★.14.★

1.9K 68 6
                                    

Gdy robiło się ciemniej, Izzy zaciągnęła mnie do lasu i Stellą rozświetlała sobie drogę, w końcu stanęliśmy pod jakimiś drzewami, których kwiaty były w kształcie serc, zaczęły się błyszczeć.

- Pamiętam, jak w dzieciństwie chciałam cię za swoją parabatai, a skoro działają na ciebie runy, to może kopniemy w tyłek Clave i stworzymy więź?

Popatrzyłam na nią, a jej oczy wręcz się iskrzyły.

- W porządku, ale nie musimy nikomu mówić?

- Nie, to będzie dla nas — uśmiechnęła się i złapała moje ramię, a drugą ręką odsłoniła obojczyk. - Widziałaś tę runę?

- Jace mi pokazał.

- Powtarzaj za mną i zacznij rysować na moim obojczyku.

Wyciągnęłam Stellę i odsłoniłam jej obojczyk, zaczęłam robić to, co ona i rysowałam to, co ona. Czułam jak między mną, a nią powstaje dziwna więź. Czułam, jakby jej serce było moim. Jej runa świeciła na złoto przy wypalaniu, a moja na niebiesko. Gdy skończyłam, uśmiechnęłam się i zasłoniłam ramię, po czym wpadłam w jej objęcia.

Przybiegł do nas mój brat ze smutną miną.

- Co jest?

- Królowa stwierdziła, że już dziś. Zacznę wypełniać jej umowę i mam zostać na dworze, a poza tym chłopcy chcą już wracać i kazali was zawołać.

Jęknęłam cicho, a moja runa, tak jak Izzy, nadal przebijała bluzkę, dlatego zakryłam ją włosami.

Ruszyłam z gracją przez świecący las, kiedy Izzy i mój brat zniknęli, a przede mną pojawił się Alec.

- Na anioła, dlaczego nie trzymasz się Izzy, tylko muszę cię szukać?

- Co?

- Izzy trzydzieści minut temu do nas przyszła i stwierdziła, że nagle zniknęłaś jej z oczu, więc poszedłem w tę stronę, bo tam, gdzie lilie tam na bank będziesz ty.

Dopiero teraz zauważyłam, że stoję w lesie, w którym rośnie setki lilii. Zamrugałam ponownie oczyma.

- Przepraszam, nie wiem, co się stało...

Wtedy Alec podszedł do mnie.

- Wszystko dobrze?

Moja skóra połyskiwała, a oczy stały się srebrne. Złapałam go za rękę, która też zaczęła połyskiwać. Przyciągnęłam go do siebie.

- Lilia?

Złapałam drugą rękę i położyłam na biodrze.

- Przerwali nam coś w klubie, prawda?

Alec się uśmiechnął i dołożył rękę. Ja położyłam ręce na jego ramionach i zaczęliśmy się bujać. Wtedy las wydawał się tworzyć dla nas muzykę. Jego czarne oczy patrzyły na mnie. Zarumieniłam się, a wtedy przyszedł ten ból głowy. Zachwiałam się i złapałam za głowę. Alec jak zawołanie podniósł mnie i zaczesał kosmyk włosów do tyłu.

- To nie był dobry pomysł, idziemy — zaczął mnie nieść, westchnęłam tylko. Zobaczyłam straże, Izzy oraz Jace'a.

Alec wszedł ze mną do wody, a tafla zaczęła połyskiwać. Powoli się „teleportowaliśmy" do naszego świata.

Wszyscy normalnie obudzili się na brzegu, ale ja byłam na dnie. Widziałam księżyc, za tydzień pełnia.

Zaczęłam płynąć w górę. Słyszałam krzyk Izzy, a gdy wypłynęłam i usłyszałam:

- Jest nimfą, w ten sposób nie umrze, nawet gdyby chciała — moje spojrzenie wylądowało na Alecu.

Wyszłam na powierzchnię i spojrzałam z pogardą na chłopaka. Złapałam jego brata pod rękę i ruszyłam do instytutu.

- Znów się nienawidzicie?

- Tak wyszło, Jace...

Mruknęłam i spojrzałam na niego, ten się zaśmiał i wciągnął mnie do ciemnej uliczki.

- Tu nas nie znajdą, kitty — przyparł mnie do muru i złapał za kosmyk włosów.

- Jace...

- Tak? - zaczął się przysuwać do mojej twarzy. Jęknęłam tylko w duchu i wyślizgnęłam się pod spodem.

- Nie możemy, Jace.

Wybiegłam z uliczki, wpadając prosto na jakąś dziewczynę. Miała zielone włosy oraz tego samego koloru oczy. Złapała mnie w pasie i się uśmiechnęła.

- No proszę, ledwo przyjechałam do Nowego Yorku i już wpadam na łowczynię.

Na jej twarzy pojawiły się zielone łuski, nimfa lub syrena.

- Jesteś...?

- Nimfą, mam nadzieję, że mnie nie zabijesz — pokazałam jej, jak zmieniam się częściowo w nimfę.

- Oh! Czyli jest tutaj ktoś taki jak ja!

Dziewczyna się uśmiechnęła i ustawiła mnie do pionu.

- Jak widać.

- Było miło, muszę uciekać, moje metro odjedzie za pięć minut — dziewczyna spojrzała w telefon. - Z chęcią się jeszcze z tobą spotkam, masz mój numer, zadzwoń, jeśli będziesz chciała — mrugnęła i podała mi wizytówkę. Uśmiechnęłam się i pobiegłam do instytutu.

Przy wejściu był Jace oraz Alec, którzy rozmawiali o czymś, znowu. Przeszłam obok nich i po schodach poszłam do pokoju. Zostawiłam wizytówkę na blacie i poszłam pod prysznic. Bawiłam się kąpielą, zapach kwiatów unosił się po całej łazience. W końcu wyszłam spod prysznica. Zaczęłam się ubierać w sukienkę do snu, kiedy ktoś otworzył drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam Aleca, ten spanikował i zaczął zasłaniać oczy oraz przepraszać.

- Uspokój się, jestem ubrana, zapomniałam pewnie zamknąć.

- Przepraszam...

- Przestań przepraszać — wyminęłam go i poszłam do pokoju.

Rozmyślałam o dziewczynie z zielonymi włosami. Złapałam za telefon i wizytówkę. Zajmuje się badaniami? I tworzy leki?

Odwróciłam wizytówkę, zobaczyłam imię i nazwisko oraz numer telefonu.

Aurora Borealis
###-###-###

Wykręciłam numer i położyłam się na łóżku.

- Halo? - usłyszałam głos w słuchawce.

- Hej tu Lilia, dziewczyna, którą uratowałaś przed upadkiem.

- Moja niezdarna nimfa! Jak leci?

- Masz ochotę iść jutro na kawę?

- Pewnie, na Brooklynie jest dobra kawiarnia, spotkamy się na skrzyżowaniu obok mieszkania czarownika, wiesz gdzie to?

- Oczywiście, że wiem — uśmiechnęłam się sama do siebie.

- To do jutra, słodka!

- Do jutra.

Rozłączyła się, a ja odłożyłam telefon na łóżko i wzięłam notes. Usiadłam i próbowałam otworzyć, jednak ani drgnął, wściekłam się i, cała iskrząc, rzuciłam nim w drzwi, przez które właśnie wchodził Alec. Dostał notesem w głowę, a gdy spadał, złapał go z lekkim jękiem.

- Dlaczego rzucasz we mnie zeszytem?

- Przepraszam Alec, nie mogę tego otworzyć. To dziennik, pamiętnik, czy coś, po mojej mamie, podobno nimfy przechowywały kielich, a jeśli moja mama coś o tym wiedziała, to musiała to zapisać, bo nikt nie może otworzyć zeszytu, znaczy, raz mi się udało, ale spanikowałam i zamknęłam.

- Może zajmiesz się tym rano? Mam księgę run — pokazał mi ogromną księgę w szarym kolorze. - Miałem cię uczyć.

Wzięłam od niego zeszyt i włożyłam do szuflady.

Usiadłam na łóżku i poklepałam je. Alec się zaśmiał i skoczył na łóżko, obok mnie. Poczochrałam go po włosach i zabrałam mu księgę. Otworzyłam na przypadkowej stronie i położyłam na łóżku. Alec, odpychając moje rączki, przekartkował księgę na pierwszą stronę.

Powoli zaczął mi tłumaczyć działanie tej runy oraz wyciągnął kartkę i długopis, kazał mi ją narysować. Tak było z każdą. Z pamięci rysowałam runy. Leżałam obok chłopaka, który tłumaczył mi każdą runę. Kazał mi w szczególności zapamiętać niektóre z nich, powiedział, że przydają się często w walce.

Co jakiś czas się wygłupialiśmy, aż w końcu coś nam strzeliło do głowy. Książka zleciała z łóżka, a Alec usiadł na mnie okrakiem i zaczął gilgotać. Próbowałam się mu wyrwać, jednak nie było to łatwe, więc i ja zaczęłam go gilgotać do tego stopnia, że oboje ze zmęczenia przestaliśmy. Zawisł nade mną, patrząc mi prosto w oczy, oboje się uśmiechaliśmy.

Angel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz