Rozdział 29

251 8 0
                                    

- Co ? - Matteo spojrzał zaskoczony na Blondynkę - Myślałem, że rodzice zostawili Cię u ciotki i zniknęli. Po co więc miałaby Ci dawać nowe imię ?

- Skarbie - Dziewczyna wzięła go za rękę - To wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane. Musisz mi zaufać i uwierzyć we wszystko co powiem.

Choć sceneria była pięknie romantyczna jak z filmu - ciepłe, słoneczne popołudnie w Buenos Aires, park, zieleń, słońce, błękitne niebo i ławka, ich wyjątkowa ławka - rozmowa którą para odbywała miała daleko od romantyzmu. Był to bardziej thriller. Od tej rozmowy zależało wszystko. Czy dziewczyna się odważy, czy chłopak zrozumie, uwierzy jej, zaakceptuje. Czy mimo to będzie ją kochał i będą mogli być razem, czy prawda wszystko zepsuje.

- Ufam Ci kochanie - zapewnił Matteo - Po prostu to takie dziwne... Hope... Piękne imię, ale to dziwne...

- Wiem - pokiwała głową - Trudno to wszystko wyjaśnić, ciężko mi... Ale spróbuję...

Blondynka bardzo się denerwowała. Miała chłopaka, przyjaciół. Osoby na których jej zależało, ale które nie znały prawdy, jej prawdziwej tożsamości. Bała się, że zostanie sama gdy prawda wyjdzie na jaw.

- Moi rodzice dali mi na imię Hope, no wiesz nadzieje... Że jestem nadzieją dla rodziny - uśmiechnęła się lekko - Nazywają się Hayley i Klaus... Mieszkają w Nowym Orleanie...

Starała się powoli, ostrożnie dobierać słowa. Krok po kroku odkrywać coraz większy rąbek tajemnicy, zbliżać się do odkrycia całej prawdy. To co powie mogło, a właściwie na pewno zmieni wszystko.

- To daleko stąd... - odrzekł Matteo - Nie rozumiem dlaczego nagle się zjawili i czemu masz inne imię...

- Kochanie, to naprawdę trudne - powiedziała Ambar - Mógłbyś nie przerywać, proszę ? Powiem Ci wszystko, wszystko wyjaśnię. Tylko mnie wysłuchaj.

- Dobrze, spokojnie - pogłaskał ja po dłoni Brunet - Nic co powiesz, nie zmieni tego co do Ciebie czuję.

Dziewczyna miała wielką nadzieję by tak było, ale nie mogła być pewna. On też nie...

- Rodzice wysłali mnie tu ponieważ tak gdzie mieszkałam z nimi, było niebezpiecznie... Nie porzucili mnie, tylko chcieli bym była bezpieczna... Sharon, Alfredo nie są moją rodziną, nie łączą mnie z nimi więzy krwi, to rodzice wymyślili Ambar Smith, inne imię bym była bezpieczna...

Balsano uniósł brwi ze zdziwienia. Kto robi coś takiego ? Historia stawała się coraz bardziej dziwna i nieprawdopodobna, a to nie był koniec.

- Posłuchaj - spojrzała mu w oczy - Możesz mi nie uwierzyć, pomyśleć, że zwariowałam, ale wszystko co teraz Ci powiem to prawda. I liczę, że jednak uwierzysz... Znasz mnie, wiesz kiedy kłamię i wiesz, że w tak ważnej sprawie bym Ciebie nie okłamała...

Brunet kiwnął głową, więc kontynuowała choć ze zdenerwowania jej serce biło jak oszalałe.

- Mój tata, Klaus Mikealson... On nie jest zwykłym człowiekiem... Jest pierwotnym wampirem... Pierwszym wampirem na świecie, a jednocześnie hybrydą... Pół wampirem, pół wilkołakiem... Moja mama Hayley Marshall jest alfą wilkołaków półksiężyca, a jednocześnie także hybrydą... Co sprawia, że ja też nie jestem zwyczajna... Mam  w sobie geny wilkołaka, wampira, a także czarownicy... Po mojej babci, która wynalazła czarną magię... A to znaczy, że umiem czarować...

Matteo słuchał jej z niedowierzaniem. To musiał być żart. Magia, wampiry to nie istnienie, nie w prawdziwym życiu. Ambar na pewno nie jest czymś takim... Ale patrząc w jej oczy widział, że mówi szczerze... Mówiła o rodzicach, nie mogła kłamać, nie w tak ważnej sprawie, widział przecież jak bardzo to przeżywa...

Co więc było prawdą ?

Dark Side of The Truth - Soy Luna x The Originals  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz