Leah
Kończyłam już odrabiać zadania domowe, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Zdziwiłam się. Rodzice raczej przysyłają mi listy, a dziewczyny gdyby chciały ze mną porozmawiać po prostu by podeszły. Patrzę na nazwę kontaktu. Lisa. Skoro nie może tu przyjść coś musiało się stać. Odbieram połączenie i przystawiam telefon do ucha.
- Co? Jak to? - wyszeptałam tak, jakbym bała się wypowiedzieć te słowa głośniej. - Ale nic poważnego się nie stało? Uff - odetchnęłam z ulgą. - Dobra, już do was idę - powiedziałam i zapominając o nauce udałam się do skrzydła szpitalnego.- Jak to się w ogóle stało? - byłam zdziwiona, no bo nie codziennie widujesz swoją kuzynkę nieprzytomną i to jeszcze w siniakach. Lisa opowiedziała mi o tym jak Samara oberwała tłuczkiem. Ajj. To musiało boleć. Nagle ciało Samary zaczęło drgać. Dziewczyna cała zbledła. Pani Pomfrey od razu przybiegła i rozkazała nam opuścić skrzydło szpitalne. Jedyne co nam powiedziała, to że może być to skutek uboczny leków. Co oni za leki jej podali, skoro mają takie skutki uboczne?! A to miało być nic poważnego.
Do Samary nie wpuszczono już nikogo, więc rozeszliśmy się do dormitoriów. Florence i Millie zaczęły mnie wypytywać dlaczego nadal jej nie ma. Nie wiedziałam, czy powinnam była powiedzieć im prawdę, ale kłamać też nie chciałam. Koniec końców wypaliłam, że pewnie udaje chorą, bo nie chciało jej się odrobić zadania. Ja rozumiem, że mogłam odpowiedzieć szczerze, ale nie chciałam ich martwić. Już wystarczy tego smutku na dzisiejszy dzień. Jutro moją pierwszą lekcją były zaklęcia i uroki z Ravenclaw. Muszę się wyspać.
Zajęcia zaczęliśmy od ćwiczenia zaklęcia Lumos, co większości nie sprawiało dużego problemu. Było to jedno z łatwiejszych. Chciałam nauczyć się czegoś bardziej zaawansowanego, ale wiedziałam, że muszę jeszcze trochę na to poczekać. Nie uważam, że te zaklęcia mi się nie przydadzą, albo że "przecież to takie łatwe, ja umiałabym wyczarować wszystko", tylko po prostu interesowało mnie, czy poradziłabym sobie z takowymi. Po skończonej lekcji przyszła pora na mugoloznawstwo. Rozmawialiśmy o tym, że w świecie mugoli nadal nie ma latających samochodów i poznaliśmy ich metody walki. To bardzo ciekawe, że nie walczy się tam zaklęciami, tylko jakimiś pistoletami i innymi broniami. Muszę przyznać, iż bardzo mnie to zainteresowało. Chyba poczytam trochę na ten temat.
Wreszcie przyszedł czas na dwie godziny latania z Gryffindorem. W końcu mogłam pogadać z moim ulubionym gryfonem, bo na przerwach między lekcjami nie było zbytnio czasu, a wczoraj nie czułam się wystarczająco dobrze (i mówię tu o moim stanie psychicznym). Zauważyłam, że McDonald wypatrywał Samary. Zawsze stałam pomiędzy nią a Simonem. Dziś na jej miejscu ustawiła się Florence, więc łatwo można było zauważyć brak mojej kuzynki. A co do moich współlokatorek muszę przyznać, że odkąd dowiedziały się o mojej relacji z Gryfonem już tak dobrze się nie dogadujemy. W sumie Millie uważa każdy inny dom niż Slytherin za powód do wstydu dla Hogwartu. Florence za to nie rozumie jak mogę się dogadywać z kimś, kto ma siostry mugolki. Obie są wredne dla każdego poza Ślizgonami, ale mimo to staram się z nimi zaprzyjaźnić. W końcu mieszkamy w jednym pokoju.
Runy z Gryffindorem. 'Lepiej być nie mogło' mruknęłam sarkastycznie, ponieważ choć nie idzie mi najgorzej z tego przedmiotu, to jednak za nim nie przepadam. Lekcja bardzo mi się dłużyła, ale co poradzić? Oby mi się to kiedyś przydało, bo jeśli okaże się, że uczyłam się takich rzeczy bez potrzeby, to nie wiem co ja zrobię.
Po 5 godzinach męczarni miałam trochę czasu wolnego, gdyż wszystkie zadania odrobiłam na zapas (i byłam z tego powodu bardzo z siebie dumna). Postanowiłam, że spróbuję poszerzyć grono swoich znajomych. Moja nieśmiałość niestety mi to utrudniała, ale co tam. Muszę dać radę! Tylko gdzie ich szukać? Chociaż póki co byłam zadowolona z tego, że jestem w Slytherinie, to muszę przyznać, że wielu ludzi z tegoż domu nie przypadło mi do gustu. Prawie każdy miał bzika na punkcie czystości krwi. Jakby to decydowało o tym jakim kto jest człowiekiem. No cóż. Tak ich wychowano. Stwierdziłam, że trochę pospaceruję po szkole i może kogoś spotkam. Nie myliłam się. Idąc korytarzem ujrzałam bodajże Freda i George'a Weasley wchodzących do jakiegoś ukrytego przejścia. Zaintrygowało mnie to. Nie chciałam być wścibska, ale ciekawość zwyciężyła. Postanowiłam szybko wślizgnąć się do otworu w ścianie, który już zaczął się zamykać. Okej. Zdążyłam. Myślałam, że bliźniacy mnie nie zauważyli. Byłam w błędzie.
- A kogo my tu mamy? - powiedział jeden z nich, nie byłam pewna który.
- Czyżby jakaś ciekawska Ślizgonka? - dodał drugi. - Spokojnie, nie bój się, przecież nic ci nie zrobimy! - rzekł ze śmiechem. Dobrze, że o tym wspomniał, bo na początku nie byłam tego całkiem pewna. - Co tu w ogóle robisz?
- Nooo, bo ja przechodziłam i zobaczyłam dziurę w ścianie, no i weszłam. - odpowiedziałam, co było w sumie zgodne z prawdą. - Ja mogę iść, jeśli chcecie, naprawdę. -
- Skoro już weszłaś, to możesz zostać. Ja jestem George, ten lepszy brat, a to Fred - odezwał się nieco wyższy rudzielec i wskazał na drugiego z nich. Widać, że mieli ogromne poczucie humoru.
- Bardzo śmieszny dowcip, Georgie, ale każdy wie, kto tu jest lepszym bratem - zaśmiałam się. Czuję, że mogłabym się z nimi zaprzyjaźnić.
- Ja jestem Leah Crucife - przedstawiłam się. - Jestem tu pierwszy rok, także nie za bardzo kojarzę wszystkich uczniów. Chociaż wydaje mi się, że o was już słyszałam.
- O nas trudno byłoby nie słyszeć - zagadał Fred. - My jesteśmy tu już trzy lata. Kupa czasu, co nie braciszku? -
- Oj tak, trzy lata w szkole, a tak popularni, że pierwszoroczni nas znają. -
- Może autograf? -
- Bardzo chętnie - powiedziałam z uśmiechem. Nie rozmawialiśmy długo, ale podczas tych kilku minut zdążyłam się zaśmiać wiele razy.
- Dobra, my już będziemy się zbierać, bo przyszliśmy tu nie bez przyczyny. -
- Jasne, ja też powinnam już iść - pożegnałam się i zaczęłam już zmierzać w stronę wyjścia, kiedy przypomniało mi się, że jest ono zamknięte. - Umm, a moglibyście otworzyć, no, tą...ścianę? -Bliźniacy "otworzyli ścianę" i udali się schodami w dół, Wyszłam na korytarz, a przejście zamknęło się chwilę później. Zmierzałam do dormitorium, gdzie mogłam opisać w swoim notatniku co wydarzyło się wczoraj i dzisiaj. Gdy skończyłam miałam iść spać, ale okazało się, że jest dopiero dziesięć po siedemnastej. Zrobiłam sobie maraton seriali. Po jakimś czasie byłam już naprawdę zmęczona i zasnęłam. Śniło mi się, że zgubiłam się w lesie. Zboczyłam ze ścieżki i nie mogłam się odnaleźć. Wtedy przyszli do mnie Simon, Chandler, Samara, Lisa i bliźniacy, którzy zaprowadzili mnie z powrotem do domu. Kiedy się obudziłam opisałam ten sen w dzienniku, który muszę prowadzić na wróżbiarstwo. Napisałam też możliwą interpretację.
Popełnię jakąś złą decyzję. Pogubię się. Nie będę wiedziała co zrobić. Ale wtedy przyjdą moi przyjaciele i pomogą mi się odnaleźć. Muszę tylko im zaufać.
CZYTASZ
Wizards of Hogwart | Malfoy [KOREKTA]
FanficCztery domy. Trzy dziewczyny. Jedna szkoła. Milion sekretów. Czy uda im się podołać?