5. „No dalej gazelko."

1.1K 43 0
                                    

Naomi

Szykowałam się na wyjście z James'em. Ubrałam na siebie niebieskie spodnie z dziurami i szarą bluzę. Dziś była dość nieciekawa pogoda. W trakcie robienia makijażu ktoś zapukał do moich drzwi.

- Wchodzić!- krzyknęłam tuszując rzęsy.

Ktoś podszedł i usiadł na łóżku. Zobaczyłam go w lustrze. Jake. Serce od razu mi przyspieszyło na wspomnienie dzisiejszej nocy. Ten pocałunek był niezwykły, a zarazem przypadkowy. Byliśmy pod wpływem alkoholu. Nerwowo przegryzłam wargę nadal nie odwracając głowy.

- Co cię do mnie sprowadza?- zapytałam chowając tusz do szuflady.

- To co się wydarzyło wczoraj nie miało mieć miejsca..- zaczął.

- Spokojnie. Wiem.- odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.

- Nami to nie jest śmieszne. Nikt nie może o tym wiedzieć, tym bardziej Hannah.- mruknął zmartwiony.

- Człowieku wyluzuj. Ty masz dziewczynę, ja kogoś z kim również może się udać.- stwierdziłam. Udawałam. Byłam cholernie dobrą aktorką.- Nikomu nie powiem. Twój sekret jest u mnie bezpieczny.

- Masz kogoś?- zapytał podnosząc jedną brew.

- Nami?- zapytałam zdziwiona.

- Wymyśliłem skrót do twojego imienia.- wyjaśnił mierząc mnie od góry do dołu. Gdy dotarł do twarzy jego lewy kącik ust skierował się ku górze.

- Rozumiem.- uśmiechnęłam się odłączając telefon od ładowarki.- A odpowiadając na twoje pytanie to tak. Właśnie wybieram się na spotkanie z nim.

- A, no to powodzenia.

- Dziękuję. Idziesz?- wskazałam na drzwi, a on wstał.

Trochę jednak mi się spodobał...
Zresztą Naomi. To kolega twojego brata... kolejny idiota.

***

Stałam przy wejściu poszukując wśród ludzi James'a. Spóźniał się już pięć minut. Miał u mnie minus.

Gdy w końcu przyszedł przytulił mnie i zaproponował pójście na jedzenie. Oczywiście musiał być jakiś problem. Ja lubię McDonald'a on KFC. Tfu.

- To ja pójdę i sobie zamówię, a ty stój w swojej kolejce.- zaproponowałam unosząc brew.

Przytaknął głową na zrozumienie, a ja odeszłam. Stanęłam przy urządzeniu, aby szybciej zamówić żarełko. Jak zwykle McZestaw. Gdy odebrałam go zajęłam stolik zaczynając jeść.

James dołączył do mnie chwile później ze swoim zestawem. Po posiłku stwierdził, że musi iść na zakupy. Weszliśmy do jego ulubionego sklepu. Siedzieliśmy tam dłuższy czas, bo nie mógł się zdecydować, które spodnie wziąć.

Chłopak mimo wszystko dalej mi się podobał. Był inteligenty, miły, zabawny. Prawie mój ideał.

Kiedy skończyliśmy w końcu zakupy opuściliśmy galerie. Czarnowłosy zapalił jednego papierosa. Poczęstował mnie. Zabrałam. Theo mnie zabije.

- Jakie masz jeszcze plany na dziś słodka?- zapytał patrząc na mnie.

- Nie wiem. Wieczorem w domu pewnie zastane czwórkę idiotów chyba, że wybiorą się na imprezę, a ty?

- Idę do moich ziomków.- wzruszył ramionami.- Chlanie, palenie.

- Rozumiem.- odpowiedziałam zaciągając się dymem papierosowym.

Postaliśmy tak chwile, następnie ruszając na spacer. W kwiaciarni po drodze James kupił mi tulipana. Nie przepadałam za tymi kwiatami, ale liczy się gest.

Because, I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz