25. "Nie Wierzę.."

1.4K 93 29
                                    

Budząc się, poczułam mocny ból głowy. Taka zabawa chyba jednak nie była dobrym pomysłem zważając, że zaraz wychodzi do wioski. Chwilę zajęło mi przebudzenie organizmu, ale nawet bez tego czułam, że na czymś leżę. Otworzyłam powoli oczy i zerwałam się jak oparzona, widząc pod sobą Sasoriego. Zakryłam ręką usta i wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczami. Niestety, ale końcówka wczorajszej zabawy nie zapisała się w mojej pamięci. Uświadomiłam sobie, że zerwałam się zbyt gwałtownie i obawiałam się przebudzenia lalkarza. Siedziałam jeszcze chwilę w tej samej pozycji, jakby każdy ruch mógł być zdradliwy i obudzić chłopaka. Po krótkiej chwili odetchnęłam z ulgą orientując się, że czerwonowłosy nawet nie drgnął. Rozejrzałam się do pokoju i dostrzegłam niemal wszystkich śpiących obok siebie. Nieznacznie się uśmiechnęłam widząc Konan przytuloną do lidera. Powoli wstałam i skierowałam się do swojego pokoju w celu ogarnięcia się do wyjścia. Idąc przez korytarz minęłam Kakuzu, który ubrany był w płaszcz organizacji i widocznie gdzieś wychodził. Nie zwracając na niego większej uwagi dotarłam do siebie. Podeszłam do szafy i wzięłam zwykłe, codzienne ciuchy, a następnie skierowałam się do łazienki wziąć prysznic.

Gotowa szłam powoli mijając pokoje. Ubrana byłam zwyczajnie, miałam na sobie bluzę w kolorze ciemnego*ej (F.C) i niemal identycznego koloru jeansy. Narzuciłam na siebie czarną, luźną kurtkę, do której schowałam kilka zwoi. Wyszłam z kryjówki kierując się w stronę Kiri.

Po drodze miałam sporo czasu na przemyślenie wszystkiego. Starałam się nie myśleć o dniu, w którym straciłam Deidarę. Kiedy brałam prysznic zauważyłam, że rana na moim ramieniu w ogóle się nie zmieniła. Jedyne co było inne to to, że krew skrzepła i już nie sączyła się w niepokojącej ilości. Mocno się zdziwiłam, bo mimo wszystko użyłam mocnych środków dezynfekujących, które powinny bardzo mocno przyśpieszyć gojenie się rany. Coś czułam, że szybko nie pozbędę się nieprzyjemnej pamiątki po zamaskowanym.

Przechadzając się po lesie nawet nie brałam pod uwagę, że kogoś spotkam. Tym bardziej nikogo mi znajomego. Mimowolnie wspomnieniami wróciłam do mojej przeszłości z Konohy. Wtedy każdy dzień był miło spędzany na misjach, które mimo tego, że polegały niemal zawsze na tym samym- zabiciu wroga wioski - naprawdę to lubiłam. Nie musiałam się nikim martwić, żyłam sama dla siebie. Miałam kilku znajomych, chociażby ten nienormalny Naruto. Strasznie wkurzający gość, ale co do czego- był świetnym przyjacielem. Chociaż nie łączyła nas żadna specjalna relacja, widziałam jak traktował innych. Mimo tego, że starał się jak mógł, najczęściej był odtrącany. Moja maska obojętności wyrobiona w ANBU nie pozwalała mi do niego podejść i wyrazić zmartwienia, chociaż jakbym spotkała go teraz, napewno byłabym w stanie z nim najnormalniej porozmawiać. W sumie, jednak nie mogłabym tego zrobić. Ostatni raz widzieliśmy się wtedy, jak uciekałam z Konohy. Nie potrafiłabym patrzeć w twarz dawnym znajomym, których dosłownie zdradziłam dołączając do Akatsuki.

Nie zadręczając się dłużej myślami, doszłam w spokoju do wioski. Wtedy dopiero uświadomiłam sobie, ile zakupów mnie czeka.

-|-

Tego samego dnia wieczorem dosłownie padałam z nóg. Wynajęłam mały pokój w pierwszym lepszym hotelu niedaleko centrum,   a odrazu przekraczając próg pomieszczenia rzuciłam się na łóżko. Jutro zostało mi już tylko wstąpić do jednego sklepu, a potem mogłam wrócić do bazy. Zasypiając zwaliłam zakupy z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wyjęłam z kurtki jeden z kilku zwojów i odpieczętowałam sobie ciuchy na zmianę. Oczywiście jak to miałam w zwyczaju, zapomniałam przygotować piżamę. Związałam swoje (H.C) włosy w wysokiego koka i weszłam pod prysznic. Niczego tak bardzo nie potrzebowałam, jak chwilę odpoczynku w gorącej wodzie.

Po wykonaniu wszystkiego, co miałam zrobić padłam jak długa na łóżko. Patrząc się niewyraźnie w sufit powoli mrugałam. Zamykałam oczy na kilka sekund tylko po to, żeby zaraz je otworzyć. Znowu zamknęłam powieki, ale tym razem zobaczyłam nad sobą pomarańczową maskę. Wstałam jak poparzona i zamknęłam oczy. Oddychanie nagle zrobiło się trudne, a powietrze wyjątkowo ciężkie. Kilka razy odliczyłam do dziesięciu, ale ku mojemu zdziwieniu nic się nie stało. Niepewnie uchyliłam powieki i na szczęście zamaskowanego już tam nie było. Przetarłam jeszcze raz oczy i weszłam na łóżko. Zmęczenie dawało mi się we znaki, więc postanowiłam bezzwłocznie pójść spać.

-|-

Nie chciałam marnować czasu, więc z samego rana byłam już w drodze do sklepu. Powoli mijałam kolejne uliczki powoli zapełniające się ludźmi. Słońce dopiero co wzeszło, większość sklepów była jeszcze zamknięta. Oczywiście zapomniałam sprawdzić, o której godzinie otwiera się ten, w którego kierunku zmierzałam. Kilka razy skręciłam aż w końcu moim oczom ukazał się niewielki sklep z dekoracjami.

Na prośbę Konan miałam w nim kupić kilka opakowań serpentyn, balonów i konfetti. Podchodząc do drzwi modliłam się e duchu, żeby był otwarty. Na moje szczęście gdy pociągnęłam za klamkę, drzwi się przesunęły. Z wymalowanym uśmiechem weszłam do środka i rozejrzałam się po sklepie. Za kasą nikogo nie było, ale usłyszałam coś na zapleczu. Przyjmując, że to musi być sprzedawca po prostu zaczęłam szukać potrzebnych mi rzeczy. Po półkach były porozkładane różnego rodzaju dekoracje, ale nigdzie nie mogłam znaleźć tego, czego szukałam. Przeszłam do kolejnego działu i zauważyłam wysoką osobę przeglądającą się czemuś na półce. Na oko był to mężczyzna, ale specjalnie mu się nie przyglądałam. Chciałam załatwić wszystko jak najszybciej i wrócić do bazy. Przelatywałam wzrokiem przez wszystkie półki, aż w końcu zauważyłam dział urodzinowy. Stał przy nim ten chłopak i przyglądał się czemuś. Szybkim krokiem skierowałam się w stronę celu i wyszukałam wszystko, co było mi potrzebne. Zaczęłam wybierać najróżniejsze kolory konfetti i serpentyn, ale z tego co zauważyłam, balony były na najwyższej półce. Spojrzałam w górę i już wiedziałam, że tam nie dosięgnę.

-Przepraszam, mógłby mi pan podać tamte balony? - zwróciłam się w stronę mężczyzny i wskazałam na półkę. Miał na sobie kaptur, przez co nie mogłam zobaczyć jego twarzy.

-A twoje własne ci nie wystarczą? - spytał, a mnie jakby sparaliżowało. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na niego.

-Słucham? - spytałam zdumiona, a tym razem mimo kaptura zauważyłam, jak się wyszczerzył.

-Spytałem - mówiąc to zaczął odwracać się w moją stronę. Robił to bardzo mozolnie. -Czy twoje własne ci nie wystarczą. - Kiedy stał naprzeciwko mnie, gniewnie wbiłam wzrok w jego oczy, ale tak szybko jak się zdenerwowałam, tak szybko się przeraziłam. Upuściłam trzymane w rękach rzeczy i cofnęłam się kilka kroków do tyłu.

-Nie wierzę..

~~

Hmmmmmmmm

Ja nie wiem

Czuje się, jakbym pisała tak beznadziejny shit, ale wy i tak piszecie mi, że książka jest super.
Zaskocze was

Już kilka rozdziałów temu przestała być super.

I możecie sobie myśleć, że się użalam. Po prostu wypaliłam już się, skończę tą książke i moja działalność na watt się prawdopodobnie skończy.

I skończyłaby się już teraz, ale głupio mi zostawiać tą książke bez zakończenia. Więc dowale dosyć mocno niespodziewany koniec i jak to się dalej potoczy to zobaczymy.

Przepraszam, że was tak zaniedbuje. Postaram się dokończyć tą książkę w ciągu ~~2 miesięcy

Dzięki za wyrozumiałość xxx

Akatsuki little sister| Akatsuki X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz