Rozdział 3 - Wyjec Weasleya & Dziwne Bóle

29 3 0
                                    

Byłam na Zielarstwie z Pansy i Milicentą. Draco, Crabbe i Goyle również tu byli. Byłam uwięziona pomiędzy Draconem, a Milicentą. Wygląda na to, że coraz częściej byłam blisko Draco. Z jakiegoś powodu nie miałam nic przeciwko temu.

- Witam, uczniowie! - zwróciła się do nas profesor Sprout, gdy weszła. Stuknęła w doniczkę i powtórzyła się.
- Dzień dobry, pani profesor. - odpowiedzieliśmy, a ja poczułam, jakbym znowu była w mugolskiego szkole podstawowej. Sprout się uśmiechnęła.
- To jest cieplarnia numer trzy, drugoklasiści. Dziś będziemy rozsadzać Mandragory. Kto potrafi wymienić właściwości Mandragory?

Od razu wystrzeliłam swoją rękę w górę, zanim moja siostra miała szansę.
- Tak, Auroro Granger?
Hermiona zmarszczyła brwi i odwróciła się do mnie, piorunując mnie wzrokiem.
- W książkach o Mandragorach czytałam, że ożywiają spetryfikowanych, czyli zamienionych w kamień - pokiwała głową, żebym nie przestawała, więc powiedziałam więcej - To niebezpieczna roślina, zabije swym krzykiem każdego, kto ją usłyszy.

- Świetnie! - Sprout się uśmiechnęła - 10 punktów dla Slytherinu.
Uśmiechnęłam się dumnie i przybiłam sobie piątkę z Milicentą. Harry, Ron i Hermiona skrzywili się.
- Oj nie. Nie umiecie przegrywać? - droczyłam się z nimi, świdrując ich wzrokiem, co sprawiło, że skrzywili się jeszcze bardziej.
- Ponieważ te Madragory to dopiero sadzonki, ich krzyki was nie zabiją, ale mogłyby was ogłuszyć. Dlatego każdy musi założyć na głowę ochraniacze na uszy! No już, nie ociągać się, zakładać! Szybko!
Chwyciłam moje ochraniacze i nałożyłam je na głowę, patrząc, jak wyciąga swoją Mandragorę. Natychmiast przycisnęłam swoje ochraniacze mocniej do uszu, krzywiąc się na głośny krzyk, który usłyszałam. Jeżeli dzieci tak płaczą, to nie chcę mieć żadnego. Obserwowałam, jak wkłada ją do doniczki i przysypuje odrobiną ziemi.

- Wyglądają jak zrzędny, stary mężczyzna... albo grinch. - szepnęłam do Milicenty.
Zachichotała, a ja się uśmiechnęłam. Wtedy spojrzałam za siebie i zobaczyłam, jak Longbottom mdleje.
- Longbottom źle włożył ochraniacze.
Zaśmiałam się lekko, uśmiechając się.
- Prze pani, on zemdlał - odezwał się Seamus.
- No trudno - zbyła to - Zostawcie go.

Chwyciłam moją Mandragorę i wyciągnęłam ją, krzywiąc się przez jej krzyk. Widziałam, jak Ron robi śmieszną minę i zaśmiałam się głośno, dopóki nie zobaczył, że się śmieję i nie spojrzał na mnie gniewnie. Zerknęłam w bok na Draco, który ją łaskotał.
- Ona cię ugryzie, wiesz, Malfoy?
- Nie, wcale nie - przewrócił oczami.
Wtedy wepchnął palec do ust swojej Mandragory, a ona po chwili go ugryzła. Wyrwał swój palec i posłał jej wredne spojrzenie. Roześmiałam się głośno, a on posłał mi gniewne spojrzenie.
- A nie mówiłam, głupku.
Przewróciłam oczami i włożyłam Mandragorę do doniczki, przykrywając ją ziemią.

Byliśmy teraz w Wielkiej Sali, jedząc obiad. Draco nadal gadał o Mandragorze.
- Nie mogę uwierzyć, że mnie ugryzła! - skrzywił się, a ja parsknęłam.
- Dlatego, że nie wkłada się palców do ich ust, idioto!
- Powinna wiedzieć lepiej - powiedział, a na jego twarzy pojawił się grymas.
Zaśmiałam się pod nosem. Pansy milczała, obserwując nas. Przewróciłam oczami.
- Czy tatuś się o tym dowie?
Od razu połowa stołu wybuchnęła śmiechem, a ja się uśmiechnęłam. Draco uderzył Crabbe'a w ramię.
- Patrz, jak Weasley próbuje skleić swoją złamaną różdżkę.
Obydwoje zaśmiali się i ja też to zobaczyłam.
- To pewnie jedyna, jaką będzie miał.
Oboje spojrzeli na mnie trochę zaskoczeni, po czym się zaśmiali. Przewróciłam oczami i patrzyłam na jego daremne próby zaklejenia jej taśmą.
- No tak. Już po mnie. - powiedział Ron.
- Po tobie - odparł Harry.

Zobaczyłam błysk, który sprawił, że mrugnęłam i zasłoniłam oczy. Poczułam się po tym lekko oszołomiona. Pansy uniosła brwi.
- Wszystko w porządku?
- Ta, dobrze. - pokiwałam głową - Po prostu błysk aparatu tego małego pierwszoroczniaka trochę mnie zaskoczył. Ma obsesję na punkcie Harry'ego. - przewróciłam oczami.
- Oczywiście, że ma - mruknął Draco.
- Każdy ma obsesję na punkcie Harry'ego - zachichotała Pansy - Nie ja.
Zakrztusiłam się wodą, a Draco posłał Pansy groźne spojrzenie. Usłyszałam, jak sowa zaskrzeczała i wleciała. Nie zwróciłam na to uwagi i zaczęłam jeść.

- Zobaczcie! - powiedział głośno Seamus - Weasley dostał wyjca.
Teraz już zwróciłam na to uwagę, więc podniosłam wzrok, nieziemsko ciekawa ale również rozbawiona. To ZAPOWIADA się nieźle. Zaczęłam lekko chichotać z Draco, Crabbem, Goylem, Pansy i Milicentą. Flint też się przyłączył. Obserwowałam Rona, wolno otwierającego wyjca.

"RONALDZIE WEASLEY!

JAK ŚMIAŁEŚ UKRAŚĆ AUTO? JESTEM ABSOLUTNIE WKURZONA! OJCA CZEKA W PRACY DOCHODZENIE, A TO WYŁĄCZNIE TWOJA WINA! JEŚLI ZROBISZ KOLEJNY WYGŁUP TEGO RODZAJU, WTEDY WRACASZ DO DOMU. A tobie Ginny, gratuluję przyjęcia do Gryffindoru, oboje z tatą jesteśmy tacy dumni."

Wtedy odwróciła się z powrotem i wystawiła język do Rona, po czym rozdarła się na strzępy. Zaczęłam ryczeć ze śmiechu razem z całym stołem Slytherinu, a Ron spuścił wzrok, zawstydzony.
- ZDOBĄDŹ SOBIE NOWĄ SOWĘ! - zawołałam.
Widziałam, że Harry i moja siostra posyłają mi brudne spojrzenia, więc posłałam im buziaka, a oni się skrzywili. Ale naprawdę, on potrzebuje nowej sowy.

Poczułam ból głowy i znów się za nią chwyciłam.
- Aurora?
Podniosłam wzrok na osobę, która to powiedziała. To była Milicenta.
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku?
- Tak - przytaknęłam - Wszystko gra. Słuchaj, idźcie na następną lekcję. Niedługo się tam z wami spotkam.
Wyszłam z Wielkiej Sali, czując, że moja skóra robi się gorąca. Wydawało mi się, że słyszałam coś w ścianach, ale zbyłam to.

Weszłam do łazienki dziewczyn, której nikt nie używa i przemyłam twarz, po czym spojrzałam na siebie w lustrze. Moje oczy były czarne i wrzasnęłam na ten widok, a po chwili strużka krwi spłynęła mi z nosa. To nowość i nie podoba mi się to. Dotknęłam strużki i spojrzałam na swój palec. To rzeczywiście była krew. Znów opłukałam twarz i zobaczyłam za sobą ducha, gdy podniosłam wzrok i znowu krzyknęłam. Duch też krzyknął.
- Oczywiście wszyscy krzyczą na mój widok - załkała i odleciała z powrotem do swojej... własnej kabiny? Spuściłam wzrok na moje ręce i byłam w stanie zobaczyć żyły, które były bardziej widoczne niż zwykle. Przysunęłam się do ściany i oparłam o nią czoło, ciesząc się chłodem cegieł, gdy naprawdę się pociłam.

Byłam tam przez jakieś 10 minut, dopóki to uczucie nie przeszło i znów nie poczułam się normalnie. Ciężko oddychałam, ale to również po chwili wróciło do normalności i spojrzałam na siebie w lustrze ostatni raz, znów czując się dobrze. Zlekceważyłam to i zorientowałam się, że jestem spóźniona na OPCM. O nie.

To tylko Lockhart. Jestem pewna, że nawet nie potrafi dać odpowiedniej kary.

Przeciwna Granger (Rok 2)Where stories live. Discover now