Rozdział 34

250 11 0
                                    

* Nowy Orlean * 

- Jesteśmy w domu Hope - powiedział Klaus.

Ich podróż powrotna do domu właśnie dobiegła końca, bo stali już na ziemi Nowego Orelanu pod drzwiami rezydencji Mikealson. Miło było rozmawiać z rodzicami podczas lody z Buenos Aires do Nowego Orleanu, patrzeć na chmury i cały świat z góry, a potem zobaczyć znów miasto w którym się urodziło. Blondynka była bardzo podekscytowana, już za chwilę miała otworzyć drzwi do swojego starego jak i nowego życia. Miała wrócić na swoje miejsce, tak gdzie jest jej rodzina.

- Gotowa ? - spytała Hayley i położyła rękę na ramieniu córki.

- Tak - powiedziała Dziewczyna i otworzyła drzwi.

Cała trójka weszła do środka, gdzie czekał na nich już komitet powitalny. Wszyscy nie mogli się doczekać tej chwili. Była tam Rebekah, Elijah, Kol, Freya. Cała rodzina w komplecie. Nareszcie po tylu przejściach znów mogą być razem.

- Witaj w domu Hope - jako pierwsza odezwała się Freya i podeszła by przytulić bratanicę.

Blondynka wciąż była lekko oszołomiona tymi wszystkimi zmiana, ale szczęśliwa. Czuła, że jest tam gdzie być powinna. Ze swoją rodziną, bo to przecież największa wartość. Z taką samą tęsknotą i radością uścisnęła ciocię Freyę, a potem Rebekah.

- Nawet nie wiesz jak wszyscy za Tobą tęskniliśmy - powiedziała Blond włosa pierwotna.

- Ja też tęskniłam - powiedziała Hope rozglądając się - Za wami, za tym miejscem, za wszystkim.

Hayley i Klaus pozwolili reszcie rodziny nacieszyć się powrotem Hope, a sami przyglądali się tej rodzinnej scence z boku. Byli szczęśliwi, że ich córka znowu jest w domu, że są rodziną jak kiedyś i teraz już nie pozwolą by cokolwiek to zniszczyło.

- Ważne, że już wróciłaś do domu i rodzina znowu jest razem - odrzekł Elijah.

Jak zawsze poważny, w nienagannym garniturze, ale on także bardzo cieszył się z powrotu bratanicy.

- Na pewno teraz będzie tu trochę ciekawiej - odrzekł jak zwykle pogodnie Kol.

Każdy z nich był inny. Elijah był rozsądny i elegancki, Kol szalony i pewny siebie, Freya była odważna i uparta, Rebekah to silna romantyczka. I oczywiście Klaus, człowiek o wielu twarzach, zła hybryda, kochający ojciec. I Hayley, alfa wilkołaków, wspaniała matka. Wszyscy bardzo różnili się od siebie, ale razem tworzyli rodzinę.

- Na pewno jesteś zmęczona po podróży - powiedziała Hayley podchodząc do córki - Może idź do pokoju i odpocznij trochę.

- Zwłaszcza, że wieczorem będziemy świętować Twój powrót do domu - dodał z uśmiechem Klaus.

W tej chwili nie liczyło się to,  że są wampirami, hybrydami, że niektórzy z nich żyją już setki lat i mają mnóstwo krwi na rękach. Liczyło się, że są razem, że są rodziną. Wszyscy cieszyli się z ponownego zjednoczenia.

- Dobrze, a więc będę u siebie - powiedziała Blondynka.

Popatrzyła po twarzach zebranych tu osób. Każdy przyszedł tu dla niej, czekali na nią, tęsknili, kochali. To miłe, wspaniałe uczucie. Ale to też odpowiedzialność i presja by nie rozczarować tak wielu osób, które ją uwielbiają.

Uśmiechnęła się i weszła na schody by dojść do swojego pokoju. Wszystko było tak znajome, spędziła tu przecież całe swoje życie. Ale z drugiej strony było takie nowe, bo na chwilę o tym wszystkim zapomniała.

Będąc już w swoim pokoju, pierwszym co zrobiła było wyjrzenie przez okno. Uśmiechnęła się. Uwielbiała wyglądać przez okno na ulice Nowego Orealnu, to miasto tętniło życiem, zawsze coś tu się działo. 

Potem powoli rozglądała się  po pokoju, otwierała szafki i szufladami, przypominając sobie wyraźniej każdy detal, szczegół, każde wspomnienie.

Przerwało jej pukanie do drzwi.

- Proszę !

- To tylko ja - powiedziała Rebekah wchodząc do środka - Wiem, że to będzie tylko rodzinna kolacja, a nie wielkie przyjęcie, ale nie mogłam się oprzeć i kupiłam Ci sukienkę.

Mówiąc to Wampirzyca wysunęła za pleców wieszak z sukienką i położyła na łóżku. Była to śliczna bordowa sukienka na ramiączka z tiulowym wykończeniem u dołu. Ciocia Rebekah miała świetny gust i to ona zawsze udzielała najlepszych porad modowych.

- Jest śliczna, dziękuję - powiedziała Hope.

- Zostawię Cię byś mogła się przyszykować - uśmiechnęła się Rebekah - Do zobaczenia niedługo.

Pierwotna zamknęła drzwi, a Blondynka znów została sama. Poczuła się jak księżniczka. Robią uroczystą kolację na jej część, kupują sukienki... Ale pamiętała jak tata, kiedyś powiedział, że jest królem Nowego Orealnu, więc ona jest księżniczką, a to znaczy, że poniekąd właśnie tak było.

Gdy nadszedł już czas Dziewczyna założyła sukienkę od Cioci Bex, rozczesała włosy pozostawiając je rozpuszczone i umalowała się lekko. Na nogi włożyła szpilki pod kolor sukienki i zeszła na dół. Wiedziała, że bez względu o co chodzi zawsze trzeba robić wrażenie.

Wszyscy już na nią czekali. Był też wielki stół zastawiony jedzeniem. Niczego nie brakowało było to wszelkiego rodzaju wino, wódki i inne trunki, słodycze, ciasta, ciasteczka, potrawy mięsne, rybne, sałatki. Dosłownie wszystko i więcej. Mikealsonowie mieli talent do wielkich i hucznych przyjęć. Każda rodzina ma jakieś zwyczaje, a to był ich. Ale było wyjątkowo. Przyjemna, rodzinna atmosfera, pyszne jedzenia, dużo rozmów, żartów. Opowiadanie o tym co się działo, a przede wszystkim rodzina razem.

Bo to było tego wieczora najważniejsze, rodzina.

Dark Side of The Truth - Soy Luna x The Originals  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz