Rozdział 15

2.8K 140 11
                                    

Rozdział sprawdzony - 06.09.2019

- Myślę, że musisz już iść. - na chwilę otworzył usta, jakby chciał coś z siebie wydusić, ale potem szybko je zamknął.

- Cześć. - powiedział szeptem i wyszedł. Myślałam, że chociaż mnie przeprosi, przecież ja nic nie zrobiłam. Kiedy zamknęły się drzwi od razu pobiegłam do sypialni i zaczęłam płakać. W ogóle nie przejmowałam się tym, że za ścianą siedzą goście. Teraz najbardziej bolało mnie to, że on poszedł do niej. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Nic nie odpowiedziałam.

- Maja... - to był Mateusz. Nie mam ochoty na żadne rozmowy.

- Zostaw mnie proszę, chcę zostać sama. - obróciłam się tyłem do niego. Myślałam, że poszedł sobie, ale poczułam jak moje łóżko się lekko ugina, czyli musiał usiąść obok mnie. - Popsułam całą imprezę. Nic nigdy nie mogę zrobić dobrze od początku do końca. - zaczęłam płakać jeszcze bardziej, w tym momencie zachowywałam się jak dziecko, ale tak się właśnie czułam, nic nie mogłam na to poradzić.

- Nie ty, ale ta idiotka. Nikomu nie przypadła do gustu. Nie wiemy co Kochan w niej widzi. Ma chyba klapki na oczach. - westchnął i po chwili przerwy mówił dalej. - Powiedziałem, żeby reszta poszła do domu, bo raczej nie będziesz chciała już imprezować. Hanka powiedziała, że dobrze ci zrobi pizza, więc zamówiłem. Niedługo powinna być.

- A ty jak uważasz? - spytałam szeptem, ale tak żeby usłyszał.

- W jakiej sprawie?

- Tego, że się przyjaźnimy. Też masz mnie za dziwkę?

- Oczywiście, że nie. Nikt tak nie uważa. Kuba też nie. Wszyscy polubiliśmy cię, za to jaką jesteś osobą. A jesteś miła, pomocna i znasz się na głupich żartach Kurka. - zaśmiałam się z tego, bo faktycznie Bartek opowiada same głupie żarciki, z których prawie nikt się nie śmieje. - I jeszcze potrafisz przyciągać do siebie serca innych.

- Dziękuję. - odwróciłam się do niego i szczerze uśmiechnęłam, bo faktycznie dzięki niemu poprawił mi się humor.

- Od tego są przyjaciele. - wystawił rękę i przybiłam mu żółwika. Ciszę się, że go poznałam. Szkoda tylko, że zakochałam się w kimś innym. Mateusz był ideałem, jeśli chodzi o faceta. Jest miły, pomocny, odpowiedzialny i przystojny. Dziwne, że nikogo nie ma. - Lecisz z nami?

- Nie, ale będę na finale, więc podejdź do mnie z tym złotem, sprawdzę czy prawdziwe. - zaśmiałam się z tego, ale wiem, że wygramy.

- A jeśli nie będzie złota?

- Będzie. Inaczej będziesz mi musiał zwrócić za bilet. Chociaż, myślisz, że Matthew Anderson podszedłby do mnie ze złotem?

- Wiesz co... Jednak nam się uda.

- Wiem to. - zadzwonił dzwonek do drzwi, już chciałam wstać, ale Bieniu mnie wyprzedził i powiedział, że to pewnie pizza.

- Mamy jedną z samym serem oraz z serem i pieczarkami i z jakimiś warzywami! Która wolisz najpierw? - krzyknął z kuchni. Ciężki wybór.

- Dawaj pieczarki! - po chwili przyszedł z pudełkiem pizzy.

- Tak sobie myślałem... Dlaczego Matthew Anderson? Dlaczego USA? - serio? Będzie to drążył?

- Widziałeś jak on gra? Każdy ma jakiś swoich ulubionych graczy. Dla mnie to on. - wzruszyłam ramionami i wzięłam pierwszy kawałek.

- A co ze mną?

- A co ma być?

- Nie nic, tak tylko mi się smutno zrobiło. - udawał, że zaczął płakać. Ja się na te numery nie dam nabrać.

- No już, Mati. - poklepałam go po plecach. - To oczywiste, że jesteś moim ulubionym siatkarzem. - kiedy tylko to powiedziałam, podniósł głowę i szeroko się uśmiechnął. - Dobrze wiedziałam, że udajesz.

- O czym ty mówisz? Nie udawałem. - nie dawał za wygraną, ale już nie będę się z nim kłócić.

- Niech ci będzie. - puściłam mu oczko i jadłam dalej. Mimo, że znamy się tak krótko, poczułam przy nim tą więź, wiem, że mogę się z nim śmiać i płakać przy nim, a on i tak będzie przy mnie. To jest chyba najlepsza rzecz w przyjaźni. Nie zastanawiając się długo, przysunęłam się bliżej Benia i go przytuliłam. Na początku był zaskoczony, ale odwzajemnił uścisk. - Dziękuję ci, za wszystko.

- Nic nie zrobiłem, więc nie masz za co dziękować.

- Jesteś. To mi wystarczy.

As serwisowy · Jakub KochanowskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz