Rozdział 38

227 16 20
                                    

Allan

To jakiś pieprzony żart? Zrobiłem to naprawdę? Powiedziałem jej wszystko... to koniec? Czemu to tak cholernie boli?

Boli wszystko. Nie tylko fakt, że wszystko skończyliśmy. Boli też to, że ona mnie kochała... że teraz przeze mnie płacze... chciałem tego uniknąć, ale oczywiście jak zawsze wszystko zepsułem. Nie chciałem, żeby tak wyszło. To maiło pomóc, żeby nie poczuła tego co ja... ale byłem ślepy.

Zakochała się.

Dzięki niej mogłem być sobą, zapomnieć o problemach i cieszyć się życiem. Sprawiła, że wszystko zaczęło nabierać sensu. Nauczyła mnie żyć. Sprawiła, że czułem... Zrobiła dla mnie tyle wspaniałych rzeczy... a ja odpłaciłem się jej łzami.

Odeszła... sprawiając mi ból o jakim nie śniłem. Pierwszy raz w życiu, ktoś obudził we mnie wszystkie uczucia.

Te najpiękniejsze niestety kierowane są do niej...

Mijały dni... tygodnie... miesiące... każdej nocy wylewałem mnóstwo łez mając nadzieję, że to mi ją zwróci. Prosiłem w głębi serca, żeby okazało się to snem... okropnym koszmarem. Im więcej łez wylałem, tym bardziej docierał do mnie jeden fakt.

Zakochałem się. Szaleńczo zakochałem się w mojej kruszynce... malutkiej ślicznotce, która już nie wróci.

Zostawiła mnie... zostawiła mnie bo ją zraniłem... popełniłem największy błąd w moim życiu... zepsułem wszystko dając jej powód do odejścia...

Odrzucam myśli wierząc, że jest to tylko próba na jaką zostawiliśmy wystawieni i wszystko wróci do normy. Znów będę miał moją małą Shy...

Bo nie zostawiła mnie na zawsze... prawda?

*Dwa miesiące później*

Wbiłem wzrok w mężczyznę stojącego nad moim łóżkiem. Przeglądał dokładnie papiery co chwilę na mnie spoglądając.

- To chyba na tyle Lorrenno - westchnął - nie zrobimy nic więcej jeśli ty nie współpracujesz... muszę przyznać, że i tak dobrze ci poszło... w trzy miesiące pobudziłeś mięśnie. Jednak nie damy rady zlikwidować paraliżu lewej nogi, jeśli ty się nie postarasz.

- A mógłby wyzdrowieć całkowicie? - spytała szatynka ściskając dłoń ojca.

- Wszystko zależy od niego - zacisnął usta - nie jest chętny do dalszej rehabilitacji, więc póki co będziemy musieli pozostać przy aparacie do elektrostymulacji. Noga w kolanie się nie ugina, co równa się z problemem w chodzeniu, po latach może dojść do poważnych komplikacji... wiem, że All jeszcze się przyzwyczaja do chodzenia, więc jeszcze zostajemy przy kulach. To na tyle... mogę panią prosić? Umówimy następne spotkanie.

- Oczywiście - szepnęła wychodząc z lekarzem z pokoju.

Oderwałem wzrok od sufitu spoglądając na smutnego mężczyznę który po chwili obserwowania mnie usiadł obok na łóżku.

- All.. Wszystko w porządku? - położył dłoń na moim ramieniu - Słuchaj.. Przymkneliśmy z mamą na to oko, ale.. Musisz wyjść z tego pokoju...

- Nie ma sensu - szepnąłem z lekką chrypką - już od trzech miesięcy tato...

Tamtego dnia wszystko straciło sens...

- Nie All.. Wiem, że to wszystko przez pogorszenie relacji z Shy.. - przerwał mi - Ale nie możesz się zamykać w sobie, i tak już to zrobiłeś. Rozmawialiśmy ostatnio o tym i.. Postanowiliśmy zapisać cię do psychologa, może da jakieś leki, to będzie łatwiejsze. Musisz z nami rozmawiać i przystąpić do rehabilitacji. Przecież chcesz być zdrowy.

Broken Children [+18] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz