4 (Jorge)

70 8 5
                                    

 Dzisiejszego dnia wstanie do szkoły nie było dla mnie problemem. Obudziłem się podekscytowany, ponieważ dzisiaj odbywały się testy sprawnościowe do mojej drużyny. Cieszyłem się na myśl o nowych członkach... Szczerze mówiąc to najbardziej chyba kręciło mnie to, z jakim szacunkiem wszyscy się do mnie zwracali. Podziwiali mnie to na pewno. Poza tym czasem fajnie było się pośmiać z nieudaczników, którzy łudzili się na karierę koszykarza.


Byłem zwolniony z lekcji. Od samego rana przygotowywałem z trenerem oraz Diego tor, jaki mieli do pokonania przyszli członkowie.

W mojej głowie odezwały się wspomnienia... Pamiętam, kiedy to ja przymierzałem się i marzyłem o dostaniu do drużyny. Wiedziałem, że jestem niezły, ale nie myślałem, że na tyle dobry, aby w szybkim czasie awansować na kapitana. Już teraz jestem ciekaw, kto przejmie moją fuchę w przyszłym roku, gdy mnie już nie będzie.


Kilka godzin później wszystko było  gotowe. Mogliśmy zacząć.

Przewinęło się sporo osób. Jedni lepsi, drudzy gorsi. Niektórzy ewidentnie mieli potencjał, ale byli też tacy, którzy być może chcieli tylko ominąć ważny sprawdzian, więc przyszli tutaj i udawali, że im zależy.


W pewnym momencie dostrzegłem Daniela.

Co do cholery robi tutaj mój brat? W dodatku z tym swoim przyjacielem. Jak mu tam było? Ronaldo, Roland? Mniejsza z tym.

Podszedłem do nich szybko.

-Co ty do kurwy sobie wyobrażasz?!- naskoczyłem na Daniela- Jakim prawem tu przychodzisz?

-Nie wolno mi?- zaśmiał się

-Bezczelny gówniarz!

-Nie odzywaj się tak do brata- przede mną pojawił się ten śmieszny chłopaczek

-Zjeżdżaj!- odepchnąłem go- Rozmawiam z bratem.

-Nie będziesz rozmawiać z nim w taki sposób- nadal torował mi drogę

-A, kim ty jesteś, żeby o tym decydować?

-Na pewno nie takim nadętym lalusiem jak ty- uśmiechnął się zawadiacko

-Zaraz dostaniesz w ryj i zejdzie ci ten uśmieszek z twarzy- warknąłem

-Nie radzę... No chyba, że chcesz, aby drużyna znalazła nowego kapitana.

-Spierdalajcie obaj, bo i tak nie macie tu, czego szukać- rzuciłem odchodząc


-Co tam się stało?- zaczepił mnie Diego

-Mój brat najwyraźniej próbuje dostać się do drużyny. A ten jego przyjaciel ma czelność...

-Uspokój się, Blanco- przerwał mi przyjaciel- Kipisz złością, a tego teraz nie potrzebujemy.  Wracajmy do trenera.


Kilkanaście minut później przyszło obserwować mi mojego brata.

-Jest okropny- prychnąłem

-Myślę, że mógłby się nadać- odezwał się Diego

-Po czyjej stronie jesteś?- spiorunowałem go wzrokiem

-Chcę dobrze dla drużyny, okay?

-Dominguez dobrze gada- wtrącił się trener- Twój brat ma potencjał, dam mu szansę.

-Zajebiście- powiedziałem cicho sam do siebie


Po chwili jednak humor poprawił mi niejaki Ruggero. Jego umiejętności były zerowe. Musiałem się śmiać, choć wiedziałem, że nie powinienem, ale czegoś tak komicznego już dawno nie widziałem.

-Przestań- skarcił mnie Diego sam lekko się podśmiechując

-Spójrz tylko- wskazałem na chłopaka, który stał pod koszem od kilku minut, próbując wrzucić piłkę

-Pewnie przyszedł, żeby potowarzyszyć Danielowi.

-Pewnie tak, bo kto normalny pchałby się tu nic nie umiejąc.

Chwilę później wszyscy zebrali się, aby usłyszeć wyniki

-Daniel Blanco- wyczytał trener z listy

-Naprawdę?- zdziwił się mój brat

-No tak. Witamy w drużynie, chłopcze. Kto wie, może będziesz równie dobry jak brat- uśmiechnął się

-Ale ja wcale nie chcę- zaprotestował- Chciałem towarzyszyć koledze. Nie sądziłem, że się dostanę.

-Zastanów się... Jeśli faktycznie nie chcesz to wciśniemy kogoś innego na twoje miejsce. Daj znać bratu, co zamierzasz.


Po ogłoszeniu składu nowej drużyny kierowałem się do drzwi.

-Jorge!- zaczepił mnie brat

-Czego?

-Czy istnieje możliwość, że Ruggero mógłby wejść na moje miejsce?

-Nie wiem, co wasza dwójka odpierdala, ale dajcie mi spokój. Nie mam zamiaru w tym uczestniczyć.

-Ale Jorge...

-Skończyłem temat.

-Nawet go nie zacząłeś- Ruggero chwycił mnie za ramię

-Bierz łapy- zrzuciłem jego dłoń- Rozumiem, że chcesz dotknąć Jorge Blanco, ale nie wyrażam na to zgody, jasne? Taki ktoś jak ty na to nie zasługuje. 

-Nie wierzę- wybuchł śmiechem- Myślisz, że jesteś jakimś bogiem czy jak?

-Daj spokój, Rugge- odciągnął go Daniel- Lepiej już pójdziemy. Porozmawiamy w domu, Jorgito. 

-Jasne- zacisnąłem usta w cienką linię ze złości 


Fíjate me | Jorggero Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz