Rozdział 35

249 10 0
                                    

Następnego dnia Hope samotnie wyszła z domu chcąc pozwiedzać Nowy Orlean, przypomnieć sobie to wszystko, pooddychać tym powietrzem, wchłonąć na nowo atmosferę Nowego Orleanu. Zwłaszcza po tej rozłące rodzice byli nieco nadopiekuńczy, ale była nastolatką i umiała postawić na swoim. Poza tym była przecież najsilniejszą osobą na świecie, jedyną trybrydą. Mogła pokonać każdego, a nawet mała szansa, że ktoś by chciał jej zrobić. Nikt nie miał wątpliwości, że jeśli tylko spadnie włos jej z głowy, to Klaus za to zemści się o stokroć razy mocniej.

Także Blondynka beztrosko chodziła po mieście rozglądała się po znajomych ławkach, zatrzymywała się przy straganach gdzie ludzie jak i czarownice sprzedawali różne drobiazgi. Czuła się wolna i szczęśliwa podczas tego spaceru. Była w domu, na swoim miejscu. Tu gdzie się urodziła, gdzie spędziła całe życie, gdzie mogła być sobą, wyjątkową, jedyną trybrydą. Czuła się szczęśliwa, ale nie zapomniała o tym co zostawiła za sobą. Chociaż próbowała nie myśleć o tym non stop by nie cierpieć, to gdzieś w głowie wciąż miała myśli o Matteo.

- Hope ?

Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos, odwróciła się i zauważyła dwójkę znajomych osób. Marcel Gerard, wampir, przyjaciel Klausa. Nie raz ją wspierał, a nawet ratował. A także Davina Clarie, a właściwie Mikealson. Przyjaciółka Marcela, a także żona wujka Kola.

- Cześć - powiedziała radośnie dziewczyna podchodząc do nich.

- Nareszcie wróciłaś - powiedział Marcel i przytulił ją mocno.

Łączyła ich wyjątkowo więź. Marcel był dla niej jak wujek,  a może starszy brat. Choć oczywiście był starszy o wiele setek lat. To on uratował ją tuż po narodzinach przed czarownicami i przez całe życie był gdy tego potrzebowała. To się nie zmieniło, nadal mogła na niego liczyć. Kochała go jak członka rodziny.

- Tęskniłam - powiedziałam.

- Mam nadzieję, że za mną też - powiedziała Davina i teraz to ona przytuliła Dziewczynę.

- Jasne, że tak - powiedziała Blondynka - Cieszę się, że znowu tu jestem.

- Jak było na zesłaniu ? - zaśmiał się Marcel.

- Nie było źle - odrzekła Hope - Poznałam przyjaciół i... em... Mam chłopaka.

- Koniecznie musisz mi wszystko opowiedzieć - powiedziała z uśmiechem Davina.

Ona też była trochę starsza od Hope, ale dobrze się rozumiały. Obie były przecież czarownicami z francuskiej dzielnicy, a to znaczy, że urodziły się z krwią na rękach. Davina była silną, potężną i odważną czarownicą. Wiele razy pomagała Hope, czarowały razem, uczyły się. Dla Daviny nie było rzeczy niemożliwych i to bardzo podobało się Hope. Liczyła, że gdy teraz wróciła do wrócą do wspólnego praktykowania magii.

- Co ? Hope Mikealson ma chłopaka, i co na to Twój tata ? - spytał z rozbawieniem Marcel.

- Nie zabił go więc chyba jest dobrze - zaśmiała się Nastolatka - Był zbyt przejęty tym, że znowu się spotkaliśmy i nie zdążył się o to porządnie zezłościć.

- To jakiś sukces - powiedziała Marcel.

Każdy wiedział, że Klaus bywa porywczy, zbyt impulsywny i zazdrosny. Zwłaszcza jeśli chodziło o jego małą córeczkę, ale to dlatego, że tak bardzo ją kochał.

- Wspaniale było znowu Cię zobaczyć - powiedziała Davina - Musimy się umówić na jakąś kawę, albo trochę magii.

- Koniecznie - uśmiechnęła się Hope.

Nie mogła się już doczekać. Tu też miała swoje życie, znajomych, swoje sprawy. Dzięki temu mniej tęskniła, nie bolało tak bardzo. Była szczęśliwa mimo, że nie było obok Matteo, ale wiedziała, że jest przy niej w inny sposób. Jest w jej sercu.

- Nie zapomnij o mnie - dodał Marcel.

- Nie da się - odrzekła Nastolatka - Jeszcze nie raz się spotkamy.

Miała przed sobą wiele czasu, wiele możliwości. Tak właśnie chciała myśleć. Chciała cieszyć się z tego, że zna prawdę, że jest z sobą, w domu, z rodziną. Że am tu znajomych, plany, swoje sprawy. Chciała być szczęśliwa.

Dark Side of The Truth - Soy Luna x The Originals  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz