29

855 32 12
                                    

Po kilku minutach do kawiarni weszła wysoka blondynka z idealną figurą. Widać to, ponieważ dziewczyna była ubrana w przykrótką sukienkę w panterkę i czerwone szpilki.

Po chwili dziewczyna usiadła na przeciwko Shawna i cały czas patrzyła na niego maślanym wzrokiem stukając paznokciami i pewnie tylko udając, że słucha.

W pewnym momencie chłopak odszedł od stolika, pewnie chcąc złożyć zamówienie. Blondynka patrzyła przez okno podpierając się ręką o brodę.

Poznaję te powiększane usta i glonojadzi ryj.

Stacey.

Jej szare oczy zmierzały prawdopodobnie w moim kierunku, czym trochę się zmartwiłam. Gdyby mnie poznała mogłaby powiedzieć Shawnowi lub poprostu do mnie podejść. Założyłam nogę na nogę i naciągnęłam mój kaptur na głowę, tym samym przykrywając włosami twarz.

Oby mnie nie zauważyła.

Bo inaczej nie dożyję jutra.

Ale i tak po mojej głowie krążyło jedno pytanie, co ona tu robi?

Tymbardziej z nim.

Jechała ponad dwa tysiące trzysta kilometrów tylko po to, żeby sobie posiedzieć z Mendesem w kawiarni?

Jest jego fanką, ale jest też okropnie leniwa i musi mieć w tym jakiś swój interes. Tego jestem pewna.

Postanowiłam trochę ich poobserwować, może dowiem się czegoś więcej.

Gdy Shawn wrócił, pili tylko kawę i trzymali się za ręcę.

Czekaj, co?!

- Nie wierzę...- mruknęłam do siebie obrzydzona.

Całował się ze mną dobre kilka razy, kiedy miał już dziewczynę?! Czuję się potwornie.

To jednak ze mną ją zdradził i to jednak ja mogłabym być powodwm ich rozstania.

Czyli Shawn nie jest taki grzeczny i szczery na jakiego wygląda. A ja siedziałam z rozdziawioną buzią nie wiedząc co zrobić. Szybko wyjęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie. Na wypadek gdyby zaprzeczał wszystkiemu. Gdy wychodzili namiętnie się pocałowali co zdążyłam udokumentować.

Na moim policzku zagościła jedna, mała, żałosna łza. Szybko otarłam ją zapominając o smutku, który momentalnie mnie ogarnął.

Momentalnie wstałam z ławki i zaczęłam iść w stronę fight clubu. Nie obchodzili mnie ludzie, którzy patrzyli jak biegłam, lub ich poirytowanie gdy tylko lekko ich dotknęłam. Pośród ludzi beztrosko chodzących z rodzinami, cieszących się życiem wyglądałam i czułam się jak wrak.

Gdy dobiegłam zbliżała się godzina zamknięcia.

- Vivian, czemu nie odbierasz telefonu? - słowa Matta przywitały mnie na wejściu. - Dzwoniłem, muszę wyjść wcześniej...

- Posiedzę tu. Tylko daj mi klucze. - podał mi pęk kluczy i po chwili wrócił do mnie z torbą na ramieniu.

- Dziękuję, odwdzięczę się maluszku. - dostałam buziaka w policzek. - Została jedna osoba! Paa! - rzucił w biegu.

Zostawiłam torbę wraz z bluzą w szatni i pokierowałam się do głównej sali. Wypatrywałam osoby, która trenowała.

To ostatni człowiek na tej ziemi, którego chciałbym dzisiaj spotkać.

- O Vivian, hej! - Shawn ochoczo pomachał do mnie zdejmując rękawice.

Podeszłam do niego szybkim krokiem patrząc prosto w oczy i uderzyłam go z liścia prosto w polik.

- Za co to? - słyszałam zdenerwowanie w jego głosie pomieszane ze zdziwieniem.

Teraz nie byłam pewna co mam zrobić. Wygarnąć mu wszystko czy może poprostu wyjść.

- Za bawienie się mną i moimi uczuciami. Jesteś strasznym dupkiem! - rzuciłam. - Ah, to już może nie pamiętasz jak pocałowałeś mnie kilka razy co? W dodatku mając dziewczynę...

- Jaką dziewczynę do cholery?! O co ci chodzi Vivian? - sam powinien dobrze wiedzieć.

- Nawet nie próbuj mydlić mi oczu. Widziałam was! - pokazałam zdjęcia, które zrobiłam przed kawairnią.

- Czy ty mnie śledzisz?! I jeszcze robisz zdjęcia, co z tobą nie tak?! - był zły, okropnie zły. Jego oczy pociemniały, a usta uformowały się w prostą linię.

Teraz trochę się go bałam.

- To może wytłumaczysz mi dlaczego mnie całowałeś, skoro masz dziewczynę?! Z wieloma ją jeszcze zdradzasz? - zapytałam ironicznie spokojnie co bardziej go wkurzyło.

- Słuchaj, nie jesteśmy i nie byliśmy razem, więc nie wiem o co się czepiasz. To moje życie i mam nadzieję, że już cię w nim nie będzie! - wykrzyczał mi prosto w twarz.

- To świetnie!

- To świetnie!

Wyszedł z pomieszczenia zabierając swoje rzeczy.

To moje życie i mam nadzieję, że już cię w nim nie będzie!

To zdanie zabolało mnie najbardziej. Shawn jest okropnym idiotą, najpierw zrobił mi nadzieję, a potem zachowywał się jakby nic to dla niego nie znaczyło.

I nadal nic dla niego nie znaczę...

***
Siemandero, nie mam zielonego pojęcia czy dobrze się to czyta i czy cała ta historia ma sens, ale trzymajcie kolejny rozdział!







Crush; S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz