13

20 4 0
                                    

Leah

Weekend minął mi tak szybko. Nawet nie zdążyłam odpocząć. Na śniadaniu też zbyt dużo czasu nie spędzałam. Zazwyczaj po prostu brałam sobie dwa tosty i szłam do dormitorium, by się uczyć.

W poniedziałek dowiedziałam się jakiego psikusa Samara sprawiła Ronaldowi. Super. Dobrze, że nauczyciele nie węszyli, bo pewnie oberwałoby się i mnie. Na dodatek Sronald niczego mi nie zrobił. Tu chodziło o Neville'a. Przez całą niedzielę zastanawiałam się po co powiedziałam Chandlerowi, że się tym zajmę. Zrobiłam to pod wpływem emocji. Nie chciałam mieć kłopotów, ale głupio było mi zawieść przyjaciela. Zdecydowałam się, że z nim o tym pogadam.

- Um, jest sprawa - zaczęłam. Przywitaliśmy się wcześniej. Pierwszą lekcją dziś była historia magii z Hufflepuffem, więc mogliśmy chwilę pogadać.
- No, słucham.
- Bo, no, ja... - wyjąkałam. - Głupio mi, że obiecałam ci, że zemszczę się na Neville'u. Znaczy, kiedyś z pewnością to zrobię, ale nie w najbliższym okresie. Narazie liczy się dla mnie głównie nauka, a nie chcę by w dodatku Slytherin tracił punkty i to jeszcze przeze mnie.
- Uff. Nawet nie wiesz jak się cieszę! Co prawda nie przejmuję się tak stopniami jak ty, ale nie chciałem podpaść żadnemu z nauczycieli, a czuję, że gdyby była jakaś akcja z Neville'em, to byłbym głównym podejrzanym.
- Oh, czyli cię nie zawiodłam?
- Co ty! Ty i Simon jeszcze ani razu mnie nie zawiedliście. Może to dlatego, że tak krótko się znamy, ale póki co na was zawsze mogę liczyć.

Przyszła pora na latanie z Gryfonami. W sumie to wszystkie pozostałe lekcje też mamy z nimi. Mnie to latanie nie kręciło. Kiedyś miałam lęk wysokości, ale mi to minęło, lecz przez to nadal nie lubię spędzać czasu w powietrzu. Moja miotła zawsze się mnie słuchała, więc szło mi dobrze. Nie jakoś nadzwyczajnie, ale wciąż dobrze.

Podczas reszty zajęć nie wydarzyło się nic szczególnego. Wróciłam do pokoju wspólnego zestresowana, gdyż jutro Flitwick miał nam powiedzieć, co sądzi o naszych wypracowaniach. Te najlepsze ma nagrodzić punktami domu. Póki co Slytherin był na drugim miejscu, a mi bardzo zależało na tym, aby to zmienić (oczywiście, żeby być wyżej). Niestety nie miałam też dużo wolnego czasu, przez co nie mogłam szukać sposobów, by dostać trochę punktów. Jedyne co mnie relaksowało to fakt, że jutro na pierwszej godzinie są eliksiry. Lekcja z której szło mj najlepiej. Snape poprosił mnie, bym po wszystkich jutrzejszych lekcjach przyszła do lochów i pomogła mu w przygotowaniu pewnego wywaru. Zgodziłam się nie dlatego, że się go bałam, czy coś. Po prostu to sprawia mi przyjemność. Nie jestem też największym sztywniakiem. Lubię zabawę, ale nauka jest dla mnie ważniejsza.

Zjadłam kolację w Wielkiej Sali. Umyłam się. Przebrałam w piżamę. Poszłam spać. Tak zakończył się dla mnie ten dzień.

Szybko wstałam, przebrałam się i odbyłam ranną toaletę. Na śniadaniu nic się nie wydarzyło. Przyszła kolej na zajęcia. Pierwsza lekcja - wszystko minęło pomyślnie. Kolejne, latanie - też nawet dobrze. Transmutacja - była tylko teoria, więc nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Potem historia magii. Profesor wyróżnił dwie najlepsze prace. Moją i Coraline Darkness. Oba domy dostały po 15 punktów. Do Gryffindoru brakowało nam jeszcze 102.

Zielarstwo było z Ravenclawem. Usiadłam razem z Lisą i Samarą. Pani Sprout dała nam zadanie "na całą lekcję", ale szybko się z tym uwinęłyśmy i mogłyśmy spokojnie porozmawiać. Opowiedziała nam o swojej wizji. Nie skomentowałam tego ani jednym słowem, ale to dlatego, że zaczęłam się nad tym poważnie zastanawiać. Często rozmawiałam z babcią na temat przeszłości naszej rodziny, ale było to dawno i nie pamiętałam wszystkiego aż tak dokładnie.

Po zajęciach wybrałam się do lochów i pomogłam profesorowi Snape'owi, za co otrzymaliśmy 10 punktów. Jednak Gryffindor też zdobył ich trochę, więc brakowało nam 97. Trochę może potrwać zanim to wszystko nadrobimy.

Gdy wróciłam do dormitorium sięgnęłam po dziennik babci, podarowała mi przed śmiercią. Nie pisała tam tylko notatek z jej życia, ale także swoje przemyślenia na temat przeszłości, teraźniejszości, a nawet i przyszłości. Z początku czułam się źle czytając to, gdyż było to bardzo osobiste. Nie chciałam się wtrącać. Ale wytłumaczyła mi, że prowadziła to przez tak długi czas, żeby ktoś potem miał z tego jakikolwiek pożytek. Tylko ja o tym wszystkim wiedziałam. Była to taka nasza mała tajemnica, a ja nie miałam zamiaru zdradzić jej za wszelką cenę. Nigdy.

Przeczytałam kilka pierwszych stron i nie znalazłam niczego. Pomyślałam, że poszukam informacji jeszcze w weekend, kiedy będę miała więcej czasu. Narazie chciałam się wyspać, ale zasnęłam dopiero około północy. Całą noc myślałam o tym wszystkim. Czy nasi rodzice coś ukrywają?

Wizards of Hogwart | Malfoy [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz