Rozdział sprawdzony - 23.10.2019
Rok później
Dwanaście miesięcy. 365 dni. Dla niektórych to może być dużo, dla innych mało. Są też tacy, którzy w ogóle czasu nie liczą i żyją tu i teraz ciesząc się każdym dniem. Tylko czy można cieszyć się każdym dniem bez żadnych zmartwień i problemów? Pierwsze miesiące mojego związku z Kubą, były jak marzenie. Wielka miłość, zero kłótni. Później coś się zaczęło psuć. Nie mieliśmy dla siebie czasu, Kuba dużo trenował, spotykał się z przyjaciółmi z klubu, a ja rzadziej przyjeżdżałam do Bełchatowa przez nawał obowiązków w klubie i na studiach. To wszystko zaczęło mnie powoli przerastać i męczyć. I nie mówiłam tu o moich uczuciach do Kuby, bo tu się nic nie zmienilo. Byłam zmęczona życiem w ciągłym biegu. Tydzień na uczelni albo w klubie, a potem szybko do Bełchatowa i weekend z Kubą. Nie miałam czasu na nic, na spotkania z moimi starymi przyjaciółmi, na odwiedziny u mamy i taty. Po prostu byłam tym zmęczona. Nie mówiłam o tym Kochanowskiemu, bo wiem, że wtedy bym go zraniła, a tego nie chcę.
Dzisiejszy dzień też nie zapowiadał się na inny od reszty. Sen, klub, nauka, sen. I tak na okrągło przez cały tydzień. Uwielbiałam pracę w ONICO. Są tam naprawdę świetni ludzie. Terener Antiga, mój opiekun, Robert, czy nawet sam prezes klubu, który jest gotowy dać mi pracę zaraz po skończeniu studiów. Są jeszcze siatkarze, którzy są naprawdę mili i koleżeńscy. Najbardziej jednak zaprzyjaźniłam się z Kwolkiem, bo go znam najdłużej. Wiem, że nasze początki były trudne, ale jak się go bliżej pozna, to nawet jest spoko i dobrze się z nim rozmawia.
- Dzień dobry trenerze! - przywitałam się ze szkoleniowcem klubu i poszłam do mojego pokoju, który dzielę z drugim fizjoterapeutą. Była dopiero ósma, a ja byłam jedną z pierwszych osób, które pojawiły się tego dnia w klubie. Po jakiś dwudziestu minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Można? - zapytał Kwolek, opierając się framugę. Pewnie znowu miał problem z kostką. Zaprosiłam go do środka i dalej przygotowywałam się do pracy. Miałam do dokończenia trochę papierkowej roboty z zeszłego tygodnia. - Pamiętasz jaki dzisiaj dzień?
- Środa? - powiedziałam z uśmiechem, ale na pewno była środa. Tak źle ze mną jeszcze nie było.
- I? - dopytywał bardziej, ale ja niekoniecznie wiedziałam o co mu chodzi. - Dzisiaj gramy z Bełchatowem. Zapomniałaś? - cholera, faktycznie. Jak ja mogłam o tym zapomnieć? - Kiedy ostatni raz rozmawiałaś z Kubą?
- W niedzielę. - odłożyłam długopis i przymknęłam oczy, opierając się o oparcie krzesła. - Coś się zaczęło psuć między nami. - wiedziałam, że jak mu o tym powiem, on to zachowa dla siebie. Mimo, że jest przyjacielem Kuby, tak samo jak moim. - Nie kłócimy się, nie w tym rzecz. Po prostu mniej rozmawiamy i się widzimy. Tylko wiesz co jest najgorsze? Nam to nie przeszkadza. Tak jakby coś się wypaliło między nami, a my nie chcemy tego zmieniać.
- Jesteś pewna?
- Nie chcę, żeby tak było. - wyszeptałam tak, żeby on usłyszał. Brakowało mi Kochana, chciałam wrócić do tych beztroskich początków naszego związku.
- Kuba też. Pogadajcie o tym, bo niedługo może być za późno. - co miało znaczyć 'Kuba też'? Bartek z nim rozmawiał o naszej sytuacji? To było nieważne, bo musiałam jak najszybciej porozmawiać z Kochanowskim. - Wczoraj przyjechali, są w hotelu, po drugiej stronie ulicy.
- Nie mogę tak po prostu stąd wyjść. - Kwolo się uśmiechnął, co musiało oznaczać jedno. Załatwił wszystko już wcześniej.
- Dzisiaj masz wolne. - podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. - Pokój numer 16, tak na wszelki wypadek.
CZYTASZ
As serwisowy · Jakub Kochanowski
FanficAs serwisowy - idealnie zagrany serwis, którego przeciwnik nie jest w stanie dosięgnąć rękami. W sporcie jak w miłości - nie zawsze się wygrywa. Czasem trzeba odpuścić i pozwolić wygrać komuś innemu, bo trzeba przegrać, żeby wygrać. Bo to jest właśn...