4

41 3 0
                                    

Lisa

Niedziela minęła dosyć spokojnie, na pogawędkach z moją nową przyjaciółką Aniką, zwiedzaniu szkoły i myśleniu o Macie. W błękitnych oczach chłopaka było coś, co przyciągało uwagę... Wokół niego roztaczała się aura bezpieczeństwa i szczerości.

Ale skończyły się dni wolne i nadszedł poniedziałek. Najpierw czekały mnie zajęcia z eliksirów, z profesorem Snape'm. Kiedy weszliśmy do klasy rozejrzałam się. Nie była to zbyt przytulna sala, no ale cóż. Siadłam pomiędzy Camillą a Katy. Od tej drugiej czułam zapach perfum. A konkretniej jechało od niej smrodem.
Westchnęłam.

Do klasy wszedł nauczyciel i rozpoczęła się lekcja. Wydaje mi się, że z eliksirów radzę sobie całkiem nieźle, ale zaobserwowałam, iż Cam ma prawdziwy talent do tego. Kiedy Snape przyglądał się, jak dziewcyzna pracuje na lekcji kiwał głową z uznaniem. Natomiast panna śmierdząca przez całą lekcję bawiła się swoimi włosami. Chyba jednak pomyliłam się, mówiąc, że będzie dobrą przyjaciółką, bo wygląda na to, iż ma na wszystko wywalone.

Kolejną lekcją była transmutacja.Tego przedmiotu uczy nas opiekunka domu gryfonów, Minerwa JakJejTam. W ławce siadłam razem z Aniką. Chociaż nauczycielka jest gryfonką, wydaje się sypatyczna. W dodatku okazało się, że jestem dobra w transmutacji.Nie sprawia mi to żadnego problemu, polubiłam tą lekcję.

- Brawo panno Crucife, widać, iż ma pani duży potencjał - pochwaliła mnie McGonagall.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Po wyjściu z klasy Anika powiedziała do mnie:

- Widziałam, że wczoraj po twoim spacerze po szkole wyglądałaś jak owca, która nażarła się waty cukrowej. Czy coś ciekawego się stało?

Przypomniałam sobie twarz bruneta i rozpromieniłam się.

- Spotkałam przystojnego ślizgona... Nazywa się Matt Sparrow. Z tego co wiem jest rok starszy i gra w drużynie quidditcha.
Przyjaciółka spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Stalkowałaś go?
Moja twarz spłonęła rumieńcem.
- Może - Anika pokręciła głową.
- To się nazywa zakochanie. Trzeba was zeswatać. Zajmę się tym - mrugnęła do mnie.

Dałam jej kuksańca, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że jest dobrą swatką.
Przyszła pora na lekcję latania.
Wyszliśmy na dwór. Czekała tam na nas siwowłosa kobieta.

- Jestem profesor Rolanda Hooch i będę was uczyła latania. Krótko i na temat. Spoko babka. Nauczycielka podeszła do mnie.

- Ty jesteś Lisa? Córka Erin i Dave'a?
Niepewnie skinęłam głową.

- Słuchaj, młoda. Twoja matka dołączyła do drużyny na pierwszym roku i była znakomitą szukającą przez wszystkie lata nauki. Daję ci szansę na to samo. Pokaż co potrafisz, dziewczyno! - jedną ręką rzuciła miotłę w moją stronę, a z drugiej wypuściła złoty znicz. Pewnie wskoczyłam na miotłę i wyprułam za nim. Czułam na sobie wzrok innych uczniów, ale nie przeszkadzało mi to. Byłam w swoim żywiole, zostać szukającą to moje marzenie. Chcą patrzeć? Dobrze, niech zobaczą najlepszą szukającą w Hogwarcie.
Znicz pędził przed siebie, a ja nie dałabym rady go dogonić na tej miotle. Podjęłam szybką decyzję. Puściłam miotłę i skoczyłam w stronę znicza. Złapałam go w locie i po chwili boleśnie walnęłam tyłkiem o ziemię, ale nie zamierzałam tak siedzieć. Wstałam, dumnie uniosłam głowę i pokazałam pani profesor złoty znicz. Spojrzała na mnie z podziwem w oczach.

- Witamy w drużynie, Crucife.

Lekcja latania szybko minęła, byłam mega dumna z dostania się do drużyny. Po zajęciach podbiegła do mnie podekscytowana Samara i zaczęła opowiadać o jakimś Peterze ze Slytherinu. Uśmiechnęłam się do niej. Czyżby również znalazła swój ideał chłopaka w Szkole Magii i Czarodziejstwa?

Wizards of Hogwart | Malfoy [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz