Obudziło mnie wkurzające słońce, które za chuja nie chciało się schować. Więc muszę wstać..
Usiadłam okrakiem na swoim łóżku i przeciągnęłam się najbardziej jak to możliwe. Dzień zapowiadał się całkiem dobrze. Pogoda dopisywała, ale mój nastrój był tak zły, że spaliłam naleśniki, które robiłam na śniadanie. Potem podarłam bluzkę zachaczając o klamkę drzwi łazienki. Poprostu wrzechświat mnie kocha!
Dostałam wiadomość od Shawna. Dawno się nie odzywał.
Doniczka: Co robisz kotku?
Ja: Wydrapuję ci oczy, a co?
Doniczka: Myślałem, że zaczynamy się lubić...♥️
Ja: Całe życie w błędzie
Doniczka: Pisz, co się stało
Ja: Spaliłam naleśniki, stłukłam telefon, podarłam ubrania i nabiłam siniaka.
Ja: Najlepsze zaczęcie dnia jakie kiedykolwiek miałam
Doniczka: Chciałbym cię teraz przytulić❤
Ja: Lepiej nie, bo jeszcze ciebie popsuje
Ja: W pwenym sensie zależy mi na tobie.
Doniczka: OOO TO CHYBA NAJMILSZA RZECZ JAKĄ KIEDYKOLWIEK MI POWIEDZIAŁAŚ!!!!! WARIUJEJEEEJNCNCNC
Ja: Nie przyzwyczajaj się niewyżyta doniczko
Doniczka: Czyli jestem u ciebie jako doniczka słońce?
Ja: A ja u ciebie jako słońce?
Doniczka: Nie odpowiada się pytaniem na pytanie kochanie
Ja: ups.
Doniczka: A jak ogólne samopoczucie?
Ja: Nie najgorzej, pomimo tego, że jestem głodna, zmęczona, zła i wyglądam jak menel w podartych ubraniach
Doniczka: Otwórz drzwi za dziesięć minut
Tak jak prosił, tak zrobiłam. Na wycieraczce leżała torebka z napisem "dla Vivian". Otworzyłam ją, a gorąca para obiła się o moje czoło. Świerze, chińskie jedzonko tylko prosiło się o to, by je zjeść. Na dole była karteczka, na której pisało "Dla mojego słoneczka, S" z wielkim czerwonym seruszkiem. Ja kocham tego człowieka! Od razu napisałam mu, jaką wdzięczność i miłość do niego żywię.
Ja: KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ!
Doniczka: JA CIEBIE TEŻ, JA CIEBIE TEŻ, JA CIEBIE TEŻ!
Zaśmiałam się. Shawn był słodki, a ja zaczęłam żałować, że może nigdy go nie spotkałam. Choć, może kiedyś zaproponuję mu spotkanie. Czemu by nie.
Delektowałam się jedzeniem, które dostałam w prezencie. Jak bardzo dziwnie to brzmi? Nagle moją rozkosz przerwało pukanie do drzwi. Najpewniej był to Matt, więc bez zastanowienia otworzyłam drzwi i nawet bez spojrzenia na osobę zrobiłam w tył zwrot wchodząc do kuchni.
- Czyli to chyba znaczy, że mogę wejść? - odezwał się męski głos, nie przypominał głosu Matta.
- Oo, Shawn! Um, wiesz, spodziewałam się kogoś innego. - zrozumiałam jak to zabrzmiało i niemal od razu się poprawiłam. - To znaczy, jasne wchodź.
Chłopak usiadł przy wyspie kuchennej i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- A! Vivian, dyrektor kazał mi przekazać twoje podręczniki. - odłożył książki na blat i znów zaczął mi się przyglądać.
- Mam coś na twarzy? - odruchowo wycierałam twarz, co spotkało się z perlistym śmiechem chłopaka.
- Nie, nic. - zaśmiał się ostatni raz i zapytał. - Na jak długo jesteś w Kaliforni?
- Skąd pomysł, że ja nie stąd? - jak on dowiedział się o takich rzeczach?
- Ahh, nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. Tak... - ostatnie słowo mruknął ledwo słyszalnie.
- Na jakieś dwa lata. - nastała cisza, w której obydwoje skanowaliśmy swoje twarze. Miał bliznę za prawym policzku. Nie wiedząc czemu, zaciekawiła mnie. - Skąd masz tę bliznę?
- Na spotkaniu, w trasie jakaś fanka z Włoch zostawiła mi ją na pamiątkę. Można powiedzieć, że chciała upamiętnić nasze spotkanie. - zaśmiał się lekko.
- Opowiesz mi trochę o trasach? Jak to jest? - oparłam głowę na dłoni.
Przez kilka godzin opowiadaliśmy o sobie bardzo dużo. Shawn był bardzo otwarty. Opowiadał o koncertach i trasach koncertowych z taką pasją, że mogłabym tego słuchać cały czas. Widziałam w jego oczach, jak bardzo to kochał i jak bardzo jest przywiązany do swoich fanów. Ma z nimi wyjątkową więź. Nie brakowało jednak pytań do mnie. Byłam pod wrażeniem, że chciał mnie słuchać. Nie był jak te wszystkie gwaizdki, które mają w dupie innych i mówią tylko o swoich sukcesach. Mówił również o porażkach. O tym jak spadł ze sceny. O tym jak zapomniał tekstu do "Stitches". Jak media go wyśmiewały, ale MendesArmy skutecznie zgasiły te hieny. Nie obyło się bez śmiechów i wygłupów. Niestety, Shawn musiał wyjść i zająć się siostrą.
Doniczka: Cześć skarbie, co robisz?
Ja: Sprzątam, ah
Ja: pomóż mi ktoś
Ja: Shawn przyszedł, narozwalał i sobie poszedł😂
Doniczka: Kto to Shawn?
Ja: Nie uwierzysz, ale to Shawn Mendes!
Doniczka: Lubisz go?
Ja: W sumie, jest bardzo uroczy i słodki
Ja: Umie słuchać💞
Doniczka: Podoba ci się?
Ja: A co ty tak o niego wypytujesz co?
Doniczka: Bo jeżeli on cię skrzywdzi to osobiście go zabiję
Ja: O mój boże! Jesteś zazdrosny!
Doniczka: Od początku naszej znajomości, ale dzięki, że zauważyłaś♥️
-----------
Przepraszam, że ten rozdział taki głupi. Książka wam się podoba? Bo nie wiem czy warto kontynuować..