Deszcz istotnie lunął i to całkiem solidnie, kiedy byli na wysokości jeziorka. Zmoczył ich nim dotarli do Sali, ale humory znacznie im się poprawiły, gdy przekonali się, że szczelne sklepienie z gałęzi nie przepuszcza ani kropli i w środku jest sucho. Roztrzepali mokre płaszcze, wzięli sobie każdy po kubku napoju – “obiad” czekał na nich bowiem na stole, pozostawiony przez Bregalada – i zasiedli wygodnie na łożu, wyciągając nogi. Ku rozbawieniu Merry'ego Boromir pierwszy wypił swoją porcję, bo jak to ujął – “miał nadzieję, że zaśnie i w ten sposób uchroni swój kruchy światopogląd”, ale ku jego rozczarowaniu sen go nie zmorzył, a hobbici nie dali się nabrać na pozorowane ziewanie.
Gondorczyk spróbował więc innej taktyki, sprytnie wykazując zainteresowanie koligacjami Bagginsów z Sackville, o których opowiedzieli mu pokrótce podczas drogi do Sali. Boromir wrócił do tego tematu sam z siebie i zaczął dopytywać się o szczegóły. Wychodził wprost ze skóry, by pokazać, jak bardzo interesują go losy Bag End i w końcu udało mu się odwrócić uwagę hobbitów od własnej osoby, bo zarówno Merry, jak i Pippin nieświadomie dali się podejść i złapać na tę przynętę. Żaden hobbit bowiem nie oprze się urokom historii rodzinnych. Zaczęli mu opowiadać o Lobelii, o powiązaniach Bagginsów z Brandybuckami, a Boromir umiejętnie podsycał ich entuzjazm, zręcznymi pytaniami kierując opowieść wciąż na nowe tory. Naciągnął ich nawet na szczegółową relację z urodzinowego przyjęcia Bilba. Koniecznie chciał wiedzieć, co kto dostał w prezencie, jakie serwowano potrawy i skąd się wzięła nazwa “gros”. Sprawiał wrażenie dogłębnie zainteresowanego i przejętego, był po prostu słuchaczem idealnym. W pewnym momencie Merry zorientował się jednak, że czas płynie a oni właśnie opowiadają bardzo zadowolonemu Boromirowi o tym, jak to stary Rory Brandybuck wydawał swą Esmeraldę za mąż. Dopiero wtedy hobbit oprzytomniał.
– Pip?
– Co? – Tuk spojrzał na niego niecierpliwie, zamierając w trakcie ożywionej gestykulacji, która towarzyszyła historii kupowania domu przez Rory'ego.
– Chyba nie o tym mieliśmy mówić, pamiętasz?
Boromir łypnął groźnie na Merry'ego i zwrócił się do Tuka:
– Nie, nie – zaprzeczył szybko, za szybko. – Mów dalej. To fascynujące.
Pippin zmrużył oczy i opuścił ręce.
– Dzięki, Merry – oświadczył. – Nieźle, mości Boromirze. Ale nie myślałeś chyba, że ci się uda?
– Co się uda? – zapytał człowiek niewinnie.
– Wywinąć z moich szponów. No, dobrze, nadeszła chwila prawdy – odchrząknął. – No więc... – zaczął. – O, rety, Merry, o czym ja miałem mówić?
– A skąd mam wiedzieć? – Odparł Merry, ignorując triumfalny uśmiech Boromira.
– Już wiem – odetchnął Pippin.
– Dałbyś spokój – mruknął Boromir.
– Wiesz co, Pip, może rzeczywiście nie rozgrzebujmy tego w tej chwili – poparł go Merry. Istotnie, nastrój był dość odległy od tych ponurych tematów i mimo, że sam o tym przyjaciołom przypomniał, tak naprawdę wcale nie miał ochoty mówić teraz o Amon Hen.
– Powinniśmy o tym porozmawiać – upierał się Tuk.
– Ale może nie teraz – wahał się Merry, który z każdą chwilą upewniał się, że idiotycznie zrobił.
– Myślisz, żeby zaczekać, aż Boromir znów zacznie się i użalać nad sobą i wtedy...
– Pippinie...! – rzekł Boromir ostro
CZYTASZ
𝔖𝔶𝔫 𝔊𝔬𝔫𝔡𝔬𝔯𝔲 || 𝙻𝙾𝚃𝚁 𝙵𝙵 [ZAWIESZONE]
Hayran KurguOpowieść o alternatywnych losach Boromira. Mega fanfik w świecie Władcy Pierścieni. *** "- Wiesz, dlaczego cię lubię?- zagadnął Pippin przyjaźnie. - Nie - mruknął Boromir sięgając po kubki. - Bo kiedy nie masz o czymś pojęcia, jak o sprzątaniu na...