Rozdział sprawdzony - 05.09.2019
Po wczorajszym 'spotkaniu', w moim domu był istny bałagan. Jutro jest impreza, a moje mieszkanie wygląda jakby przeszło przez nie tornado. Od razu wzięłam się za sprzątanie, żeby jutro przyjąć gości w jakiś normalnych warunkach. Muszę jeszcze iść na zaupy, bo co to za impreza bez alkoholu? Jeszcze do tego jakieś przekąski trzeba kupić. Dobrze, że za tą robotę jako fotograf, dali mi fajne pieniądze, przynajmniej mam z czego żyć. Nie no, żartuję.
Sprzątanie zaczęłam od salonu, bo tam działo się najwięcej. Najpierw trzeba było poodkurzać, później pościerać ze stołu i ogarnąć wizualnie, żeby każdy miał miejsce. Wbrew pozorom, mój salon był bardzo duży, więc z miejscem dla gości nie powinno być żadnego problemu. Musiałam trochę poprzestawiać meble, żebyśmy mieli gdzie potańczyć. Szybko się z tym uwinęłam, a reszta pomieszczeń, po niedługim czasie również była gotowa.
Później przyszedł czas na odpoczynek. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam przed telewizorem, na którym nie mogłam się skupić. Cały czas myślałam o nadchodzącym roku na studiach. Teraz, na trzecim roku, bardziej skupiamy się na praktyce, więc każdy będzie pracował w jakimś klubie sportowym, jako fizjoterapeuta. Zastanawiam się, gdzie mnie przydzielą. Nie ukrywam, że liczę na klub siatkarski, chociaż piłka nożna też byłaby w porządku. Najważniejsze jest, żebym dobrze się sprawdziła podczas stażu, bo jest szansa, że zostanę później zatrudniona na stałe.
Zależy mi na tym, bo wiem, że to otworzy drzwi do mojej kariery, nie mówcie, że nie. Oprócz tego, poznam naprawdę dużo ważnych osób, niektórzy są nawet moimi idolami z dzieciństwa, spotkać ich to naprawdę będzie dla mnie spełnienie marzeń.
Koniec z tym rozmyślaniem. Czas się wreszcie wziąć do pracy, a raczej pójść do sklepu. Nie chcę mi się, ale no muszę. Zachciało mi się urodziny wyprawiać. No nic, ubrałam się i już po chwili byłam w pobliskim markecie, który jest jakieś dwadzieścia minut od mojego domu. W moim koszyku leżały jakieś warzywa i owoce, coś z czego będę mogła zrobić przekąski oraz napoje. Teraz stoję przed półkami z najróżniejszymi alkoholami i zastanawiam się co wybrać. Na pewno wino dla Julki, wódka dla chłopaków i coś lżejszego dla mnie i reszty dziewczyn, czyli wódka, ale smakowa.
- Dzień dobry! - usłyszałam tuż przy moim uchu i się wystraszyłam. Kto normalny tak robi?!
- Kuba?! - i wszystko jasne. - Ogłupiałeś do reszty? Mam tu zejść na zawał?
- Przepraszam. Co ty tyle alkoholu kupujesz? Uzależniłaś się? A mówiłem, żebyś nie spędzała tak dużo czasu z Bieniem. - nie prawda.
- Robię imprezę. Wpadniesz? - musiałam zabrzmieć naturalnie, tak jak kiedyś.
- Jeśli bym cię tu nie spotkał, nie zaprosiłabyś mnie? - cholera, nienawidzę kłamać, ale inaczej nie mogę, nie przy Kubie.
- Zaprosiłabym, jesteśmy przyjaciółmi. - ledwo mi to przez gardło przeszło. - Wieczorem miałam to zrobić. Możesz kogoś ze sobą wziąć.
- No to wpadnę. - powiedział i spojrzał na mój koszyk. - Jesteś autem?
- Nie, a czemu?
- Masz jakieś pół godziny do mieszkania i chcesz to dźwigać? - cholera! Nie pomyślałam o tym. - Spokojnie, podwiozę cię. - szybko dodał, pewnie jak zobaczył moje minę.
- Z nieba mi spadłeś, Kochan. Ja już mam wszystko, a ty? Kupujesz coś? - podniósł pudełko z pizzą. - To do kasy?
- Jasne. Kto jeszcze będzie? - zapytał, kiedy wykładaliśmy produkty na taśmę.
- Moi znajomi, Mateusz, Olek z Karoliną, Kwolo i Paweł. No i ty. - pokiwał głowa i zapłacił za swoje zakupy. Po chwili, już pakowaliśmy moje i zbieraliśmy się do wyjścia. - Nie wiedziałam, że macie aż tak dobre zarobki. - sądząc po jego aucie, muszą naprawdę dobrze zarabiać, mimo że to piłka nożna przyjęła się jako ta najlepsza u nas w kraju, zupełnie nie wiem czemu.
- Mimo wszystko, da się jakoś wyżyć z tego. - wzruszył ramionami i wsiedliśmy do samochodu. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Nie dlatego, że nie mieliśmy o czym, bo na pewno jakiś temat by się znalazł, ale ta cisza nam nie przeszkadzała. Miałam chwilę, żeby się skupić na Kochanowskim. Kątem oka spoglądałam na niego. Włosy jak zawsze ułożone w nieładzie i kilkudniowy zarost. Był przystojny i nie ma tu nawet co zaprzeczać, od dziewczyn nie ma się pewnie co opędzić. Podjechaliśmy pod moje mieszkanie i zanieśliśmy zakupy do środka, dzięki Kubie nie musiałam wszystkiego sama dźwigać na czwarte piętro, bo niestety winda się zepsuła. - Pomóc ci w czymś jeszcze?
- Nie, dziękuję ci, naprawdę. Bez ciebie to bym nawet nie doszła tu z tymi siatami. Dziękuję jeszcze raz. - uśmiechnęłam się do niego, po czym pożegnaliśmy się. Przyjdzie jutro na imprezę. Może małymi kroczkami, zacznę się do niego zbliżać, aż kiedyś w końcu mu powiem, to co czuję.
CZYTASZ
As serwisowy · Jakub Kochanowski
FanfictionAs serwisowy - idealnie zagrany serwis, którego przeciwnik nie jest w stanie dosięgnąć rękami. W sporcie jak w miłości - nie zawsze się wygrywa. Czasem trzeba odpuścić i pozwolić wygrać komuś innemu, bo trzeba przegrać, żeby wygrać. Bo to jest właśn...