14

14 4 0
                                    

Samara

Była noc z wtorku na środę, a ja błądziłam myślami o tym co powiedziała mi Lisa.. Nie wiedziałam wszystkiego o Lisie, ponieważ była moją kuzynką, ale gdy usłyszałam o jej "wizji" skomentowałam to tylko dwoma słowami:
"Ja. Pierdolę". Te słowa dokładnie opisywały sytuację, która wydarzyła się niedawno. Postanowiłam poszukać jakiś książek w bibliotece o sprawach tego typu. Stwierdziłam jednakże, że jutro są lekcje i trzeba się wyspać, żeby uzbierać trochę punktów dla Slytherinu, który obecnie znajdował się na 2 miejscu w rankingu do pucharu domów. Narazie pierwsi byli Gryfoni.. Ehhh.. Nie trawię ich, jedyny Gryfon, który jest w sumie fajny to Simon Bond, przyjaciel Leah.
Spojrzałam na zegar i z przerażeniem stwierdziłam, że ominęło mnie śniadanie, a za 15 minut zaczyna się pierwsza lekcja w tym dniu, astronomia.
W tempie szybszym niż Ronald Sronald uciekający przede mną ogarnęłam się, ubrałam szaty Slytherinu i pobiegłam na lekcję. Weszłam do sali w chwili kiedy nauczycielka wpuszczała nas do klasy, ogłaszając tym samym początek lekcji.

- Dzień Dobry uczniowie! - wykrzyknęła do nas radośnie profesor Aurora Sinistra patrząc po klasie.
- Na dzisiejszych zajęciach będziemy się uczyć o.. Rozmieszczeniu gwiazd na niebie! - krzyknęła jeszcze głośniej.

Zaczęła potem coś mówić, ale ja się wyłączyłam myśląc o tych wszystkich sprawach, które mnie dotąd spotkały w Hogwarcie.. O Peterze, ataku Lisy, o moim psikusie na Sronaldzie Ronaldzie Mam Kisiel W Majtkach.. Uśmiechnęłam się na ostatnie wspomnienie.

- NA MERLINA! McDonald! Wyłaź z pod tego stołu! - krzyknęła nayczucielka, a cała klasa ryknęła śmiechem patrząc na chłopaka, który sięgał po pióro.
- Dobra kochani koniec lekcji! - powiedziała, a ja czym prędzej wybiegłam z sali zmierzając na lekcje wróżbiarstwa.
Od Petera słyszałam, że niezła z niej wariatka i jest nieźle stuknięta.

Pobiegłam jeszcze szybko do dormitorium po Dziennik Snów który kazała nam prowadzić Sybilla Trelawney. Każdego ranka, gdy się budzimy mamy zapisywać swoje sny oraz ich interpretacje i możliwe wydarzenia które mają z nich wyniknąć. Ja czasami nie ogarniam jaki jest dzień tygodnia, a co dopiero mam pamiętać co mi się śniło. Peter mówi żebym zapisywała jakieś denne historyjki o śmierci, żałobie i takich tam innych podobnych pierdołach.

- Witajcie Drodzy Uczniowie na lekcji wróżbiarstwa! - powiedziała podekscytowana nauczcielka. - Dzisiaj zajmiemy się sztuką wróżenia z herbacianych fusów! - rzekła jeszcze zalewając nam fusy najzwyczajniejszej herbaty. Po jej wypiciu podeszła do mnie i zaczęła pytać jej o moją filiżankę, którą się z nią zamieniłam (odczytywaliśmy z podręcznika symbole które "znajdują sie" w filiżance).

- O, tak ty, jak masz na imię? - powiedziała nauczycielka.
- Yyy.. Ja..? Millie Rogers - odpowiedziała moja współlokatorka z dormitorium.
- Świetnie! A powiedz kogo masz filiżankę? - zapytała.
- Samary Glory.
- I co? Co tam Widzisz?
- Więc Samara ma jakby.. Koślawy Krzyż w bluszczu.. Co oznacza omen bólu i szczęścia.. Na co wygląda Samara, że trochę pocierpisz, ale będziesz szczęśliwa.. - powiedziała lekko zmieszana Millie.

- Na dzisiaj koniec! - powiedziała Sybilla Trelawney. Wybiegłam z sali tym samym wbiegając na Petera.

- O Hej! - powiedział z uśmiechem.
- Cześć - powiedziałam witając się z nim przyjacielskim uściskiem.
- Jak tam lekcje? - spytał, a ja zaczęłam opowiadać mu o zdarzeniach z dzisiejszego dnia oraz o moim lekceważącym podejściu do przedmiotu jakim jest wróżbiarstwo.

Po opowiedzeniu mu o niektórych rzeczach pożegnał się ze mną buziakiem w policzek za co uśmiechnęłam się, jakbym nażarła się 8 kilogramów cukru, zmierzając tym samym na dwie lekcje latania pod rząd ( jak zawsze, oczywiście z Gryfonami) na których nie działo się nic ciekawego. No może oprócz tego, że na drugiej lekcji z panią profesor Hooch pan "Idealnie Zjebany" Neville Sreville wleciał w ścianę, tym samym łamiąc sobie nadgarstek. Muszę zrobić dzienniczek z jego przypałowymi akcjami, będzie co wspominać na stare lata. Zmierzałam właśnie na runy. Dość ciekawy przedmiot. Na dzisiejszych lekcjach ma być symbolika zwierząt.

Po lekcjach postanowiłam poszukać mojego kolegi Dracona Malfoya. Stwierdziłam, że nie chcę iść sama na kolację, a Leah już pewnie na niej jest. Udałam się więc do pokoju wspólnego, gdzie znajdowało się już kilku uczniów z pierwszego roku, w tym też obiekt moich poszukiwań Draco Malfoy.

- Draco, idziesz na kolacje? - zapytałam chłopaka.
- Niee chcee mi się.. - powiedział.
- Ehh.. Mam ci coś przynieść leniu? - zapytałam ze śmiechem.
- Będziesz najlepsza!!
- Dobra przyniosę Ci coś do dormitorium - powiedziałam, po czym wyszłam z pomieszczenia zmierzając schodami w dół do Wielkiej Sali. Zjadłam kilka kawałków kurczaka zagryzłam jakimiś ciasteczkami, a dla tego głąba wzięłam jakąś sałatkę. Trzeba być przecież fit!

Po zaniesieniu Draco jedzenia udałam się do dormitorium. Poplotkowałam chwilę z Florence, Millie oraz Leah na tematy miłosne i poszłam spać wspominając wydarzenia z tego dnia.

Wizards of Hogwart | Malfoy [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz