Rozdział 26

1.6K 52 7
                                    

Otworzyłam powoli oczy,głęboko myśląc gdzie jestem i jak tu się znalazłam.
Chciałam wstać do pozycji siedzącej ale gdy próbowałam moja głową pękała.

-Wszystko w porządku?-usłyszałam głos który dobrze znam ale pomyślałam że coś mi się wydaje.

-Tolisso!-powiedziałam glośniej i przytuliłam chłopaka.

-Delikatniej bo mnie udusisz.-zaśmiał się a ja wyspowodniłam uścisk.

-Co się stało?

-Nie mogę ci powiedzieć,James ci to powie.-podrapał się po karku.-tu masz wodę i tabletki przeciwbólowe by nie bolała cie głowa a zaraz przyniosę ci śniadanie.

-Corentin.-zatrzymałam go gdy miał wychodzić.-dziękuję.-chłopak uśmiechnął się i wyszedł.

Miałam czas by pierwszy raz rozejrzeć się po pokoju.Królowały tu raczej stonowane kolory,nie rzucały się w oczy.
Na przeciwko łóżka znajdowała się duża,biała szafa a obok z lewej strony  komoda w tym samym kolorze.Po prawej stronie szafy znajdowało się duże lustro.
Łóżko było wielkie i mega wygodne a po dwóch stronach jego rozmieszczone były dwie małe,czarne szafki nocne.

Spojrzałam się na jedną z nich i przypomniało mi się o wzięciu tabletek.
Zrobiłam to i położyłam się patrząc w sufit.Chciałabym stąd wyjść czy chociażby zobaczyć widok za oknem ale ból uniemożliwiał mi to więc jedyne co teraz mi zostało to czekać aż ból minie.

Leżałam tak może z 5 minut ponieważ drzwi otworzyły się a w nich zastałam Tolisso z pełną tacą jedzenia.Od razu mój brzuch przypomniał o sobie wydając najgłośniejszy dźwięk na świecie czym rozbawiłam francuza,razem zaczęliśmy się śmiać a chłopak usiadł na rogu łóżka podając mi tackę.

-Ponownie dziękuję.-powiedziałam śmiejąc się.

-Ja zaraz jadę na trening więc nie będzie mnie ale idź spać,powinnaś odpoczywać.-przytaknęłam głową a Corentin szybko opuścił pomieszczenie.

Ja natomiast kończyłam jeść śniadanie i odłożyłam puste naczynie na szafkę nocną.
Po chwili leżenia zasnęłam...

***

-Alex!Alex!-usłyszałam wołanie i otworzyłam oczy.

-Co się stało?

-Miałaś koszmar,zacząłeś krzyczeć.-powiedział podczas gdy ja przetarłam swoje całe spocone czoło.

Moje serce biło w zaskakującym tempie a ciało bardzo drzalo.

Śnił mi się Alaba,gonił mnie przez straszny  las w nocy z wielkim nożem.Wpadłam na gałęzie które poraniły mnie ale nadal biegłam,przed moimi oczyma przebiegła sarna a ja wystraszyłam się i wpadłam do wody.
Topiłam się bo nie umiałam pływać ale po chwili zostałam wyciągnięta z wody na brzeg by za jakiś czas zostać dżgnięta nożem w lewe udo i brzuch.

Dalej pamiętałam tylko jak Tolisso obudził mnie z tego koszmaru.

-Wszystko w porządku.-szepnęłam próbując nabrać tchu.

Kiedy ogarnęłam się i wszystko powróciło do normy,do sypialni wszedł James.
Jego włosy lekko opadały na czoło ale były starannie ułożone.Szara koszulka opinała jego mięśnie a czarne spodnie z przetarciami dodały całkowitego uroku.
Był jeszcze bardziej przystojny od naszego ostatniego spotkania.

Kolumbijczyk nic nie mówiąc usiadł na łóżku i czule mnie do siebie przytulił.Nareszcie od dłuższego czasu mogłam poczuć ten sam,piękny zapach za którym tak bardzo tęskniłam.
Po moim policzku zleciał łza radości która od dawna nie zawitała na mojej twarzy.

-Wszystko jest już dobrze.-szepnął mi do ucha a moje ciało bardziej niż jest możliwe rozluźniło się.

-Dziękuję.-powiedziałam cicho.

Powróciliśmy na swoje miejsca a ja nadal nie mogłam uwierzyć że James siedzi naprzeciwko mnie.

-Opowiesz mi co się stało?-brunet pokiwał głową a ja zamieniłam się w słuch.

-Alaba to wszystko przemyślał,odkąd wprowadziłaś się tutaj zbierał wszelkie informacje na twój temat i udawał twojego przyjaciela.Podobałaś mu się i chciał się do ciebie jakoś zbliżyć.Nie byłaś nim zainteresowana co zdenerwowało go i rozmyślił ten cały plan z twoją kuzynką.Później jedynie udał że chce ci pomóc i wywieźć cię zdala od Monachium.-powiedział na jednym tchu.

-Od dwóch dni chciałem się z tobą skontaktować,brakowało mi ciebie ale nie mogłem się do ciebie dodzwonić.Mój kumpel sprawdził twoja lokalizację i okazało się że jesteś w górach,sprawdziliśmy również jego i była taka sama.Bez zastanowienia pojechałem tam i o mały włos nie doszło do tragedii.Pojechałem tam z kumplem więc daliśmy radę z Alabą,nie zdąrzyliśmy jedynie uchronić Cię przed tym co wstrzyknął ci w żyły.-opowiedział całą historię smucąć się pod koniec.

-To nic,wszystko jest dobrze i nie wiem jak mam ci dziękować.-nie wytrzymałam i popłakałam się.W odpowiedzi James przysunął się  w moją stronę z uśmiechem od ucha do ucha   i znów mocno przytulił się do mnie.

The Beginning | J.R |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz