30

814 34 8
                                    

W moim nieciekawym życiu pojawiają się jeszcze gorsze dni niż mam zazwyczaj.

To dni, w których nic nie robię, tylko oglądam filmy, które mnie smucą i słucham smutnej muzyki płacząc wraz z moim przyjacielem.

Lodami

No i dzisiaj był właśnie jeden z takich dni. Wtorek, miałam spotkać się z Shawnem, więc nazwałam go dniem depresji.

Siedzę i oglądam Harrego Pottera, cały czas rozpaczając nad Cedrikiem.

I nagle ktoś wchodzi do domu. Niemożliwe, by był to mój tata. On jest w pracy, chodź nie rozmyślałam nad tym długo, ponieważ przerwał mi płacz.

W zasadzie to ryk.

Weszłam do korytarza z wazonem w rękach czając się na potencjalnego włamywacza.

I nie uwierzycie kogo zobaczyłam.

Siedzęcego na podłodze z butami w rękach Marka. Okropnie płakał i wyglądał jakby właśnie wyszedł ze śmietnika.

- Cześć, mam żarcie. - gdy mnie zauważył od razu się podniósł i wszedł do salonu zostawiając mnie osłupiałą z wazonem w rękach.

- Cześć Mark, już chyba nawet wiem co ci jest. - szybko chwyciłam chusteczki z komody i wróciłam do przyjaciela.

Na jego twarzy pojawił się kilkudniowy zarost, miał okropnie rozmierzwione i tłuste włosy. Nie wspomnę już nawet o okropnym ubraniu.

- Co ma on czego nie mam ja? To dlatego że lubi blondynów? Ja się nawet na różowo dla niej przefarbuję. - siedział na rozłożonej sofie, płacząc gadał sam ze sobą.

Albo może mówił do mnie

Ups

- Ah, Mark ty też jesteś przystojny i w ogóle, ale Mel ma teraz jakiegoś laga mózgu. Poza tym chciała przyjechać w czwartek i... - ukończenie zdania uniemożliwił mi pisk latynosa.

- Jak to przyjeżdża?! I ty mi nic nie mówiłaś?

- Kazała mi nie mówić, bo przyjeżdża z tym fagasem. - Mark poryczał się jeszcze bardziej, a ja w tym momencie żałowałam, że się wygadałam. Mogłam siedzieć cicho, ale nie Vivian zawsze musi wszystko popsuć.

- Dobra, zostaję tu do końca tygodnia. - powiedział stanowczo. Nawet się nie sprzeciwiałam, wiedziałam, że nie mam szans.

- A masz coś ze sobą? Jakieś ubrania? Bo nie wiem czy się w moje wciśniesz. - kąciki ust przyjaciela lekko się uniosły na moje ostatnio zdanie. Zawsze ruszały go takie teksty.

- No mam...ale czekaj! Vivian czy ja wchodziłem z torbą? Japierdole! - nim zdążyłam się obejrzeć, brunet wybiegł na zewnątrz z przerażeniem wymalowanym na twarzy.

Chłopak wrócił ze spuszczoną głową.

- W dodatku torby zapomniałem z taksówki, cudownie! -opadł na kanapę wzdychając ciężko. Zrobiło mi się go żal, najpierw dziewczyna z jego marzeń znajduje sobie chłopaka, a potem zapomina torby. - Jestem do niczego.

- Hej, Mark nie mów tak! Jesteś super miłym i zabawnym chłopakiem. No chodź do mamy. - uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco. Brunet lekko się rozchmurzył i przytulił się do mnie kładąc mi podbrudek na ramieniu.

- Cieszę się, że cię mam. - odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Cierpiał choć chciał udawać, że wszystko jest dobrze.

- Dobra, zrobiło się zbyt sentymentalnie. - Mark dotąd patrzący na mnie uśmiechnął się pod nosem i spóścił głowę.

- Dotąd rozmawialiśmy tylko o mnie, a co z tobą? Widzę, że też po kimś rozpaczasz.

- Nie ważne, on nie jest tego wart.

*****

Wiem, że rozdział jest okropnie nudny i za to przepraszam, ale może następny będzie lepszy..

Crush; S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz