Parth Galen - 16

213 18 17
                                    

Posłanie znowu zaszeleściło i Merry niechętnie otworzył jedno oko. Komnatę spowijała ciemność, wiatr szumiał na zewnątrz, Pippin od pewnego czasu posapywał miarowo. Boromir natomiast się wiercił. Merry starał się ignorować nieustający szelest paproci i siana, ale kiedy Boromir po raz setny przekręcił się z boku na bok, zdecydował się zareagować.

– Wszystko w porządku? – szepnął w ciemność.

– Merry? – usłyszał w odpowiedzi. – Dlaczego nie śpisz?

– Bo szeleścisz liśćmi.

– Przepraszam.

Zapadła cisza.

– Boromirze?

– Tak?

– Na pewno wszystko dobrze?

– Tak – w głosie człowieka nie było jednak przekonania.

– Dlaczego nie śpisz? – drążył więc dalej Merry.

– Nie mogę spać i już – dobiegło go mruknięcie. Merry odetchnął głębiej i usiadł, odrzucając na bok płaszcz i wykopując się spod siana i liści. Wzdrygnął się, bo noc była chłodna. Ostrożnie wymacał gdzie jest Pippin i zaczął gramolić się wzdłuż ściany.

– Merry, gdzie ty idziesz?

– Muszę wstać na chwilę – odparł hobbit złażąc z łóżka. Było kompletnie ciemno, więc wyciągając przed siebie ręce ruszył na oślep w kierunku stołu. Po chwili wymacał jego brzeg, a następnie – co już trwało nieco dłużej –kubek.

– Merry? – dobiegło ze strony łoża. – Co ty robisz?

– Już wracam. Mów do mnie, żebym wiedział gdzie jesteś.

– Tutaj – powiedział Boromir. – Wrota są w przeciwnym kierunku, pogubiłeś się, tak? Tu jestem, o, chyba cię widzę. Tutaj.

Merry wyciągnął rękę i wymacał brzeg łóżka, a następnie natrafił na chłodną dłoń Boromira. Człowiek siedział na posłaniu, jego twarz była jaśniejszą plamą w ciemności.

– Co robisz? – zapytał Boromir szeptem. Merry zamiast odpowiedzieć, przyciągnął jego dłoń i przytknął ją do kubka.

– Co.... – zdziwił się Boromir.

– No już, wypij to.

Cisza.

– Proszę. Przecież umierasz z głodu. Chociaż parę łyków, spróbuj.

– A jeśli znowu będę spał jak kamień?

– Przed chwilą się skarżyłeś, że nie możesz spać.

Boromir mruknął coś niewyraźnie.

– To dobry i sycący napój – kusił Merry. – Wystarczył nam na pół dnia, zupełnie tak, jakbyśmy zjedli solidny posiłek. Wypij na próbę parę łyków. Jeśli chcesz mogę wypić z niego pierwszy, żeby...

– Nie, nie trzeba.

– To znaczy, że wypijesz?

– Czy to znaczy, że nie dasz mi spokoju, dopóki tego nie zrobię?

– Tak.

Boromir poddał się i uniósł kubek do ust. Wypił parę łyków i zmarszczył brwi.

– I co? Żyjesz? – uśmiechnął się Merry.

– Żyję.

– A widzisz.

– Nic nie widzę – mruknął Boromir i dokończył picie. – Dziwnie to smakuje. Jak grzane, korzenne wino. Tyle, że bez dodatku wina – schylił się i odstawił kubek na podłogę. Nagle ziewnął. – Aha! – oznajmił triumfalnie, niczym ktoś, kto od początku wiedział, że miał rację i położył się ostrożnie, jakby oczekiwał, że lada moment runie jak rażony piorunem.

𝔖𝔶𝔫 𝔊𝔬𝔫𝔡𝔬𝔯𝔲 || 𝙻𝙾𝚃𝚁 𝙵𝙵 [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz