- Za godzinkę dojedziemy do lotniska. - oznajmiła rodzicielka.
- Okej.
Włączyłam swojego srebrnego Iphona 8 i przejrzałam instagrama. Nudziło mi się, więc szukałam jakiejś ciekawej aplikacji na app store. Jak zawsze nic, więc podłączyłam słuchawki do telefonu i przez pierwsze minuty nic nie zakłócało melodii, jednak dostawałam masę sms'ów.
Nieznany: Hej malutka
Nieznany: Z jakiej planety jesteś?
Nieznany: Bo masz nieziemski tyłek
Nieznany: Żyjesz skarbie?
Postanowiłam odpisać.
Ja: Skąd pewność, że niby jestem dziewczyną? A może jestem facetem, hm?
Nieznany: Intuicja
Ja: Często zawodzi
Nieznany: Moja nigdy
Ja: Śmiem wątpić
Nieznany: Ranisz me serce, Julio
Ja: No poetą to ty nie zostaniesz... Poza tym, jaka Julia?
Ja: To ma być jakiś głupi żart? Mark? Mel?
Nieznany: Mark? Mel? Niee, Shawn. A ty jak masz na imię NieJulio?
Ja: Ha ha ha. Bardzo śmieszne.
Nieznany: Tak, śmieszne. Tylko nie bardzo wiem z czego się śmiejemy
Ja: Czekaj.
Odłożyłam telefon na siedzenie obok. Czy Melissa i Mark robią sobie jaja? To coś o "Julii" było mega w ich stylu. Zadzwonię do przyjaciółki i ją o to zapytam.
Rozmowa z Diabeł😈
- Mel, piszesz do mnie z jakiegoś nieznanego numeru?
- Co? - głos przyjaciółki był lekko ochrypły, ale zdawała się rozbawiona zaistniałą sytuacją.
- No weź. Nie zgrywaj się, a Mark?
- Mark siedzi obok mnie i ma rozładowany telefon.
- Napewno? Jesteś pewna, że to nie wy?
- Napewno.
- Okej, pamiętaj, że Ci ufam. Kurde, muszę kończyć. Dojechałam na lotnisko. Tęsknię za wami!
- Ja za tobą też! - krzyknął Mark na co się zaśmiałam.
- Kochamy Cię, papapa! - razem krzyknęli.
- Ja was też, paaa!
Zakończyłam rozmowę. Zauważyłam spływającą łzę po moim policzku. Wytarłam ją i wyszłam z auta. Wraz z mamą, otworzyłam bagażnik i wyjęłam z niego spotrową torbę i walizkę.
- Pa mamo. - przytuliłam ją. Rzuciła szybkie "pa córeczko" i, że się śpieszy. Ale moja mama mnie kocha. No nic, więc poszłam. Żegnałam się z pięknym widokiem Dallas.