Rozdział sprawdzony - 04.09.2019
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, który był spowodowany wczorajszym alkoholem. Najgorsze jest to, że film mi się urwał i nie pamiętam kompletnie nic, no może oprócz momentu, w którym Kochanowski się do mnie przysiadł przy barze, ale to wszystko. Nie wiem nawet jak wróciłam do hotelu, a co dopiero do swojego łóżka.
Dzisiaj wracamy do Polski, na jakiś tydzień lub dwa, a potem wylatujemy do Francji na finał. Nasi siatkarze są w świetnej formie, więc o wygraną nie powinniśmy się martwić.
Właśnie zaczynam się pakować, ale sądząc po bałaganie jaki mam w pokoju, zajmie mi to trochę czasu. Pakowanie zaczęłam od łazienki, stamtąd wzięłam wszystkie swoje rzeczy i teraz został tylko pokój do ogarnięcia. Podczas pakowania się, myślałam o wczorajszym wieczorze i tym, czy zrobiłam coś głupiego. Choćbym nie wiem jak się starała, to w głowie miałam kompletną pustkę.
Nawet nie zauważyłam jak szybko zleciał mi czas, a już byłam spakowana. Rzeczy, których oczywiście będę potrzebowała zostawiłam na wierzchu, żeby potem nie rozpakowywać całej walizki.
Rozejrzałam się jeszcze po pokoju, ale chyba o niczym nie zapomniałam. Teraz jest pora obiadu, więc lepiej zejdę do jadalni i coś zjem, bo czeka nas długa podróż. Nie jestem jakoś specjalnie głodna, ale jak trzeba to trzeba. Weszłam do windy, w której był Bartek Kwolek i Olek Śliwka.
- Jak po wczorajszej imprezie? - spojrzałam na nich z wielkim uśmiechem na ustach. Specjalnie powiedziałam to głośno, żeby ich zdenerwować, ignorując oczywiście ból mojej głowy. Dla takiego widoku było warto.
- Chyba widać, że dobrze. - z Kwolkiem nie rozmawiałam za często. Z tego co mi wiadomo, to jest w wieku Kochanowskiego, to wszystko. Mam wrażenie, że nie przepada za mną, tylko nie wiem z jakiego powodu.
- Oj Majka... Co się tu wczoraj działo! Pamiętasz coś? - tylko nie to. Dlaczego akurat on musi pamiętać? Jak będziemy sami muszę się go podpytać. - Czyli nie.
- Co?
- Sądząc po twojej minie nie pamiętasz nic z wczoraj.
- Coś ci się pomyliło. - winda się zatrzymała, co oznaczało, że już jesteśmy. - Czas wysiadać, cześć! - powiedziałam i szybko ulotniłam się z windy. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą, że wszyscy pamiętają wczorajszy wieczór i teraz się ze mnie śmieją.
Przestałam zwracać na nich uwagę i poszłam do mojego stolika. Zamówiłam sobie obiad i czekałam, aż będzie gotowe. Już nie mogłam się doczekać powrotu do Polski.- Mogę się dosiąść? - wzdrygnęłam się i obejrzałam za siebie. Mogłam się spodziewać do kogo należy ten głos. - Jestem aż taki straszny? - zadał kolejne pytanie z uśmiechem na ustach.
- Żebyś wiedział Kuba, siadaj. - mruknęłam cicho i kiwnęłam głową na krzesło obok. - Co masz taki dobry humor?
- A ty czemu taki zły?
- Ja tu zadaję pytania. Odpowiadaj. - podniósł ręce w geście poddania się, akurat wtedy kiedy przynieśli nasze dania. - Więc?
- Po udanej imprezie, chyba mogę być zadowolony, prawda? - grzebałam widelcem w obiedzie, kiedy zdałam sobie sprawę z tego co powiedział.
- Pamiętasz coś? Ja mam kompletną pustkę w głowie i mam wrażenie, że wszyscy coś wiedzą i nie chcą mi powiedzieć. - spojrzałam na niego, a on patrzył na mnie jak na idiotkę. - Co?
- Nic, tylko z tego co słyszałem od Kwolka, to nieźle się bawiłaś.
- Wiesz coś więcej? - pokiwał głową na nie i jadł dalej swój obiad. - To na nic się nie przydasz. Idę.
- Maja! A obiad? Nie zjadłaś nic. - martwi się o mnie? To chyba moja sprawa, a nie jego.
- Nie jestem głodna. - powiedziałam i poszłam z powrotem do pokoju. Postanowiłam przejść się schodami, żeby pomyśleć, co mogłam odwalić po alkoholu. Szłam i szłam i nic. Tak się zamyśliłam, że weszłam na złe piętro i musiałam się cofać.
Kiedy już szłam z powrotem zauważyłam Kwolka. W tamtym momencie nie myślałam o niczym, tylko o wczorajszym wieczorze. Czas dowiedzieć się wszystkiego.
- Bartek! Możemy pogadać?
CZYTASZ
As serwisowy · Jakub Kochanowski
FanficAs serwisowy - idealnie zagrany serwis, którego przeciwnik nie jest w stanie dosięgnąć rękami. W sporcie jak w miłości - nie zawsze się wygrywa. Czasem trzeba odpuścić i pozwolić wygrać komuś innemu, bo trzeba przegrać, żeby wygrać. Bo to jest właśn...