Lisa
Obudziłam się koło godziny 6 rano. Zdawało mi się, że wszyscy jeszcze spali. Stwierdziłam, że w moją sukienkę przebiorę się dopiero wieczorem. Mimo to już teraz na nią zerknęłam. Prezent świąteczny od rodziców. Była to sukienka przed kolano, o prostym kroju, na ramiączkach. Miała kolor granatowy i cała usłana była drobinkami brokatu, co nadawało jej wygląd podobny do rozgwieżdżonego nieba nocą. Teraz ubrałam jednak zwykłe dżinsy.
Kiedy zeszłam na dół, ujrzałam Matta próbującego cicho i dyskretnie położyć prezenty pod choinką. No właśnie. Próbującego. Był głośno jak Ronald McDonald po psikusie Samary. Na palcach wbiegłam po schodach, aby mnie nie zobaczył. Niech się cieszy chłopak, że mu się udało.
Kiedy Pan Chodząca Dyskrecja aka mój przyjaciel wrócił do siebie postanowiłam wysyłać moje prezenty dla siostry i Sam.
Dla kuzynki mam książkę o animagach, o której ostatnio wciąż trajkotała, a Leah ma otrzymać nowy zestaw pędzli. Do każdej paczki dołączyłam liścik, no i gotowe. Gdy paczki były już wysłane zerknęłam na zegar. 7.15. Myślę, że mama Matta już wstała.Nie pomyliłam się. Zjedliśmy pyszne śniadanie i potem Audrey Sparrow zarządziła:
- Bitwa na śnieżki. Chłopaki na dziewczyny.
Matt zrobił żałosną minę.
- To nie fair mamo! Ty zawsze wygrywasz!
- Bo jesteś leniem i zmarzluchem, a ja jestem fit!
Chłopak przewrócił oczami, a Carlos zachichotał.
- Dobra ludzie! Ubierać się! Chodź chłopie, zaraz je pokonamy! - wykrzyknął ojczym Matta.
- Śmiem wątpić-rzekłam wyzywająco.
Wyszliśmy na dwór.
- 3,2,1 START!!! - wrzasnęła pani Sparrow.
Od razu wiedziałam, że wygramy. Świetnie współpracowałyśmy. Najpierw ona lepiła śnieżki, a ja budowałam "mur obronny", a potem zgodnie bombardowałyśmy chłopów, którzy nie umieli ulepić kulek ze śniegu.Po około dwóch godzinach walki, strasznie zmęczeni, ale strasznie szczęśliwi wróciliśmy do domu. Carlos zrobił wszystkim ciepłe kakao, a Audrey rozpaliła w kominku. Jednak ciągle drżałam z zimna, a jedyna bluza, którą spakowałam byłam cała mokra od śniegu. Matt zauważył to, wbiegł po schodach tak szybko, iż myślałam, że się wyglebie, potem dosłownie sfrunął z góy i dał mi swoją śwoeżo wybarną bluzę. Za duża na mnie ale co tam. Ważne, że ciepła. Kiedy tak siedzieliśmy przy kominku nawiązała się rozmowa o Hogwarcie (dowiedziałam się, że Adrey bya w Revanclawie, a jej obecny mąż w Slytherinie) , potem o rodzinach oraz przyjaciołach, aż wreszcie mój przyjaciel spojrzał na zegarek i powiedział:
- O kurde! Już 15! Przydałoby się ogarnąć i w końcu usiąść do stołu.Wszyscy zgodnie ruszyliśmy do swoich pokoi, aby się wyszykować.
Do mojej granatowej sukienki ubrałam baleriny w tym samym kolorze, a włosy zaplotłam w luźny warkocz.Punktualnie o 16 byłam gotowa. Czułam się taka szczęśliwa, że dosłownie sfrunęłam po schodach. Na dole był tylko Matt. Rozpalał w kominku. Podeszłam do niego od tyłu i zakryłam oczy.
- Zgadnij kto to!
- Lisa, chcesz żebym zawału dostał?! - wyszeptał przerażony.
Roześmiałam się.
- Nie strasz mnie tak więcej! - powiedział z uśmiechem.
- Nie obiecuję!Kiedy dołączyli do nas Audrey i Carlos usiedliśmy do stołu. Kolacja wigilijna smakowała świetnie, jak zresztą wszystko w tym domu. Wreszcie przyszła pora na prezenty.
- U nas w domu panuje zwyczaj, iż wszyscy otwierają prezenty po kolei. - poinformowała mnie mama przyjaciela -Zacznij, Liso!
- Okej.
Zaczęłam od prezentu od Audrey i Carlosa. Śliczny naszyjnik ze srebra, z zawieszką w kształcie księżyca. Widzę, iż wszyscy w tym domu są poinformowanj, że gwiazdy i ogólnie noc to mój ulubiony motyw. W dodatku zdecydowanie wolę noc od dnia. Ojeju, ten naszyjnik musiał dużo kosztować. Mam nadzieję, iż pani Sparrow spodoba się bransoletka ode mnie. Potem otworzyłam pakunek od Matta. Kiedy rozerwałam papier i zdjęłam wieko pudełka, zaparło mi dech w piersiach. W środku był śliczny, mięciutki, pluszowy lisek.
- Sam go uszyłem - wtrącił nieśmiało chłopak - Lisek, bo ty jesteś takim moim liskiem.
Albo mi się zdawało, albo jego ojczym i matka wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
Wstałam i uściskałam Audrey, potem Carlosa, a Matta tuliłam najdłużej.
- Dziękuję - kierowałam słowa do wszystkich - prezenty są cudowne, bardzo się postaraliście!Teraz ślizgon otwierał swoje preznety. Zaczął podobnie jak ja. Od Audrey i Carlosa dostał nową miotłę. No tak, w końcu mówił mi, że chciałby dostać się do drużyny Slytherinu. Kiedy otwierał prezent ode mnie, byłam bardzo podekscytowana. Wyjął z pudełka hipogrywa i uśmiechnął się.
- Lisa, sama to uszyłaś? Śliczne!
- Podobnie jak lis od ciebie...
- Cieszę się, że ci się podoba. Zarwałem na niego 2 noce.
- A ja 3.
Znowu mnie przytulił. Na szczęście mamie i ojczymowi Matta bardzo spodobały się moje prezenty.Pani Sparrow powiedziała, że nie musimy pomagać w sprzątaniu, więc udaliśmy się na górę,do pokoju Matta. Siedliśmy na podłodze i oparłam głowę na jego kolanach. Jeju... Co za cudowna rodzina... Ale jestem taka zmęczona... Przyjaciel mówił coś do mnie, ale już go nie usłyszałam, bo oczy same mi się zamknęły.
Mam nadzieję, że dziewczyny też miały takie cudowne święta.~Matt~
Tak się cieszę, że Lisie podobał się mój prezent... Jest dla mnie bardzo wyjątkową osobą i mam nadzieję, że ja dla niej też. Leżała z głową opartą na moich kolanach. Zapytałem ją, czy miło spędziła wieczór, ale już mi nie odpowiedziała. Zasnęła. Uśmiechnąłem się pod nosem. To takie urocze. Wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem do pokoju. Przykryłem ją kołdrą i wyszeptałem cicho:
- Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy. Dobranoc, Lisku.
CZYTASZ
Wizards of Hogwart | Malfoy [KOREKTA]
FanfictionCztery domy. Trzy dziewczyny. Jedna szkoła. Milion sekretów. Czy uda im się podołać?