Rozdział 24 - Nieudane Zaklęcia & Więcej Konwulsji

25 2 0
                                    

- Obliviate - warknął Lockhart. Ale coś poszło nie tak.
Błysnęło światło, ale zaklęcie poleciało w Lockharta, tak jak w Rona, gdy próbował sprawić, by Malfoy jadł ślimaki. Patrzyłam, jak Lockhart odlatuje do tyłu i uderza w ścianę i mocno uderza o podłogę. To spowodowało, że skały spadły i rozdzieliły mnie i Rona od Harry'ego.
- Harry! Harry! - wołał Ron.
Miałam szeroko otwarte oczy, gdy spojrzałam na Rona. Ugrzęźliśmy w tym razem. Zobaczyliśmy, jak Harry zerka przez małą szparę między kamieniami.
- Ron! Aurora! Jesteście cali?

- Chyba tak - odpowiedziałam.
Wtedy usłyszałam, że Lockhart oprzytomniał i jęknął, a ja obserwowałam go, gdy mówił.
- Cześć. Ty kto?
Jęknęłam. Świetnie, właśnie tego potrzebowaliśmy.
- Aurora Granger. - powiedziałam, marszcząc brwi - A to Ron Weasley.

- Ta? - spytał Lockhart - No a... ja to kto?
Ron spojrzał na Harry'ego przez szparę.
- Lockharta załatwił rykoszet! I nie wie kim jest.

Lockhart podniósł kamień.
- To raczej dziwne miejsce, no nie? - wydarłam mu z ręki kamień, gdy spojrzał na mnie z dołu - Mieszkasz tu?
Przewróciłam oczami. Walnęłam go w głowę tym kamieniem i go znokautowałam. Runął na ziemię jak worek kartofli i stracił przytomność.
- Dobra i co teraz? - zapytał Ron.

- Wy zostańcie - odezwał się Harry - I usuńcie trochę kamieni, żeby można było wrócić. Ja idę szukać Ginny.

Ron i ja próbowaliśmy odsunąć kamienie, ale to było beznadziejne.
- Ech, to nie ma sensu! - westchnęłam, próbując odsuwać kamienie.
Wbijały mi się mocno w dłonie, gdy teraz naciskałam na nie, żeby je przesunąć z drogi.

Wydawało się, że minęły godziny, zanim rozkopaliśmy otwór, przez który Harry miał przenieść Ginny. Jeżeliby im się udało. Znalazłam sobie miejsce i usiadłam, patrząc w dół na swoje dłonie. Między mną a Ronem była napięta i niezręczna cisza.
- Jak to się stało, że nagle zaczęłaś się martwić, kiedy Hermionę spetryfikowało?
Wzruszyłam ramionami.
- Może to dlatego, że jest moją siostrą. Nie jestem pewna.

Ron prychnął.
- Albo może dlatego, że nie masz już kogo torturować.
Znów wzruszyłam ramionami i lekko się uśmiechnęłam.
- Może to też.
Pokręcił głową.
- Jesteś tak niewiarygodna! To tak jakby nic cię nie obchodziło.

- Masz rację, Ron. Nic mnie nie obchodzi. Nie mam czasu żeby się martwić! - warknęłam, posyłając mu wściekłe spojrzenie.
Ron pokręcił głową.
- Każdy powinien mieć czas, żeby troszczyć się o innych.
Pokręciłam głową, zaczynając się irytować.
- Nie, Ron. Nie mam czasu. Mogę się martwić o siebie.
- Naprawdę? - prychnął Ron.

Posłałam mu zdegustowane spojrzenie.
- Tak.
Wtedy odwróciłam się do niego plecami. Poczułam krew znowu spływającą mi z nosa i jak moim ciałem wstrząsają konwulsje. Po raz kolejny. Wkrótce Ron podskoczył.
- Aurora!
Położył dłonie na moich ramionach.

Po raz kolejny, jedyne co się wydarzyło, to tylko czerń zalewająca moją rzeczywistość. Wyleciałam ze swojego ciała w górę, a krew sączyła się z mojego nosa i trochę z ust. Zmartwiona wgapiałam się z góry w swoje ciało. Widziałam, jak potrząsał mną piekielnie mocno, żebym się obudziła. Krzyczał moje imię w kółko i w kółko. Nic nie mogłam zrobić. Nagle to było tak, jakbym została popchnięta z powrotem do swojego ciała, a moje plecy wygięły się w łuk przez uderzenie, ale znowu nie mogłam się obudzić.

Potrzebowałam odpowiedzi.

Przeciwna Granger (Rok 2)Where stories live. Discover now