Rozdział 21

324 43 5
                                    

Mężczyzna podszedł do mnie ze strzałami w ręku i cierpliwie jak za każdym razem powoli mi je wręczył

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mężczyzna podszedł do mnie ze strzałami w ręku i cierpliwie jak za każdym razem powoli mi je wręczył.

Już po kilku próbach zaatakowania drzewa precyzyjnie nauczyłam się obsługiwać jego łuk, jednak chciałam sprawdzić jego próg wytrzymałości i podobno anielską cierpliwość.

Z resztą anielską cierpliwość powinien posiadać każdy, który próbuje się do mnie zbliżyć, więc ta cecha u Bartona musi być wysunięta na podium.

Nagle gdy już miałam chwycić strzały do ręki Clint zatrzymał się i skierował swój wzrok na mój nos. Dokładniej jego czubek. Nie wiedziałam czego się spodziewać, blondyn był nieprzewidywalny.

Zmarszczyłam czoło reagując tym samym na jego dziwaczne zachowanie. Wszystko jednak nabrało sensu gdy rozgrzana dłoń Bartona znalazła się na moim policzku, a kciuk przejechał wzdłuż nosa.

Delikatnie uniósłam podbródek i na milimetr opuściłam powieki. Clint zabrał dłoń i uniósł głowę do góry, a w momencie gdy skomentował aktualny stan pogody moim ciałem wzdrygnął dreszcz.

Możliwe, że z powodu temperatury, ale możliwe też, że to wina jego dłoni.

Nie wiem czy chcę wiedzieć co dokładnie się do tego przyczyniło.

Rozchyliłam swoje sine wargi, a Clint przeniósł na nie wzrok. Chyba dotarło do niego, że coś jest nie tak, bo zdjął swoją kurtkę i zarzucił na mnie.

Wzięłam wdech, gdy zamek, za który pociągnął powoli przesuwał się ku górze. Spojrzałam w jego oczy.

Piękne, błękitne jak bezchmurne letnie niebo, po którym z radością przelatują ptaki wyśpiewujące melodię, która zdążyła już zawładnąć moim sercem. Delikatnie srebrne, jakby odbijało się w nich tysiąc monet, a gdy jest zły przybierają kolor wzburzonego morza. Ciemnego i niebezpiecznego sztormu. Oczy te ciągle wpatrywały się we mnie z podziwem i szacunkiem.

Głowa lekko opuszczona, a suche usta rozchylone. Przepływał przez nie cichy i spokojny oddech. Najbardziej kojący jaki kiedykolwiek usłyszałam, jaki czułam.

Przusunełam się do niego bliżej, by móc się jeszcze lepiej przyjrzeć.

Swoją dłoń delikatnie ułożyłam pod jego brodą i przyciągnęłam do siebie czule, rozpoczynając krótki pocałunek. Odsunąłam się i złapałam z nim kontakt wzrokowy.

— Lubię Cię — Prawie wyszeptałam te słowa. Clint tylko się uśmiechnął i przysunął się całując mnie jeszcze raz. Wygodnie położyłam dłonie na jego karku.

— Przyjaźnimy się prawda? — Jego głową wylądowała w zagłębieniu mojej szyii. Dla osoby trzeciej odpowiedź na to pytania wydałaby się wręcz oczywista.

Całują się, mieszkają razem, zawsze do siebie wracają...

Niestety dla mnie to nie było normalne. Odpowiedź "nie" byłaby czystym kłamstwem, jednak "tak" nie przechodzi mi przez gardło.

Wzięłam głęboki oddech godząc się że swoimi uczuciami. Już nie jestem sama. Wreszcie jestem dla kogoś ważna.

— Tak

__________ ____ __  _ _   _   _      _

Postanowiliśmy wyruszyć na miasto, a głównym celem tej wyprawy był rażący w oczy brak jedzenia w lodówce.

Oczywiście mogłabym wyruszyć sama, ale Clint-Dżentelmen nie wypuściłby mnie z domu. Całe szczęście zadziałało to odwrotnie, bo nie zniosłabym świadomości, że kupuje mi jedzenie i jestem od niego zależna.

Rozmawiając weszliśmy do pierwszego lepszego sklepu przechodząc obok kilku ludzi z ochrony. Nie znają mnie, jeszcze nie wiedzą z kim mają doczynienia

Zaczęliśmy kierować się do regałów z nabiałem, po kolei wrzucając do koszyka najtańsze produkty. To samo z mięsem, pieczywem, napojami. Nim się zorientowaliśmy nasz koszyk był pełny.

Nie jestem stereotypową kobietą i nie przepadam za zakupami, więc Barton cieszył się, że uwinęliśmy się w góra siedem minut.

Stanęliśmy w kolejce do kasy, a ja sięgnęła jeszcze po jakieś gumy do żucia. Ustawiłam się przodem do agenta i piętnaście centymetrów różnicy wzrostu było teraz dość mocno zauważalne.

— Płacimy po połowie. — Oznajmiła tym samym unikając kolejnej przesłodzonej gadki małżeńskiej. Wolę być niezależna. — Jeśli Ci nie pasu-

Przerwałam gwałtownie i rozszerzyłam oczy z oburzeniem otwierając usta.

Ktoś klepnął mnie w pośladek, gwiżdżąc przy tym zachwalająco i to na pewno nie był Clint.

𝘽𝙪𝙙𝙖𝙥𝙚𝙨𝙩 | clintasha auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz