Rozdział 28

259 40 7
                                    

Obudziło mnie typowe jasnoniebieskie światło emitujące od Laptopa oraz Clint szepczący jakieś ciche przekleństwa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obudziło mnie typowe jasnoniebieskie światło emitujące od Laptopa oraz Clint szepczący jakieś ciche przekleństwa. Mogłabym tak wstawać codziennie.

Z nim, a nie jak kiedyś.


Samotnie.

I gdyby nie fakt, że było dopiero po trzeciej byłoby idealnie.

Otworzyłam zaspane oczy i spojrzałam na niczego nie świadomego mężczyznę.

— Co ty do cholery robisz? —Zapytałam z dobrze słyszalną litością w głosie. — Szybko spojrzał w moją stronę i zamknął komputer. Chyba wreszcie coś mu się udało, a wulgaryzmy były ze szczęścia. — Barton co do ku-

— Kocham Cię — Powiedział tylko i podszedł do mnie. Złapał mnie za nadgarstek, więc zmuszona byłam się podnieść.

— Dobrze wiesz, że nie chcę, żebyś tak mówił. — Zamknęłam oczy zabierając dłoń. — Miłość jest dla dzieci i dla słabych. Ja nie jestem żadnym z nich więc nie występuje u mnie pod żadną postacią. Przykro mi, że się we mnie zakochałeś.... — Odpowiedziałam smutno spoglądając mu głęboko w oczy. — Jesteś wart kogoś znacznie lepszego niż ja.

— Natalia... — Podgramolił się do mnie i ujął moją twarz w dłonie. Musnął moje wargi swoimi łącząc nasze usta w leniwym pocałunku. — Szkoda, że nie odwzajemniasz tego uczucia, ale... Nie przeszkadza mi to. Ważne, że jesteś przy mnie. — Przytuliłam go i poczułam jak w momencie zostaję zamknięta w stalowym uścisku. Kiedy to robi czuję się tak bezpiecznie, czas i miejsce nie mają znaczenia.

Mam wrażenie, że znowu mam rodzinę.

— Wiesz, dlaczego byłem taki szczęśliwy? — Zapytał po dłuższej chwili. Uniosłam wzrok, a moją twarz rozjaśnił uśmiech.

— No, pochwal się.

— Chciałbym, abyś przyłączyła się do T.A.R.C.Z.Y.

I wtedy wszystko we mnie umarło. Czas zatrzymał się w miejscu, oczy straciły zdolność widzenia. W głowie szum i głos niesłyszany od tak dawna.

Wspomnienia.

__________ ____ __  _ _   _   _      _

— Twoj cel to Steven Rogers zwany  również jako Kapitan Ameryka. — W momencie, gdy usłyszałam słowa Dreykowa, mojego... Przełożonego? Oprawcy? Najgorszego człowieka, jakiego w życiu spotkałam, ale muszę się go słuchać? Tak... To chyba to... przede mną wyswietliły się wszystkie zdjęcia i dokumenty nagromadzone wcześniej przez Czerwony Pokój na temat wspomnianego na początku nadczłowieka.

Przeleciał film dokumentalny, seria zdjęć, kilka wywiadów i długi tekst, który szybko przyswoiłam.

— Zostaniesz do niego wysłana, gdy będzie odbywał pojedynek z Hydrą. — Nie uraczył mnie swoim spojrzeniem. — Proponuję, żebyś podszyła się pod jedną z uprowadzonych ofiar i w momencie, w którym niczego nie będzie się spodziewał zaszła go od tyłu. Jeśli on cię nie wykończy my to zrobimy, więc pamiętaj. Umrzesz ty albo on.

Kiwnęłam głową tym razem łapiąc z nim kontakt wzrokowy.

— Zrozumiałam. — Odpowiedziałam stanowczo i zajęłam poprzednie miejsce. Pozwolenie na opuszczenie sali dostawałam tylko, gdy wszyscy "ważni" już ją opuścili. Bez marudzenia, siedząc lub stojąc z wiecznie poważną miną. Tak jak zazwyczaj każą nam żyć.

W Czerwonym Pokoju.

𝘽𝙪𝙙𝙖𝙥𝙚𝙨𝙩 | clintasha auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz