Rozdział 13

588 66 8
                                    

Autorka zauważyła ,że jej telefon przemienia czasami jej słowa jak pisze....

//Error//

Byłam w jakimś AU, w ruinach.
G!wno mnie obchodziło gdzie jestem.
Skuliłam się w jednym miejscu i płakałam.
CZEMU NIE UMIEM PANOWAĆ NAD EMOCJAMI ?!

- Cemu pani place?

Popatrzyłam się w stronę małego dziecięcego głosiku.
To była mała Toriel ?
Pewnie jestem w Littletale..
Nie wiedziałam co powiedzieć.
Ja tylko otarłam łzy.

- Nech pani nie place. Proszę niech pani pójdzie ze mną.

Mała dziewczynka podała mi dłoń.
W sumie i tak nie mam gdzie się podziać.
Złapałam ją za rękę ,a ona tylko się bardziej uśmiechnęła.
Zaprowadziła mnie do swojego domu.
Te AU jest trochę bez sensu..
Wszyscy są tutaj dziećmi i sami sobie radzą..
No ,ale te AU ma też swój urok..
Gdy byliśmy w domu małej to ona zaprowadziła lnie do kuchni.

- Usiąc tutaj.

Tak jak powiedziała tak zrobiłam.
Dzieczynka wzięła małe krzesełko i postawiła je pod lodówkę.
Następnie stała na krześle żeby dosięgnąć do ciasta.
Następnie je wyjęła i położyła na stół.

-Sama je piekłam.

Ukrojiła mi kawałek.
Teraz tylko się modlić żeby jak na swój wiek umiała gotować.
Wzięłam kawałek...
Hmm...
Ciasto tofi...
Nawet dobre.

- Mam na imię Toriel. A pani?

Zaraz zaraz...
Dopiero teraz zauważylam ,że ona w kwestii mnie używa formy żeńskiej..
Skąd ona wie ,że jestem kobietą?!

- Ty wiesz ,że jestem dziewczyną?
- Tak , a nie ?
- Tak.. jestem dziewczyną mam na imię Error.

Mówiąc szczerze w tym AU nic nie muszę ukrywać..
Są tu same dzieci..

- Jak zjemy ciasto to pokaze ci moich przyjaciół. Ok?
-Ok.

Te ciasto jest dobre...
Po zjedzeniu ciasta razem z małą dziewczynką szeszłyśmy po schodach do wrót ,a potem przez nie przeszliśmy.
Na zewnątrz padał śnieg ,a mała Toriel dalej mnie prowadziła.
Doszliśmy do Snowdin.
Zobaczyłam bawiące się potwory..
Sansa, Papyrusa, Undyne, Alphis, Asgora i Frisk.

Popatrzyli się na mnie i zaczęli zadawać mi pytania.
Kim jestem ? Z kąd jestem ?
Jak się nazywam ? Ile mam lat ?
Dużo było tych pytań...

- Emm spokojnie, spokojnie... Jestem Error.

-NEHH NEHH NEHH JA JESTEM WSPANIAŁY-
-Papyrus.

Wszyscy popatrzyli się na mnie ze zdziwieniem. Toriel jedynie powiedziała.

-Ja niczego jej nie mówiłam.
- S-skąd ty to wiesz?

Powiedziała Alphis.
To nawet dobra okazja by ich zaskoczyć.

- Ty jesteś Alphis. Tamta ryba bohaterka to Undyne. Ten mniejszy szkielet to Sans. Tamten mały król to Asgor ,a człowiek to Frisk

Może trochę Przesadziłam..
Jeszcze bardziej patrzyli się na mnie ze zdziwieniem.
Była chwila ciszy.
Nagle odezwała się Frisk.

- Magik.
- JA WSPANIAŁY PAPYRUS POKONAM CIĘ CZARODZIEJU!
- Nie JA to zrobię!
Powiedziała Undyne.

Co tu się wyprawia..
No nic i tak nie mam nic ciekawego do roboty...
Wzruszyłam ramionami wstałam i powiedziałam.

-Możecie oboje spróbować ,ale i tak mnie nie pokonacie.
-To się jesce okaże. (Undyne)
-Dobra zaczynamy.

Dzieci biegły jak szalone w moją stronę.
Takie małe dzikusy...
Ja tylko Stworzyłam poje nitki i je oplotłam ,ale tak żeby ich nie zabić.
Nigdy nie zabiłabym dzieci.
Maluchy tylko mocno się szarpały i wierciły ,ale nie mogły się wydostać.

Pięć minut później...

-To co poddajecie się ?

Dzieci tylko westchnęły i cicho powiedziały tak.
Ja następnie pstrykłam palcami ,a nitki zniknęły.

- Ale to jesce nie koniec !
Powiedziała Undyne i zrobiła minę w stylu Foch.

-Dobra.

Wzięłam szybko dzieciaka na swoje ręce.

- Co ty robisz?
- A zobaczysz tylko trzymaj się mocno.

Wzięłam Undyne ,,na barana"
(Czyli na plecy) i zaczęłam szybko biec.

-Jej~!!!

Następnie ją odłożyłam na ziemię.

-Wow (Sans)
-Ja też tak chce! (Papyrus)
-Ja też! (Asgor)
-I ja! (Alphis)

O kurcze...
Wszyscy chcą..
A gdyby by tak...
Wytworzyłam Gasterbastery.
Wiem, wiem nieodpowiedzialne ,ale pie!rzyć....

- Dobra ,a teraz każde wskakuje !
- Jej !!!!

Posadziłam dzieci na Blastery.
Mówiąc szczerze to one głównie frówały...
Te dzieci były szczęśliwe...
Dobra by była ze mnie niańka....

- (Dźwięk Gasterblastera)

No może prawie...
Dobra lepiej to zakończę zanim się pozabijają.
Blastery były na małej wysokości więc poprostu pstrykłam palcami.
Każde dziecko spadło ma śnieg.

- Pffff... Ha ha ha !

Nagle ktoś żucił we mnie Śnieżką.

- Mówiłam ze to jesce nie koniec !
- Ty mała skubana...

Wzięłam tyle śniegu ile mogłam w garść.
Podeszłam do Undyne i wszystko na nią wysypałam.
Nie było jej widać.
Jednak nagle z śniegu wyłonił się jej język i zaczęła pluć.

- Bbbbbrrrrrr...
- WOJNA ! (Sans)

I tak oto zaczęła się bitwa na Śnieżki..

Trochę później....

Było już późno...
Wszystkie dzieciaki poszły do swoich domów.
No została jeszcze Toriel...
Tylko gdzie teraz pój-

-Proszę pani ?
-Tak?

Przykucnąłam obok niej by być na równej wysokości.

- Mogła by pani u mnie za nocować?
-?

Mówiąc szczerze nie spodziewałam się pytania tego dzieciaka.
Po chwili zrobiła maślane oczy.
I jak takiemu dziecku odmówić?
(Autorka: Normalnie)

-Dobra zostanę.
-Jej!

Po paru minutach wróciliśmy do domku dziewczynki.
Co zrobiłam?
Poszłam spać na kanapie...

Errink - Inna historia [Zakończone] (Stare)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz