Rozdział 18 - Smutna Granger i Zniszczone Pokoje

25 2 0
                                    

Byłam już w pełni zdrowa, kilka dni po teście statusu krwi. Istniała pewna grupka ślizgonów, która traktowała mnie milej, tymczasem reszta ślizgonów i szkoły przezywała mnie, gdy tylko przechodziłam. Jak zwykle dziwaki i inne gówna. Westchnęłam i samotnie usiadłam na krześle na zewnątrz. Ostatnio czułam się samotna, nawet z Pansy i Milicentą. Spuściłam wzrok na ziemię pokrytą zieloną trawą, patrząc na opadłe liście głęboko w niej zaklinowane.

- Patrzcie, tutaj jest! - wołali uczniowie.
- Co za świruska - mówili jacyś ślizgoni.
Jeden z nich się zaśmiał, gdy do mnie podeszli. Wstałam, żeby ich uniknąć, ale ich 'przywódca' chwycił mnie za ramię i obrócił mnie wokół, po czym przycisnął mnie do ściany.
- Jak oszukiwałaś na tym teście, Granger? - zadrwił.
Spojrzałam na niego martwym wzrokiem.
- Puść mnie.
Chwycił moją rękę mocniej, warcząc.
- Nie, dopóki mi nie powiesz jak!
Wyglądał, jakby był na szóstym roku, co przeraziło mnie jeszcze bardziej. Nie czułam nawet gniewu, tylko strach.
- Naprawdę, puść mnie! - wrzasnęłam.
Wrzasnęłam zbyt głośno, bo wszystkie głowy obróciły się w moją stronę, a chłopak puścił mnie i rozejrzał się po uczniach.
- Co za wariatka, nie?!
Wszyscy uczniowie tylko się zaśmiali.

Tak bardzo mam dość życia. Pomyślałam. Łatwo je zakończyć, no wiesz. Westchnęłam i uciekłam, gdy odpuściłam. Przez przypadek wpadłam na trio.
- Hej, uważaj! - zawołał Weasley.
Zignorowałam ich, czując, że łzy spływają mi po policzkach i przyłapałam się na zmianie w boa dusiciela. Ten jak widać odpowiadał smutku. On po prostu wyciska z ciebie życie. Pełzałam po podłodze i usłyszałam McGonagall.
- Panno Granger? - spytała.
Zatrzymałam się i niedługo później zmieniłam się z powrotem i się uśmiechnęłam.
- Zmieniłaś się na zawołanie, dobra robota.
- Dziękuję - delikatnie się uśmiechnęłam.

McGonagall spojrzała na mnie znad swoich okularów.
- Jaki humor wywołał tego gada?
Mam być szczera, czy raczej kłamać? Powiedziałam to, co mój mózg chciał powiedzieć.
- Nie mam jeszcze pojęcia. Zbadam to.
Kłamstwo. Wyglądało na to, że je zaakceptowała i ruszyła do swojego gabinetu. Poczułam, jak piętrzą się we mnie emocje, więc poszłam do pokoju wspólnego. Był pusty. Dzięki bogu. Usiadłam na sofie, zwijając się i zaczynając łkać. Podwinęłam rękaw mojej szaty, widząc siniaka, w miejscu gdzie mnie trzymali. Pociągnęłam nosem, wycierając oczy. Nigdy nie czułam się taka słaba.

Teraz moje serce zatęskniło za obecnością Dracona. Moje ciało zatęskniło za jego przytulaniem. Nawet jeśli nie przytulał często, jego uściski zawsze dawały mi pociechę i bezpieczeństwo. Wstałam i weszłam do łazienki w moim dormitorium, zamykając delikatnie drzwi i przekręcając zamek.

Weszłam pod prysznic i puściłam wodę, zostawiając ją zimną. Usiadłam i oparłam się o ścianę, zamykając oczy i zwijając się w kłębek. Woda spływała po mojej szacie, mocząc ją. Załkałam cicho. Moje serce już dłużej nie było całe, było złamane i nic nie mogło tego naprawić.

Już więcej nie chciałam tego życia. Chciałam, żeby się skończyło.

Perspektywa Hermiony:

Po incydencie, gdy moja siostra w nas wbiegła, siedzieliśmy na zewnątrz.
- Domyślam się, co było nie tak. - Harry zmarszczył brwi.
- Teraz się nią interesujesz? - spojrzałam na niego - Licz się z faktami, Harry. Nienawidzi nas. Nie ma sensu martwić się o kogoś, kto nawet nie martwi się o nas.
Harry zamilkł i westchnął. Żałowałam tego, co do niego powiedziałam, ale już więcej się nie odezwałam. Zamiast tego patrzyłam groźnie na Draco i jego gang. Pansy i Milicenta też tam były. Niektórzy mogą pomyśleć, że pójdą sprawdzić, co z Aurorą. Prychnęłam i pokręciłam głową, zanim Harry przerwał ciszę.

- To Hagrid. Hagrid otworzył Komnatę Tajemnic 50 lat temu.
Pokręciłam głową.
- Ja w to nie wierzę. To jest niemożliwe.

- Nawet nie znamy Toma Riddle'a. Zdaje się, że to jakiś zwykły donosiciel. - mruknął Ron, trzymając mocno swoje książki.
Spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami.
- Ale potwór zabił dziewczynę. Co ty byś zrobił?
Harry miał rację, ale ja powiedziałam coś całkowicie innego.
- Słuchajcie, Hagrid nas lubi. Może warto go o to zapytać?

Ron posłał mi dziwne spojrzenie i zaczął swoim zwyczajnym przemądrzałym tonem.
- To wspaniały pomysł. Cześć Hagrid, czy to twoja robota, że po szkole pałęta się ta włochata bestia?
Spiorunowałam Rona wzrokiem i chciałam coś powiedzieć, zanim usłyszałam za naszymi plecami Hagrida.
- Włochata bestia? Cholibka, czyżby to o mnie?

Cała nasza trójka powiedziała szybko:
- Nie!
Posłał nam niepewne spojrzenie, patrząc pomiędzy nas, a ja poczułam ostry ból winy w moim sercu i westchnęłam.
- Co tam masz, Hagrid?
Wtedy zobaczyłam coś w jego dłoni i zmarszczyłam brwi. Teraz i ja byłam ciekawa.
- Ach, to jest Środek Przeciw Ślimakom. To dla Mandragor, tak. Jak twierdzi profesor Sprout, one muszą jeszcze dojrzeć. A jak tylko znikną im pryszcze, posiekamy je na drobno, ugotujemy i odpetryfikujemy wszystkich spetryfikowanych. - uśmiechnął się.
Wszyscy pokiwaliśmy na niego głowami, delikatnie odwzajemniając uśmiechy.

- Ale do tej pory, wy troje lepiej uważajcie na siebie, zgoda?
Znowu pokiwaliśmy głowami i patrzyliśmy, jak odchodzi, lekko marszcząc brwi. Nadal czułam winę, przez rozmawianie o nim wcześniej z chłopakami. Byłam w głębokiej zadumie, zanim zobaczyłam podbiegającego do nas Neville'a.
- Harry, nie wiem, kto to zrobił, ale chodź zobacz! Gazu!
Popatrzyliśmy po sobie, zanim pobiegliśmy za nim. Co mogło się stać?

Dobiegliśmy do dormitorium chłopców, widząc rzeczy Harry'ego, kompletnie zniszczone.
- O nie. - wciągnęłam haust powietrza i rozszerzyły mi się oczy.
Powyrywane kartki i rozbite ramki wszędzie wokół, obok piór z poduszek porozrzucanych po podłodze. Moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam, że właściwie nie miał już łóżka.

Wtedy coś wymyśliłam.
- To musiał być ktoś z Gryffindoru. Nikt inny nie zna hasła. Chyba, że to nie uczeń. - spojrzałam na Harry'ego ze współczuciem.

- Wszystko jedno, najwyraźniej czegoś szukał. - powiedział Ron.
W jego głosie słychać było strach i spojrzałam na niego, po czym znów na Harry'ego.
- I znalazł - dokończył Harry - Dziennik Toma Riddle'a zniknął.
Z trudem złapałam powietrze i westchnęłam, marszcząc brwi i w zamyśleniu patrząc w podłogę.

Oczywiście.

Perspektywa Aurory:

Wreszcie wyszłam z łazienki, wycierając oczy. Zakręciłam wodę i przebrałam się w nowe szaty. Właściwie zamknęłam się w sobie, izolując się. Wyszłam, widząc Pansy, Milicentę, Draco i jego dwóch "ochroniarzy", obok Notta i Zabiniego.
- Hej, Aurora! - powiedział Zabini, uśmiechając się promiennie.
Wszyscy na mnie patrzyli. Gdy tylko na niego spojrzałam, jego uśmiech zniknął.
- Co się stało?
Wzruszyłam ramionami, po czym chwyciłam za książkę i wyszłam do swojego pokoju.

Boże, nienawidziłam siebie. Rzuciłam książkę na łóżko, a po chwili sama na nie opadłam, patrząc w nicość. Odizolowałam się od wszystkiego tak dobrze, że nie słyszałam nawet własnego oddechu.

Zamknęłam oczy, nie czując nic poza odrętwieniem. Płakanie sprawiało, że poczułam się lepiej.

Teraz, jak nigdy wcześniej, chciałam do rodziców.

Przeciwna Granger (Rok 2)Where stories live. Discover now