Orthank - 4

149 12 0
                                    

Już przed wejściem do kordegardy słychać było śmiech Pippina i niski głos krasnoluda. Aragorn za Boromirem przedostał się do dużej sali przez wyłom w murze i rozejrzał się ciekawie.

- Jadalnię urządziliśmy na pierwszym piętrze - wyjaśnił Boromir, wskazując schody. - Trzeba patrzeć pod nogi, bo pełno tu błota, a deski są śliskie – pouczył go. Aragorn pokiwał głową i uśmiechnął się skrycie na tę radę. Syn Denethora bardzo poważnie traktował obowiązki gospodarza. - Korzystając z okazji, wstawię wodę na herbatę, bo pewnie będziecie mieli ochotę napić się po obiedzie - ciągnął Boromir, odkładając miecz i sięgając po drwa.

- Macie herbatę? - Aragorn uniósł brwi.

- Herbatę. I wino. I szynkę - Boromir zerknął przez ramię. - Był jeszcze boczek, ale spiżarnia nie wytrzymała naporu dwóch wygłodzonych hobbitów.

- Wyobrażam sobie.

- Oj, chyba jednak nie. To trzeba było zobaczyć - Boromir dołożył drew i dolał wody z wiadra do kociołka. - Zapasy, które zaspokoiłyby potrzeby mojego garnizonu przez tydzień nie wytrzymały ataku dwóch niziołków. Wczoraj znaleźliśmy tę spiżarnię, a już dziś już świeci pustkami. - To mówiąc zawiesił kociołek na haku.

- To już wiem, skąd ten czerstwy chleb. Wszystko inne pożarliście, tak?

- Oni pożarli - zaakcentował Boromir z uśmiechem, podnosząc miecz.

- Ach, tak, oczywiście. Oni. Ty żywiłeś się wodą entów, zapomniałem.

- Przez kilka dni naprawdę żywiliśmy się wyłącznie tą wodą - Boromir zapraszającym gestem wskazał schody, puszczając Strażnika przodem. – Wodą i okruchami sucharów. Jeśli ktoś przy mnie choćby wspomni słowo lembas, zacznę krzyczeć - mruknął pod nosem.

- No jesteście nareszcie! - zagrzmiał Gimli na powitanie. W jadalni uczta trwała na dobre, a biesiadnicy kończyli właśnie z dużym talerzem grzanek – na półmisku pozostały dwie kromki. - O czymż to tak długo rozprawialiście, co?

Aragorn dostrzegł kątem oka, że Boromir podnosi na niego czujny wzrok. Merry również zamarł w napięciu.

- Ot, mamy takie swoje... ludzkie sprawy - odparł Strażnik i uśmiechnął się do Boromira, widząc pełne wdzięczności spojrzenie.

***

Merry odetchnął głęboko i dyskretnie odmrugnął Pippinowi, który szczerzył do niego zęby. Uważnie przyjrzał się Boromirowi i ku swej wielkiej uldze dostrzegł, że ich przyjaciel jest odprężony i spokojny. Podobnie jak Obieżyświat. A więc można zakładać, że wszystko dobrze się ułożyło i że obaj mężczyźni doszli do porozumienia. Merry nie wątpił w wyrozumiałość i mądrość Aragorna, bał się jednak o emocje Boromira i o to, jak Gondorczyk poradzi sobie w tej konfrontacji. Wiele by dał, by dowiedzieć się jak poszła rozmowa, ciekawość po prostu go zżerała i z zawstydzeniem skarcił się za wścibstwo. To rzeczywiście były "ludzkie" sprawy.

Ale okropnie chciałby wiedzieć o czym dokładnie rozmawiali.

- Dobrze, że jesteś - Pippin zwrócił się do Boromira. - Trzeba dorobić grzanek.

- Nie mówcie mi, że wszystko zjedliście! - Obieżyświat ruszył ku wolnemu krzesłu, które pokazywał mu Merry. Przechodząc za hobbitem położył mu rękę na ramieniu i znacząco zacisnął palce. Merry rozpromienił się czując ten krótki, krzepiący uścisk. Spojrzał w górę. Aragorn uśmiechnął się do niego na znak, że wszystko dobrze i usiadł za stołem, między nim a Legolasem.

- Kto późno przychodzi, ten sam sobie szkodzi - zawyrokował Gimli, pochłaniając przedostatnią grzankę.

- Odłożyliśmy kilka dla ciebie - Merry podniósł talerz, który przykrywał cztery kromki i podsunął je Obieżyświatowi.

𝔖𝔶𝔫 𝔊𝔬𝔫𝔡𝔬𝔯𝔲 || 𝙻𝙾𝚃𝚁 𝙵𝙵 [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz