Rozdział sprawdzony - 18.09.2019
- No i jak sytuacja? - zapytał mnie Fornal, zaraz po wejściu do mojego pokoju. Swoje rzeczy zostawił u siebie, a teraz przyszliśmy pogadać o naszym 'związku'.
- Nie widzę dużej różnicy, oprócz tego, że się pogodziliśmy i rozmawiamy ze sobą normalnie. No, może do teraz. - wszystko zaczęło się już powoli układać, a ja to zepsułam. Znowu to wszystko moje moja winą.
- Czemu?
- Bo od razu jak do ciebie podbiegłam to Kuba poszedł sobie gdzieś i nawet się z tobą nie przywitał, a jesteście przyjaciółmi. - cholera! Nie mogę jeszcze dodatkowo zniszczyć ich przyjaźni. - Musimy to zakończyć. Nie chcę, żeby między wami też było źle. Znacie się dłużej, a ja się pojawiłam tak nagle i zaczęłam wszystko psuć.
- Maja, po pierwsze, to nie twoja wina, okej? Zresztą to był mój pomysł. A po drugie, to gdyby Kubie nie zależało, to by z tobą w ogóle nie rozmawiał. I jeszcze jego reakcja na mój widok. Udało nam się wzbudzić w nim zazdrość. - gdyby był zazdrosny to by sobie nie poszedł tylko został.
- Albo go skrzywdzić.
- Już nie pamiętasz co zrobił tobie? Tak szybko o tym zapomniałaś? - kiwnęłam tylko głową. - No właśnie. Idę do siebie, muszę się odświeżyć po podróży. Pa!
Wyszedł, a ja szybko położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć o tym. Miał rację, skrzywdził mnie, ale ja byłam tak samo winna. Ja, na jego miejscu poczułabym się bardzo źle. Ale z drugiej strony, nie zrobiłam nic złego. Ja się tylko przywitałam z Fornalem, a on zwiał. Teraz tym bardziej mam mętlik w głowie. Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane! A do tego jeszcze dochodzi dzisiejszy mecz, który jest za jakąś godzinę i cholera! Nie zdążę. Szybko wstałam i zaczęłam się szykować. Ubrałam moją koszulkę meczową, z numerem i nazwiskiem Bieńka. Uparł się, żebym ją ubrała, a że ja nie miałam innej przy sobie to się zgodziłam. Po dwudzuestu minutach byłam już gotowa i zeszłam na dół do recepcji, żeby pani, która tam siedziała, zamówiła mi taksówkę. Po kolejnych kilku minutach mój transport przyjechał i zawiózł mnie na stadion, gdzie odbywał się mecz. Nasza reprezentacja też tam była, razem z Tomkiem.
- Cześć. - podeszłam do nich i stanąłam obok Fornala.
- Maja! Ale masz świetną koszulkę! - krzyknął Mateusz i się uśmiechnął.
- Prawda? Dostałam od takiego jednego gościa, który mi groził. - udawałam przejętą, żeby naprawdę mi uwierzyli, ale jak wiadomo, kiepska ze mnie aktorka.
- Ty naprawdę za dużo czasu spędzasz z naszym Kurasiem. - spojrzeliśmy na siebie i przybiliśmy żółwika. Nie spędzałam aż tak dużo czasu z Bartkiem, ale lubiliśmy się i mieliśmy podobne poczucie humoru, albo jego brak, ja jednak uważałam inaczej.
- A co z tobą? Byłeś już na spotkaniu AA? - powiedziałam to złośliwie, ale musiałam się jakoś odegrać na nim. Cały czas nabijał się ze mnie.
- Koniec tych kłótni, my idziemy na trybuny, a wy macie rozgrzewkę. Powiedzenia! - Fornal rozsądny jak zawsze. Chwycił mnie za rękę i po krótkim pożegnaniu, poszliśmy zająć swoje miejsca. Nie były one oddalone jakoś daleko od boiska, dlatego jeśli wygrają, a wygrają, to będziemy mogli szybko iść im pogratulować. To jest już ostatni mecz trzeciej fazy grupowej, jeśli wygramy, jedziemy na półfinały, a potem już tylko finał i obrona mistrzostwa.
W tej fazie w grupie byliśmy z Serbią i Włochami. Z tymi pierwszymi wygraliśmy gładko 3:0, a dzisiaj zostały nam tylko makaroniarze. Z tego co chłopacy mówili, do przejścia dalej, wystarczy nam tylko jeden wygrany set. Nieważne czy wygramy, czy przegramy. W szóstce trener nie wystawił Kuby, za to Mateusz już był. Mocno za niego trzymałam kciuki, bo wiedziałam jakie to ważne dla niego. Oprócz Bienka, na boisku znaleźli się Nowakowski, Kurek, Szalpuk, Zatorski, Drzyzga i Kubiak. Set zaczął się bardzo dobrze dla nas, bo prowadziliśmy już na początku spotkania. Teraz musieliśmy tylko utrzymać tą przewagę i skupić się na celu. Po dwudziestu kilku minutach wygraliśmy z Włochami, 25:14. Wynik jak z marzeń, a my wiedzieliśmy, że mamy to. Możemy walczyć o medale, o złote medale, a tym samym o obronę tytułu mistrzów świata. Po zakończeniu pierwszej części gry, trener wymienił całą szóstkę, a na boisku z pierwszego składu został tylko Mateusz. Nie liczyło się już czy wygramy, bo już to zrobiliśmy. Cały mecz trwał ponad dwie godziny, bo doprowadziliśmy do tie-breaka, którego przegraliśmy. Najważniejsze chyba było to, że zrobiliśmy co mieliśmy do zrobienia i mogliśmy lecieć do Turynu* na półfinał, a potem finał. Dzięki temu, że był tie-break, w tabeli w trzeciej fazie byliśmy na pierwszym miejscu, co znaczyło, że w półfinale na pewno nie trafimy na Brazylię, a na Stany Zjednoczone. Jest to najmocniejszy zespół na tych mistrzostwach, bo grają naprawdę dobrą siatkówkę, zresztą my też. Teraz jest czas, żeby w końcu iść im pogratulować.
- Idziemy do nich? - zapytał mnie Fornal i wstaliśmy z naszych miejsc. Szliśmy ramię w ramię z uśmiechami na twarzach. Chciałam podejść do Kuby i jemu pierwszemu złożyć gratulacje. Zauważył mnie i obdarzył mnie najpiękniejszym uśmiechem jaki miał. Ni stąd, ni zowąd pojawiła się Marta, podeszła do Kochana i mocno go pocałowała. Stanęłam w miejscu i patrzyłam jak chłopak, w którym się zakochałam oddaje pocałunek. Musiałam się stamtąd jak najszybciej ulotnić, bo bym się poryczała. - Co się stało? Maja?
- Daj mi przejść. Proszę. - spojrzałam na Tomka, który teraz patrzył na Kubę i Martę, nie chciałam, ale zrobiłam to samo. Teraz Kuba patrzył prosto na nas, a ja nie wiedziałam co robić. Widziałam tylko jak zaciska swoje pięści, a ostatnie co zdołałam zarejestrować to usta Fornala na moich. Nie protestowałam tylko oddałam ten pocałunek. Byłam zła na Kubę i chciałam się jakoś odegrać na nim, a to, że mój udawany chłopak wcześniej domyślił się co należy zrobić to już nie moja wina. Najgorsze w tym wszystkim jednak było to, że dzięki temu pocałunkowi zapomniałam na chwilę o Kubie i o tej sytuacji.
*****
*Zmieniłam trochę miejsce gdzie grali z Włochami. Naprawdę był to Turyn, ale tu będzie Warna.
CZYTASZ
As serwisowy · Jakub Kochanowski
FanfictionAs serwisowy - idealnie zagrany serwis, którego przeciwnik nie jest w stanie dosięgnąć rękami. W sporcie jak w miłości - nie zawsze się wygrywa. Czasem trzeba odpuścić i pozwolić wygrać komuś innemu, bo trzeba przegrać, żeby wygrać. Bo to jest właśn...