Rozdział 19 - Jedna Granger Z Głowy

19 2 0
                                    

Perspektywa Aurory:

Było późno w nocy, a ja zerwałam się ze snu, a moje włosy przyklejały się do czoła przez pot. Moja kołdra i poduszki przemokły. Zobaczyłam, że ktoś wyszedł z pokoju, ale nie przyjrzałam mu się bliżej. To na pewno nie był drugoklasista. Nadal trochę za niski. Wtedy wróciłam myślami do tego samego snu, który miałam u Malfoyów.

Moi rodzice w trumnie. Mówiąc, że skończę, jak oni, jeżeli się nie przyłączę.

Wtedy przypomniałam sobie postać na końcu mojego łóżka. Czy to była ta postać, która przed chwilą wyszła? Potrząsnęłam głową i położyłam się z powrotem, a co zaskakujące, moja pościel i poduszki były suche. Przypuszczam, że to mądrość magii. jeżeli się nie przyłączę. Przyłączę, do czego? Do czego konkretnie miałabym się przyłączyć? Zaswędziało mnie przedramie, więc je przetarłam, krzywiąc się na to uczucie.

Nie spałam przez całą noc. Po prostu przebrałam się w szaty i tym razem upięłam wysoko włosy, zamiast zostawiać je rozpuszczone.
- Aurora? - Pansy się obudziła - Już nie śpisz?
Tylko wzruszyłam ramionami i wzięłam moje książki. Milicenta też po chwili się obudziła. Zerknęłam pomiędzy nimi.
- Śniadanie niedługo się zacznie. Zobaczymy się tam.

Śniadanie to nuda. Nadal nie jadłam. No chyba że liczy się jedzenie malutkich kawałeczków bekonu. Pansy ukradła mi miejsce obok Dracona i byłam przez to wściekła. Czy tak to jest, jak ma się krasza? Jeśli tak, to nie chciałam go mieć. Malfoy miał kamienny wyraz twarzy, jak widać było dla niego za wcześnie na flirty i dotykanie. Patrzyłam gniewnie, a Milicenta mnie szturchnęła. Crabbe, Goyle, Nott i Zabini również mnie przyłapali. Uśmiechnęli się głupkowato, a ja posłałam im groźne spojrzenie, po czym chwyciłam mocno swój widelec.
- Nie przerywaj posiłku, moja droga. - usłyszałam McGonagall, która zatrzymała się przy mnie - Trzymasz ten widelec niezwykle mocno. Czy coś się gryzie?

Upuściłam widelec, a on spadł z głośnym brzękiem.
- Nie całkiem, McGonagall. Kiedy mamy następną lekcję?
- O tej porze, co zwykle, kochana - kobieta uśmiechnęła się połowicznie - I jedz, dzięki temu jesteś bardziej skoncentrowana na zajęciach.

Odeszła, a ja tylko westchnęłam, patrząc na talerz ze śniadaniem.
- Jak ci idą lekcje przemiany? - spytał Malfoy.
Zobaczyłam, że Pansy rozzłościła się tym, że nie zwracał na nią uwagi.
- Dobrze. Ale nie wiem, dlaczego cię to obchodzi - warknęłam.
Wzdrygnął się.
- Co masz na myśli?
Spojrzałam na niego i pokręciłam głową.
- Nie martw się - odezwała się Milicenta - Jest drażliwa przez to, co się stało z testami.
Nie myliła się. To była prawda w 50%, a drugie 50% było zajęte moją głupią zazdrością, o której nie wspomniała. Podrapałam się w rękę, gdy wspomniała o teście. On tylko pokiwał głową i spojrzał na mnie jakby lekko "zatroskany".

Przyznam, kiedy myślisz, że ktoś przez długi czas udaje, wtedy się mylisz, radzę zacząć mi wierzyć. Wtedy wróciłam myślami do tego, co mi się przyśniło. Powiedzieć im? Spojrzałam na nich i otworzyłam usta, żeby powiedzieć, ale powstrzymałam się. Pansy zmarszczyła brwi.
- Powiedz to, Aurora.
Pokręciłam głową, chcąc znów być odizolowana. Znów źle się poczułam i zakryłam nos, w razie gdyby zaczął krwawić. Zaczynałam mieć tego dość. Jeżeli to się nie skończy, będę musiała iść z tym do Pomfrey albo Dumbledore'a.

Co się dzieje z moim ciałem? Moje brązowe oczy przyłapały parę szarych oczu na patrzeniu na mnie. Tym razem Pansy się zorientowała i głośno krzyknęła, sprawiając, że w sali zrobiło się cicho. Praktycznie wyskoczyłam ze skóry.
- WY SIĘ LUBICIE!

Patrzyłam na nią, zszokowana, zanim słowa zdołały wypłynąć mi z ust.
- O czym ty do licha mówisz?
Pansy bez przerwy poruszała rękami ode mnie do Dracona.
- WY SIĘ LUBICIE. CAŁE TO PATRZENIE. CODZIENNIE.
Dzięki bogu, nie wspomniała o trzymaniu się za ręce. Byłam wdzięczna, że nie wiedziała. Malfoy przewrócił oczami.
- To tylko zmartwienie, Parkinson - warknął. Wtedy powiedział coś, co kompletnie mnie zaskoczyło i sprawiło, że moje serce jeszcze bardziej się złamało - Zawsze chciałem tylko ciebie.
Pansy zaniemówiła. Ja wtedy odwróciłam wzrok. Wgapiałam się w moje jedzenie, czując łzy, kłujące mnie w oczy. Milicenta dyskretnie poklepała mnie po plecach, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. Ona zawsze się troszczyła.

Perspektywa Dracona:

Musiałem coś powiedzieć, żeby zamknąć gębę Parkinson. Jakby zdziczała. Niewiarygodnie zdziczała. Wiedziałem, że pakuję się w coś okropnego, a to, że teraz zarzucała mi ręce na szyję i obcałowywała mnie niechlujnie, tylko to potwierdziło. Dyskretnie zerknąłem na Granger, która patrzyła teraz w swój talerz. Wyglądała na smutną, na co ja zmarszczyłem brwi. Westchnąłem.

Co ja właśnie zrobiłem?

W połowie dnia dowiedzieliśmy się, że mecz Quidditcha został odwołany.

Perspektywa Aurory:

- Wasz mecz zostaje odwołany - powiedziała McGonagall.
Niektórzy z drużyny Gryffindoru jęknęli. Podeszliśmy tam, gdy McGonagall się zbliżyła.
- Cicho. Ty i reszta macie wrócić do wieży Gryffindoru.
Zaczęli odchodzić, a ja się uśmiechnęłam. Zawsze są tacy czuli na swoim punkcie.
- Granger, Potter, idziecie ze mną po pana Weasleya, musicie koniecznie coś zobaczyć.
Wzdrygnęłam się, ale w ciszy pokiwałam głową.
- Malfoy, Parkinson, Goyle, Crabbe, cała reszta ma wrócić do pokoju wspólnego Slytherinu. Teraz.
Wszyscy jęknęli i odeszli, zostawiając mnie, Pottera i McGonagall.

Znaleźliśmy Weasleya, a on mnie zobaczył.
- Dlaczego do cholery Granger tu jest? - szepnął do Harry'ego.
Skrzyżował ramiona, piorunując go wzrokiem. Harry wzruszył ramionami, gdy byliśmy prowadzeni do skrzydła szpitalnego. Ale dlaczego?
- Uprzedzam - powiedziała McGonagall. Brzmiała tak, jakby była zmartwiona i zaniepokojona - To może być dla was szok.

Doszliśmy do końca i na łóżku leżała moja siostra. Spetryfikowana. Oczy mi się rozszerzyły i o dziwo wrzasnęłam, a moje oczy kłuły od łez jeszcze bardziej. Dlaczego? Nie wiem. Ona nigdy mnie nie obchodziła, ale jakoś teraz, poczułam piętrzące się emocje. Dla niej. Oczy Harry'ego i Rona też się rozszerzyły.
- Hermiona - szepnął Weasley.

- Znaleziono ją przy bibliotece... trzymała to. - podniosła lusterko i pokazała nam je - Może wiecie po co?
Potrząsnęłam głową, siadając na krześle obok jej łóżka. Obydwaj chłopcy powiedzieli nie i też pokręcili głowami.

Obserwowałam, jak Harry chwyta ją za rękę.
- Myślę, że najlepiej będzie zostawić pannę Granger tutaj samą, żeby... pomyślała - powiedziała McGonagall.
Nie miałam nawet siły, żeby się odgryźć, albo powiedzieć coś mądrego. Poczułam zatroskane spojrzenia dwójki chłopców. Po co troszczyć się o kogoś, kogo się nienawidzi? Jeju, nie mogłam mówić. Byłam tutaj, siedząc obok łóżka mojej siostry, bliska załamania się przy niej. Może to dlatego, że była moją siostrą. Nic więcej.

Zbliżyłam do niej rękę i delikatnie dotknęłam jej zimnej, jak lód dłoni. Szarpnęłam ręką i odsunęłam ją, po czym wyszłam do salonu Slytherinu. Właściwie... nie powiedziałabym, że wyszłam. Bardziej wybiegłam.

Wtedy zobaczyłam w naszym salonie Snape'a, którego głowa gwałtownie zwróciła się w moją stronę.
- Gdzie byłaś? - warknął.
Wzdrygnęłam się i nic nie powiedziałam. Po prostu spuściłam wzrok na podłogę, z dala od innych ślizgonów. Snape spojrzał groźnie, po czym odezwał się.
- Z powodu ostatnich wydarzeń, od tej chwili obowiązują nowe zasady: Wszyscy uczniowie mają wracać do swoich salonów najpóźniej o szóstej wieczorem. Na każdą lekcje uczniów odprowadzać będą nauczyciele. Wyjątków nie przewiduję. - wtedy złożył pergamin i spojrzał na nas - I jeszcze jedno. Jeśli nie złapą winnego za te ataki, szkoła zostanie zamknięta.
Kiedy skończył, odwrócił się i wyszedł.

Poczułam na sobie spojrzenia, a oni wszyscy patrzyli z gniewem.
- To wszystko przez ciebię. - powiedział jakiś ślizgon.
Spiorunowałam go wzrokiem i wyszłam, słysząc, że ktoś woła moje imię.
- Aurora! - to był Zabini, ale gdzieś w głębi duszy chciałam, żeby to był Malfoy.

Wtedy wpadłam na coś, czego nie widziałam, spadając na czubek czegoś.
- Co do diabła?
Wtedy zostałam odepchnięta i zobaczyłam Rona i Harry'ego.
- Wracaj do salonu, ślizgonko! - syknął Ron.
Wstałam i otrzepałam się.
- Wiem, że coś knujecie z Komnatą Tajemnic. Znaczy, od początku wiedziałam, ale zmiana w Crabbe'a i Goyle'a to potwierdziła.

Chłopcy popatrzyli po sobie.
- Do czego zmierzasz? - spytał Ron, patrząc groźnie.

- Pomogę wam

Przeciwna Granger (Rok 2)Where stories live. Discover now