Rozdział 3

577 58 30
                                    

— Wysiadka! — Odrzekł z ponurą miną węgierski kierowca

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Wysiadka! — Odrzekł z ponurą miną węgierski kierowca. Krótkie czarne włosy, blada cera, błękitne oczy, zapach tanich perfum oraz maskotki na oknie. Dwa różowe misie. Po tym, oraz słuchanej przez niego muzyce, wnioskuję, że ma dwójkę dzieci — córki — oraz żonę (trochę zbyt wymagającą, niż by się spodziewał).

Ciekawe.

A podobno nie ocenia się ludzi po okładce.

Zapłaciłem mu należytą kwotę i wysiadłem z auta zabierając swoje rzeczy. Nie było ich dużo — wszystko zawsze załatwiam na miejscu. W sumie wziąłem tylko małą czarną walizkę.

Mężczyzna wysadził mnie w parku, lecz to nie on był moim głównym celem. Kierowałem się do hotelu oddalonego o kilka ulic. W tym momencie nie wiem już, czy była to kwestia bezpieczeństwa, czy po prostu nauki Fury'ego wreszcie zaczyny przynosić skutki. Ale to nie ważne. Ważne, że jestem na miejscu, a spacer nie zajął mi wiecej niż siedem minut.

Gdy byłem już w hotelowym przedpokoju podszedłem do lady i spojrzałem na kobietę. Recepcjonistka, niewysoka blondynka z ciemnymi oczami. Całkiem ładna, jednak nie w moim typie. Może to włosy, a może charakter. Była trochę nieśmiała, co jest dosyć ironiczne, biorąc pod uwagę zawód, który wybrała.

— Dzień dobry. Clint Bortanovski. — Powiedziałem z dobrze udawanyn akcentem. Nigdy nie byłem dobry w wymyślaniu fałszywych nazwisk. Myślę, że to widać.

Kobieta uśmiechnęła się i podała mi klucz do pokoju z numerem sto osiemdziesiąt dwa. Oczywiście towarzyszył mu dość ciężki drewniany wisiorek z rzeźbą jakiegoś buta.

Nie rozumiem Węgrów.

— Dziękuję. — Odpowiedziałem jej ciepło i ruszyłem w kierunku windy. Niby bohater, niby mięśnie, a tak naprawdę jestem leniwy jak cholera.

Wpakowałem się do tego ciasnego, ruchomego pomieszczenia i nacisnąłem przycisk prowadzący na odpowiednie piętro. W pewnym momencie do moich uszu dotarła chwytliwa, ale prosta muzyka grana przez obecne tu głośniki. Jakaś kobieta śpiewała po węgiersku, więc nawet nie wsłuchiwałem się w tekst. I tak nic bym z niego nie zrozumiał. W przeciwieństwie do innych moich kolegów po fachu, ja nie uczę się języka danego kraju, do którego jestem wysłany. Zamiast zachowywać się jak tutejszy i wzbudzać podejrzenia na każdym kroku, po prostu udaję, że przyjechałem w sprawach zawodowych. Jest to po części prawda, dlatego każde kłamstwo jest tak perfekcyjne.

Jak widzicie, moje lenistwo może być opłacalne.

A to kolejny jego przykład.

𝘽𝙪𝙙𝙖𝙥𝙚𝙨𝙩 | clintasha auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz