39. Giniemy w niebieskim gównie

1.2K 83 5
                                    

Ron
Taak zdecydowanie to ognisko nam się przydało. Szczególnie, że nasz dzisiejszy plan wyglądał tak: GINIEMY. I to dosłownie. Ale może zacznę od początku. Leo naprawił nasz statek. W środku nocy obudziła mnie Hermiona, mówiąc, że przenosimy się na statek. Po ciemnku zgarnąłem wszystkie rzeczy i jak zombie ruszyłem w stronę statku. Gdy już tam dotarłem, rzuciłem się na łóżko i kontynuowałem spanie. Obudziły mnie syreny alarmowe. Zerwałem się z łóżka, chwyciłem pierwsze lepsze ciuchy i wybiegłem na pokład. Jak się okazało, powodem alarmu i ogólnej paniki był... wiatr. I to nie byle jaki. Wiało chyba ze 100 na 1h. Jason próbował, próbował, ale nie udało mu się nad wichurą zapanować. Czyli mieliśmy dwa wyjścia: wystartować i pozwolić, żeby wiatr poniósł nas w cholerę lub pozwolić, żeby połamał się maszt i cała reszta i żebyśmy nie wyruszyli stąd przez miesiąc. Niestety Leo podjął tą decyzję za nas. Zanim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć, nasz statek wzbił się w powietrze. Natychmiastowo poczuliśmy szarpnięcie i stracimy kontrolę nad wszystkim. Po raz pierwszy poznałem co to znaczy walczyć o własne życie. Trzymasz się kurczowo jakiejś linki czy odstającego kawałka drewna i modlisz się, aby przez przypadek się nie puścić i nie odlecieć w przestworza, a przy okazji zginąć. Było to straszne przeżycie.
-Aaaa!- wrzeszczała Hermiona.
-Gdzie jesteśmy?- Percy próbował przekrzyczeć wiatr. Leo z wysiłkiem zerknął na interaktywną mapę, która pokazywała nasze położenie.
-Yyy nie wiem! Za szybko!
Czułem, że trace siły. Nigdy nie byłem jakoś szczególnie wysportowany i ta kilkuminutowa gra spadniesz-umrzesz, była dla mnie męcząca. Więc gdy już prawie puściłem się mojego cudownego uchwytu, ratującego moją dupe, nagle przestało wiać. Tak totalnie. Bezwiatr. No i pojawił się mały problem. Żeby włączyć zasilanie naszego superowego statku kosmicznego, trzeba mieć parę chwil. A my nie mieliśmy ani jednej. Chyba nawet pół, bo po prostu zaczęliśmy spadać. I miałem okropne przyczucie, że nikt nas już nie uratuje. Zginiemy w niebieskim gównie. Heroiczna śmierć. Więc śmigaliśmy w dół i poczułem że tracą wszystkie siły. Po czym zastąpiło uderzenie a ja zemdlałem.

H E R O E S  ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz