Zobaczyłam czarny skórzany fotel i kobietę, trzymającą w ręku różdżkę, z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Natychmiast wzięłam Malfoya pod rękę, a moje oczy rozszerzyły się ze strachu.
- Nie pozwól oczom się zmienić - wyszeptał mi do ucha.
Milicenta szturchnęła mnie i wskazała głową w stronę Pansy, która na nas patrzyła. Od razu odsunęłam rękę od Malfoya. Oczywiście mnie na tym przyłapała.

- Witam. Uczniowie Hogwartu. - minister się uśmiechnął - Ja jestem Korneliusz Knot, Minister Magii. Zatem, jestem pewny, że dyrektor Dumbledore wyjaśnił, co będzie się działo.
Zadrżałam lekko, czując się jeszcze gorzej.
- Ci z Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki nie muszą poddawać się testom, ponieważ jesteśmy świadomi, jaka krew w was płynie. Tutaj mam pergamin z imionami. Gdy zostaniecie wywołani, chciałbym, abyście usiedli i wtedy zaczniemy. To nie zaboli większości uczniów, ale w istocie zaboli kilku, więc z góry przepraszam.
Przełknęłam ślinę.

Uczniowie, jeden po drugim, byli wywoływani, a ja za każdym razem prawie wymiotowałam, musząc oglądać, jak niektóre twarze krzywią się, niektórzy ludzie płaczą, a inni nawet nie zwracają uwagi. Moja siostra została wywołana i skrzywiła się. Westchnęłam i skrzyżowałam ramiona, bojąc się, że będę następna. Ale nie byłam. Czułam się, jakby upływały godziny, gdy uczniowie i ich testy statusu krwi były dokonywane.

Wkrótce byłam jedyna.
- Aurora Granger - zawołali.
- O nie... - szepnęłam do siebie.
Wszyscy uczniowie przestali rozmawiać o swoich wynikach i umilkli, obserwując mnie, przez co byłam jeszcze bardziej nerwowa. Nawet nie wiedziałam, że się pocę, dopóki Knot tego nie wskazał.
- Nie martw się, będzie dobrze. Troszkę się pocisz. Wszystko w porządku?
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się, siadając na krześle. Ktoś chwycił moją rękę, odsłaniając przedramię. Kobieta uśmiechnęła się głupawo, przesuwając palcami. Położyła palec wskazujący nad moim nadgarstkiem, a inny palec kilka centymetrów pod moim łokciem.
- Idealna przestrzeń... - wyszeptała, a ja wiedziałam, że nie mówiła o teście.

Wtedy poczułam, że różdżka dotknęła zgięcia mojego ramienia, gdzie był mój łokieć i wstrząsnęło mną. Żaden z uczniów nie krzyczał, tylko ja. To było, jakby jad dostawał się do mojego krwiobiegu, moje oczy się rozszerzyły i lekko mną szarpnęło.
- PRZESTAŃCIE! RANICIE JĄ!
Za bardzo odpłynęłam, żeby usłyszeć, czyj to był głos.
Wkrótce ból ustąpił i ktoś odsunął różdżkę. Łzy spływały mi po policzkach, a moje dłonie zaczęły się trząść. Złączyłam je ze sobą mocno, żeby przestały.

Wskazali różdżką w dół, na płytę o dziwnym kształcie. Kropelki mojej krwi dotknęły płyty.

Nie trwało to długo, zanim mój status krwi został ujawniony.

Przeciwna Granger (Rok 2)Where stories live. Discover now