8. Mój mały sekret

140 11 24
                                    

Podążaliśmy śladami 303. Doszliśmy na pustynię.

-No kurwa -Odpowiedział Dread.- Jak dobrze ze mam jakieś ubranie... Bo bym się spalił na tym zjebanym słońcu.

-Ja to się cieszę ze nie ma deszczu -Odparł null i poklepał przyjaciela po plecach śmiejąc się z cicha.

-Miejmy nadzieję ze coś na niej znajdziemy -Odparłam po czym ruszyłam przed siebie.- Przy okazji Kasia wyschnie!

-A no racja! -Odpowiedziała mi dziewczyna zdejmując z siebie bluzę by wyschła szybciej.

-Musimy się trochę pospieszyć, niebawem się ściemni, a warto by było znaleźć lub zrobić jakieś schronienie na noc i się przespać. -Odparł Herobrine popędzając nas lekko.- W przeciwnym razie dręczyciele mogą nas ganiać za nieprzespane 3 noce z rzędu.

Miał rację. Może być wtedy nieprzyjemnie. Szliśmy tak aż doszliśmy do pustynnej wioski. Kasia i Gabrysia poszły zapytać czy mogą tu przenocować z przyjaciółmi. Wieśniacy udostępnili nam dwa duże domki. W jednym spali sami chłopacy w drugim zaś my. Dziewczyny. Długi czas nie mogłam zasnąć. Z resztą nie tylko ja. Wyszłam i usiadłam na schodkach by pooddychać świeżym powietrzem pustyni. Było wilgotne. Niedaleko padał deszcz wiec wiatr przygnał świeżość. Dołączył się do mnie Null bo on też nie mógł spać.

-Ty też nie śpisz?- Zapytałam.

-Taa... Martwię się o niego i wymyślam czarne scenariusze. Dread opowiadał mi kiedyś o jego ojcu.- Odpowiedział Null siadając obok mnie.- On nie należy ani do miłych ani do kulturalnych. Dziwie się że on miał z naszą matką jego.

-W sumie. Skoro wyszedł z tego zwiazku Ent. To musiała być "chwila" tylko dla nich z .... no wiesz...-podrapałam się zakłopotana.

-Aj weź. Zastanawiam się jak to możliwe. -zachichotał po chwili.

-Z czego się śmiejesz? -Zmarszczyłam brwi patrząc na niego.

-A nieważne już.- znów się zaśmiał. Wtedy dostał ode mnie mocnego kuksańca w bok.

-MÓW!

-NO DOBRZE JUŻ DOBRZE -śmieszki heheszki.- Wyobraziłem sobie ciebie rzucającą się na Entitiego z uradowaniem i całusem.-Jedynie co dostał w mojej odpowiedzi to soczystego buraka na twarzy, przypominającego nawet wiśnię.

-Ja cię kiedyś utopię... ;_; -Ten się tylko zaśmiał znowu.

-Przyznaj się. Czujesz coś do niego. Widać to po twoim zachowaniu.

-Cóż.. A nie wygadasz?

-Nie. -Pokazał gest zamykania ust

-No to... Tak. Czuję do niego "miętę". -Spojrzałam w bok by ukryć rumieńca. Null jako jedyny dowiedział się o tym że coś czuję do 303.

-To nic złego -Stwierdził. -Spokojnie nie wygadam. Po prostu byłem ciekaw, dlaczego tak się zachowujesz przy nim jak i bez niego.

-Wiesz. Po tamtym starciu Ent się zmienił. Wiem jak to jest być porzuconą. Bo sama nią byłam. Wychowałam się sama w wiosce. Rodzice mnie nie chcieli wiec zostawili mnie gdy miałam zaledwie 5 lat.

-To okropne -Stwierdził.

-Tak. Ale cieszę się po części z tego.

-Czemu?

-Bo gdyby nie to. Mogłabym was nie spotkać. I nie pomóc Entitiemu się zmienić. -uśmiechnęłam się Lekko. Null spojrzał na mnie. Zmierzył wzorkiem i też się uśmiechnął.

-No cóż. Racja. Dobra ja idę. Nie chcę tych jebanych dręczycieli.

-ok, miłych snów.

-Wzajemnie -Odmachnął mi i poszedł spać do domku. Ja zaś jeszcze chwile posiedziałam na schodach patrząc na nocne gwieździste niebo. W głębi siebie miałam nadzieję że go szybko znajdziemy. Całego i zdrowego. Weszłam do domku i położyłam się na sowim łóżku. Wtedy usłyszałam głos Oli. Nie spała.

-To był Null?- Zapytała ospałym głosem.

-Tak. Też nie mógł spać.- Odpowiedziałam

-Rozumiem. Dziewczyna ziewnęła.- Znajdziemy go. Musimy go znaleźć. Też nie chcę go stracić. W końcu, to jakiś brat tak? -Zaśmiałam się cicho.

-Tak. Dobranoc...-Powiedziałam ziewając.

-Dobranoc.-Po czym Olfix zasnęła znów.

*Oczami 303*

Szedłem brzegiem lasu świerkowego i sawanny. Była rzeka wiec szedłem wzdłuż niej. Miałem nadzieję ze w końcu natknę się na coś znajomego. Jakieś znane mi strony czy coś. Nic z tych rzeczy. Zamiast tego na sawannie dostrzegłem małą wioskę. Na ten czas znów zachodziło słońce. Jakie te dni są krótkie. Albo mi się wydaje. Usiadłem nad wodą. W końcu trzeba zmyć z siebie krew po zwierzakach. Później udałem się bliżej okolic tej wioski. Przysiadłem na jakich skałach i popatrzyłem w niebo.

-Gdzie mam się udać? Gdzie wy jesteście? Czy w ogóle jesteście? -Zadawałem sobie tyle pytań. A na żadne nie znałem odpowiedzi. Miałem nadzieję że ten koszmar niedługo się skończy. Po chwili spojrzałem gdzieś za siebie. Znów ten szelest. Jednak zignorowałem to. Wiem, że ktoś mnie obserwował. Tylko nie wiem kto. Może to ta dziewczyna? W każdym razie marny z niej łowca jak tak szeleści tymi liśćmi i trawą. Popatrzyłem na wioskę. Ktoś, a raczej Coś kazało mi tam nie iść. Tylko że. Jestem zmęczony tym chodzeniem. A na sawannie potrafi być dużo tych wybuchających ogórków. Znaczy. Crepperów. A tych skurwieli nienawidzę.

Dona- Na pomoc Entity303 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz