Zielonowłosy siedział na budce na dachu najwyższego budynku w mieście. Oczy miał zamknięte, wiatr delikatnie rozwiewał poły jego rozpiętej marynarki. Siedział z nogami spuszczonymi, rękami popierał się za plecami. Na jego twarzy gościł uśmiech. Uśmiech człowieka zmęczonego. Ale zadowolonego. Człowieka, który spełnił swoje marzenie i osiągnął wszystkie cele. Zaraz obok niego siedzieli jego wspólnicy. Każdy z nich czuł się spełniony. Ich misja została wykonana. Zakończona powodzeniem. Zrobili to, co chcieli. Sakura zmniejszyła wszystkie trupy do rozmiarów molekularnych, pozbywajac się raz na zawsze bohaterów. Na początku będzie o tym głośno, jednak gdy nie wrócą sprawa przycichnie. Na tym opierał się ostatni etap planu. Na naturalnym wymazaniu pamięci o bohaterach
-To już koniec, szefie? - chłopak otworzył jedno oko, jednak zanim zdążył się odezwać, przerwał mu inny głos
-Tak, to koniec. Wasz koniec - zielonowłosy natychmiast spojrzał w stronę, z której dochodził dźwięk. Nie znał tego głosu. Więc był to ktoś obcy. Spojrzał na płaszczyznę dachu. O barierki zabezpieczające opierała się dziewczyna. Ubrana była w glany, czarne, dopasowane spodnie z wysokim stanem, włożoną do nich przylegającą koszulkę na ramiączkach i czarną, skórzaną kurtkę. Ciemne włosy miała spięte wysoko w kucyk. Ręce miała skrzyżowane na piersiach, a na paznokciach połyskiwał jej czerwony lakier. Promienie zachodzącego słońca odbijały się w zielonych jej oczach, nadając im drapieżny wygląd. Nie były to te same oczy co u Izuku. Były o wiele poważniejsze. Były realne. Nie było w nich cienia zawahania. Dziewczyna odbiła się nogą od barierki i stanęła wyprostowana, zaczepiając kciuki o kieszenie spodni
-Witaj, Midoriya Izuku. Przykro mi, ale to nasze pierwsze i ostatnie spotkanie
-Kim jesteś?
-W tej chwili nie jest to ważne. Dotychczas biernie się przyglądałam twoim poczynaniom, jednak, szczerze mówiąc, znudziło mi się. Ale nie zrozum mnie źle. Podoba mi się twój sposób myślenia. Twoje decyzje są niesamowite. Całkowicie cię popieram w tym co robisz - z każdym kolejnym słowem dziewczyny, zielonowłosy coraz bardziej marszczył brwi. Starał się na bieżąco analizować to, co się właśnie dzieje
-Jednak nie podoba mi się pewna sprawa - to zdanie zainteresowało chłopaka. Nie znał tej dziewczyny, nic o niej nie wiedział, ale jednak ona zdawała się posiadać niesamowicie bogatą wiedzę na jego temat
-Jaka sprawa? - nie mógł się powstrzymać przed zadaniem tego pytania. To było silniejsze od niego. Jakby jakaś siła zmuszała go do tego
-Pozbyłeś się bohaterów. Jednak nie quirk
-Na pozostałych przyjdzie pora - dziewczyna zacmokała z niezadowoleniem
-Oj nie nie. Właśnie to mi się nie podoba mój drogi. Mam dość patrzenia na twoje poczynania. Jasne, bardzo ładnie pozbyłeś się bohaterów jednak to tylko maskowanie problemu. Pozbycie się os zaczynasz od likwidacji gniazda, a nie pojedynczych osobników. Znudziło mi się bierne obserwowanie. Pora przejąć sprawy we własne ręce
-Co zamierzasz zrobić?
-Czy to nie oczywiste? Pozbyć się quirk z tej rzeczywistości - zielonowłosy rozumiał coraz mniej. Nie pojmował tej dziewczyny. Nie był w stanie przewidzieć jej ruchów.
-Nie o to pytałem
-Wiem. Chcesz wiedzieć jak - kiwnął głową. Czuł się jak dziecko, jednak intrygowała go ta nieznajoma. Było w niej coś dziwnego. Reszta jego ludzi z zainteresowaniem przysłuchiwała się tej wymianie zdań
-Więc odpowiem ci. Chociaż z twoim umysłem już dawno powinieneś to wiedzieć. Jesteś Rycerzem Śmierci. A wiesz co to znaczy? Od samego początku to Rycerze byli źródłem quirk. Bez Rycerzy quirk nie ma prawa istnieć. Umrze Rycerz, umrze każdy, kto ma quirk. To właśnie zrobię. Zabiję cię - ludzie Izuku natychmiast wstali, gotowi bronić szefa. Jednak krótkie warknięcie dziewczyny pokrzyżowało ich plany
-Siad - wszyscy posłusznie spełnili rozkaz
-Co ty im zrobiłaś?!
-Kazałam usiąść. Nic więcej. Wróćmy do tematu. Jesteś ostatnim Rycerzem Śmierci. Jesteście bardzo kłopotliwi. Jak umrzecie, natychmiast odradzacie się w nowym ciele - dziewczyna pokręciłam głową z rezygnacją
-Więc zabicie mnie nie ma sensu. I tak będzie jakiś Rycerz. Nie pozbędziesz się quirk
-Chyba coś ci umknęło. Powiedziałam "jak umrzecie", a nie "jak zostaniecie zamordowani". To różnica. Odradza się ten, kto umrze śmiercią naturalną. Tobie nie będzie to dane. Umrzesz ty, umrze quirk. A także wszyscy jego posiadacze. Nie uważasz, że to cudowny plan? - chłopak nie wierzył własnym uszom. To, co słyszał, wcale mu się nie podobało
-Ty też masz quirk! Jeśli mnie zabijesz, zabijesz też siebie - odpowiedział mu śmiech
-Ja? Quirk? Masz na myśli fakt, że posłuchali moich poleceń? To nie quirk. To władza - dziewczyna uśmiechnęła się drapieżnie. Wystawiła dłoń w kierunku zielonowłosego. Pojawił się w niej pistolet
-Gotowy na śmierć, Rycerzu Śmierci? - chłopak tylko gniewnie wpatrywał się w lufę broni
-Kim ty do cholery jesteś?! - dziewczyna uśmiechnęła się. Delikatnie
-Autorką - odgłos wystrzału dało się usłyszeć w całym mieście.
THE END
Epilog Epilogu:
W tamtej chwili świat na chwilę zamarł, by potem ruszyć normalnym rytmem. Ludzkość szybko uzupełniała braki w liczebności, na nowo opanowali glob. Nie byli już jednak Bohaterami. Byli kimś lepszym, byli ludźmi. Nie było podziałów na słabych i silnych. A przynajmniej nie w tym kontekście. Z łatwością dostosował się do nowych warunków. Dziewczyna spojrzała chwilę na świat, który właśnie stworzyła, po czym ugięła kolana i wyskoczyła w powietrze. Zawsze chciała to zrobić, spojrzeć na świat z takiej perspektywy. Ułamek sekundy później zniknęła, by leniwie otworzyć oczy i zerknąć przelotnie na ekran komputera. Wcisnęła Enter. Rozdział był gotowy. Pogłaskała psa, który ewidentnie domagał się jej miłości i uwagi.
- No już, już. Koniec tego dobrego. Skończyłam tę książkę - zerknęła przelotnie na inne otwarte dokumenty, a potem na stos papierów na biurku. Mimowolnie się uśmiechnęła. Czekało ją jeszcze sporo roboty, jesli chciała wyrobić się z pracą do końca roku.
CZYTASZ
Rycerz Śmierci II - Apogeum Zła ¦¦ Villain Deku
FanfictionZgodnie z tytułem, druga część "Rycerza Śmierci". Czy pozory, które stworzył, utrzymają się, czy też Izuku sam je obali?