Aragorn, mając wrażenie, że grzęźnie w bagnie albo w jakimś koszmarnym śnie,
powolnym gestem podniósł dłoń do czoła i ucisnął nasadę nosa kciukiem i palcem
wskazującym. Valarowie, jakże potwornie był zmęczony! Naprawdę, nie miał siły na to wszystko. Spojrzał w bok – Boromir obserwował go bacznie.- Czy nadal pragniesz Pierścienia? - musiał o to spytać.
- Tak - padła spokojna i szczera odpowiedź. - I nie.
Aragorn wstał i przyciskając dłoń do czoła zaczął się przechadzać, tam i z powrotem. Boromir nie spuszczał z niego wzroku.- Żałujesz, że ci się nie udało go zabrać, tam pod Amon Hen? - rzucił, zatrzymując się na chwilę. Ku jego zaskoczeniu Boromir uśmiechnął się lekko.
- Oni zadali mi to samo pytanie - mruknął, przesuwając palcami wzdłuż jelca. Aragorn pomyślał sobie nagle, że byłoby lepiej, gdyby odłożył ten miecz...
- Jacy "oni"?
- Hobbici. Merry i Pippin.
- Powiedziałeś im? - Aragorn uniósł brwi w zaskoczeniu.
- Powiedziałem.
- I co?
- Wybaczyli mi, wyobraź sobie - Boromir wzruszył ramionami. - Tak po prostu. I zachowują się tak, jakby nie chowali do mnie urazy. Zwłaszcza Pippin. Żeberek nie chce mi darować - Gondorczyk uśmiechnął się do siebie - ale Pierścień mi wybaczył.
- Jakich żeberek, na litość? - Aragorn, zdezorientowany, potrząsnął głową.
- To długa historia - mruknął Boromir, zbywając go machnięciem ręki.
Aragorn patrzył na niego z niedowierzaniem. Jak to jest, że nie miał problemów z dogadaniem się z obcymi rasami, z Legolasem, Gimlim, a nie mógł zrozumieć teoretycznie najbliższego mu człowieka z Drużyny?
- Możesz mi wyjawić, co zamierzałeś zrobić z Pierścieniem? - jego głos zabrzmiał ostro, może odrobinę za ostro.
- Chciałem go zabrać do Minas Tirith - Boromir wbił wzrok w ziemię – I powierzyć Denethorowi. Mój ojciec wiedziałby, jak go użyć dla dobra Gondoru.
- Od dawna to planowałeś?
- Co? - spytał Boromir niepewnie.
- Przejęcie Pierścienia.
- Nie planowałem tego! - odparł Boromir szybko, jakby wystraszony. - To... to się stało nagle, wtedy pod Amon Hen. Daję ci słowo honoru, że niczego nie planowałem. Poszedłem za Frodem, żeby go namówić na Minas Tirith. I w trakcie tej rozmowy coś się zaczęło ze mną dziać, przyszło mi do głowy, że nie mogę pozwolić, by Pierścień został zniszczony i że muszę go użyć dla ratowania kraju. I nie mogłem się tej myśli oprzeć.
- Mimo iż wiesz, że Pierścienia nie można użyć?- Aragorn patrzył na niego surowo. - To Pierścień używa tego, kto ośmieli się wyciągnąć po niego rękę! A wszystko co z jego pomocą zostanie zdziałane, nieuchronnie, ZAWSZE, obraca się w zło! Na litość Nienny, przecież byłeś na Naradzie! Nie słuchałeś tego, co mówili Elrond i Gandalf?
- Słuchałem.
- I co?
- Myślałem, że będę wystarczająco silny...
- Boromirze! Sam Gandalf bał się wziąć Pierścień na przechowanie, choćby tylko na chwilę. Elfowie nie chcą go nawet dotykać! Nic ci to nie dało do myślenia?
- Myślałem... - zaczął Boromir żałośnie.
- Może mniej myśl, a bardziej słuchaj, co mówią starsi i mądrzejsi od ciebie! – wybuchnął Aragorn gorzko. Boromir skulił się i zwiesił głowę, milknąc. Strażnik odetchnął głęboko i przyłożył dłoń do czoła.
CZYTASZ
𝔖𝔶𝔫 𝔊𝔬𝔫𝔡𝔬𝔯𝔲 || 𝙻𝙾𝚃𝚁 𝙵𝙵 [ZAWIESZONE]
FanfictionOpowieść o alternatywnych losach Boromira. Mega fanfik w świecie Władcy Pierścieni. *** "- Wiesz, dlaczego cię lubię?- zagadnął Pippin przyjaźnie. - Nie - mruknął Boromir sięgając po kubki. - Bo kiedy nie masz o czymś pojęcia, jak o sprzątaniu na...