Mali

351 28 13
                                    

POV CLARKE

NASTĘPNA STACJA: MALI CENTRUM

Zaczęłyśmy zbierać się do wyjścia. Madi przez większość drogi spała z głową na kolanach Lexy, która bawiła się jej włosami. To był naprawdę przyjemny dla mnie widok. Długa podróż jak najbardziej się opłaciła. Pierwsze ogłoszenie jakie ujrzałyśmy na peronie to ogłoszenie o przydzielaniu mieszkań dla uchodźców. Jako takimi uchodźcami nie byłyśmy, ale uznałyśmy, że warto zawalczyć o dostanie tego mieszkania. Idąc ciemnymi ulicami Mali musiałyśmy być bardzo czujne, chociaż to prędzej my kogoś byśmy okradli.

Stanęłyśmy przed średnich rozmiarów kamienicą. Wyglądała na dość starą; na oko 50 lat. Weszłyśmy niepewnie do środka, gdzie uderzył nas zapach konwalii tak intensywny, że zakręciło mi się w głowie. Spojrzałam na rozpiskę mieszkań - pod jedynką mieszkał administrator. Thelonious Jaha. To chyba on zajmował się przydzielaniem. Skierowałam się w stronę mieszkania numer 1. Nie zdążyłam nawet zapukać, a drzwi otworzyły się i stanął przede mną wysoki, około 45 lat. Na jego twarzy zaczynał pojawiać się siwy zarost.

-Dobry wieczór, nie przeszkadzamy? - Spytałam niepewnie. Mężczyzna pokręcił głową i zaprosił nas do środka. Wystrój był bardzo minimalistyczny, w ciepłych kolorach. Meble nie wyglądały na jakoś bardzo nowe, niektóre z nich na pewno grubo przewyższały wiek mężczyzny. - Przyszłyście do mnie po mieszkanie, zgadza się? - Rozsiadł się wygodnie za biurkiem i gestem dłoni pozwolił nam usiąść przed nim.

-Tak. Ale chciałabym zaznaczyć, że nie jesteśmy uchodźcami takimi jak są przykładowo z krajów arabskich.

-Domyślam się. Podajcie mi proszę Wasze dane osobowe. Imię, nazwisko, kraj pochodzenia, data urodzenia.

-Clarke Griffin, 24 października 1996, Melbourne, Australia. Później Madison Griffin, 26 maja 2005, Sydney, Australia. Lexa? - Spojrzałam na nią. Wyglądała jakby była w zupełnie innym świecie.

-Alexandria Woods, 20 lipca 1998, Sydney, Australia. - Jej głos rozbrzmiewał w mojej głowie. Alexandria... Śliczne imię. - Dostaniemy mieszkanie?

-Musimy jeszcze sprawdzić, czy w ogóle są jeszcze jakieś wolne. Opowiedzcie mi trochę o sobie.

-Właściwie, to nie mamy ze sobą nic. Nawet ubrań na zmianę. Przypłynęłyśmy ostatnim statkiem z Wybrzeża w Australii. - Zaczęłam. - Ja interesuję się malarstwem, no ogólnie sztuką, więc mogłabym się tym zajmować i na tym zarabiać, ale też mogę pracować fizycznie, lub zajmować się domem. Madi potrzebuje edukacji, szkoły. A Lexa...

-Znajdę sobie jakąkolwiek robotę. Niczego się nie boję. Ale tak w sumie, to gotować umiem nawet dobrze. - Wtrąciła Lexa. Thelonius zapisywał coś w komputerze, po czym wyjął gruby na jakieś 20 centymetrów segregator, w którym zaczął przekładać po kolei pliki z jakimiś dokumentami. Za chwilę wyjął drugi, równie gruby segregator, z którego w niechlujny sposób wypadały ogłoszenia i zdjęcia mieszkań. Wybrał jedno ze zdjęć i pokazał nam je.

-To jedyne, jakie jest w tej chwili wolne. - Na fotografii był plan mieszkania. Malutka kuchnia i jeszcze mniejsza łazienka, w której ledwo się wszystko mieściło, a także dwa pokoje niewiele większe od kuchni. Podałam dziewczynom kartkę. Po kilku sekundach kiwnęły głową i oddały zdjęcie. - Musicie dojechać na West Passage, jakieś pół godziny drogi stąd. Podjedziemy taksówką, zdrowie nie pozwala mi prowadzić pojazdu. W drodze wyjaśnię Wam trochę na jakich zasadach będziecie tam mieszkać. Nie myślcie, że jestem jakimś prywaciarzem, który chce żerować na biednych. Po prostu mój stan zdrowia nie zawsze pozwala mi docierać do urzędu pomocy społecznej, więc pozwolili mi pracować w mieszkaniu. - Zadzwonił po taxi, zgarnął pęk kluczy z szafki i ruszył do wyjścia, a my za nim.

Bezdomna /ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz