10. Calum jako filozof

130 25 11
                                    

Calum przetarł twarz dłonią i westchnął cicho. Spojrzał na mężczyznę, który cicho pochrapywał przed nim. Musiał przyznać, że ten widok był naprawdę ładny i dziwił się Ashtonowi, że dotychczas nikogo nie miał.

Albo miał, ale mu nie powiedział.

Calum zacisnął usta, formując je w wąską linię.

A co jeśli teraz kogoś ma i mu nie powiedział? Irwin raczej nie wygląda na takiego, który mógłby lecieć na dwa fronty.

Jeszcze raz spojrzał na jego anielską twarz i urocze loczki rozrzucone po poduszce. W jakimś stopniu fascynowało to Caluma, fascynowali go ludzie, ludzkie ciało oraz to, jak łatwo znienawidzona osoba, która miała być tylko bankomatem nagle staje się dla kogoś sztuką. Kiedyś marzył o tym, żeby iść na uniwersytet, coś studiować… Może coś związanego z filozofią…

-Jesteś czysty, a myślisz, jakbyś był na najostrzejszym haju w swoim życiu, Hood - mruknął cicho do siebie i przeczesał palcami loczki mężczyzny od razu karcąc się w myślach.

Wciągnął głośno powietrze, gdy Ashton mruknął coś niezrozumiale pod nosem i odwrócił się na drugi bok. W myślach modlił się, żeby Ash tego nie poczuł lub uznał za sen.

Calum ułożył się na poduszce i zaczął intensywnie myśleć nad tym, co tak właściwie czuje do Ashtona. Miłość? Nie, fu! To dla pizd, poza tym Calum nie mógł sobie pozwolić na jakiekolwiek uczucia wobec Irwina, bo wtedy zacząłby mu ulegać, godzić się na wszystko.

Po piętnastu minutach koszmarnie rozbolała go głowa, więc stwierdził, że nie nadaje się do myślenia i odpuścił sobie. Postanowił pójść do kuchni i zrobić coś dobrego na śniadanie dla Ashtona żeby było mu-

Nie!

Żeby mu się podlizać i żeby znów zabrał go na zakupy.

Calum uśmiechnął się do siebie i poszedł do kuchni, kręcąc przy okazji tyłkiem. Pomyślał, że jeśli zrobi coś na słodko, to Ashton będzie miał więcej energii i będzie miał ochotę go gdzieś dzisiaj zabrać. Usiadł na jednym z krzeseł barowych przy wysepce kuchennej i patrzył na swoje nogi, machając nimi. Czuł się zamulony i nieprzytomny bez swojego anielskiego pyłu, więc pierwsze, za co się wziął, to zrobienie sobie kawy.

I przy okazji Ashtonowi też, ale to tylko przy okazji.

Wyciągnął owoce z lodówki i przygryzł wargę, zastanawiając się, co mógłby z nich zrobić. Ostatecznie padło na naleśniki, które przy okazji były oczywiście popisowym daniem Caluma. I nie było to spowodowane tym, że nie umiał nic innego.

Zaniósł Irwinowi naleśniki, które polał sosem czekoladowym. Marzył o tym, żeby też zjeść chociaż jednego z tych, które zostawił dla siebie w kuchni. Za pięknie pachniały, żeby przejść obok nich obojętnie.

-To sen, prawda? - mruknął Ashton, patrząc na Caluma.

-Jesz czy nie, bo jak nie to ja to zjem, jestem kurewsko głodny - warknął.

-To nie sen - westchnął smutno.

***

Hejka!

Wyspaliście się?

Miłego dnia!

too many lies || cashtonWhere stories live. Discover now