-- Pokusa --

139 5 0
                                    

   Ostatniego dnia sierpnia zaprosiłam do siebie koleżanki, aby porozmawiać jak za dawnych czasów. Pogoda tamtego dnia nie sprzyjała pogawędkom na dworze- deszcz padał od samego rana- dlatego spotkałyśmy się w domu. Specjalnie na ich przyjście zaparzyłam PRAWDZIWEJ herbaty (która na tamte czasy była istną żyłką złota) Do salonu wniosłam na tacy filiżanki oraz talerz z sernikiem mamy. Poprawiłam jeszcze obrus i wygładziłam  miękki zielony koc na werandzie.

  W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam gościom drzwi- to były Gosia i Jasia. Zdjęłam z ich ramion płaszcze i zaprosiłam do salonu na ciepłą i aromatyczną herbatę. Kiedy już gości usadowiłam na miejscach, pobiegłam po imbryczek z napojem.
- No opowiadajcie, co tam u was słychać.- zaczęłam rozmowę.
- U mnie po staremu, żadnych wieści od Franka, dalej się uczę... jak zawsze.- zaczęła Małgosia.
- A u mnie jakoś inaczej...- rozpoczęła tajemniczo Janina.
- Czy coś się stało?- spytałam opiekuńczo.
- Tak y... znaczy się... nie...- zaczęła się plątać.- Ach już sama nie wiem. Od jakiegoś czasu więcej bujam w obłokach.- po tej informacji zaczęłyśmy z Małgosią wysyłać sobie różne uśmiechy.
- Chłopak.- podsumowała krótko Gosia popijając herbatkę. Na to Janina się zmieszała.
- Skąd wiesz?!-  spytała.
- Mam dobre źródła. Lepiej powiedz, kto jest tym szczęściarzem.- udawałyśmy, że nie wiemy o kogo oczy.
- No... - zatrzepotała swoimi pięknymi rzęsami.- Jurek.- zaczerwieniła się.
- Ojej jak wspaniale!- ucieszyłam się.
- Basiu, nie wiesz przypadkiem, czy on kogoś ma?- spytała.
- Jasne że nie! On od zawsze był oblegany przez dziewczęta. Może dlatego nikogo nie mógł sobie znaleźć. Ale powiem Ci w sekrecie, że chyba też mu wpadłaś w oko. Nigdy go jeszcze nie widziałam takiego szczęśliwego i pełnego energii. Przypatrz się mu następnym razem.- powiedziałam pełna energii.
- Dobrze.- zaśmiała się. W tym momencie do domu przyszedł wiecznie nie ogarnięty Jurek.
- Serwus. Proszę wszystich o powstanie.- wstałyśmy i zachowałyśmy powagę. Nie wiedziałam, o co chodzi.
- W ostatnim czasie, rozwinęłyście się w zastraszającym tempie. Góra uznała, że należy was za to nagrodzić. - od razu nasze humory się poprawiły.- Harmistrzyni Czarna wystąp!- posłusznie wyszłam przed szereg. - Za odwagę, oddanie służbie, mianuję Cię Plutonową. Moje gratulacje.
- Dziękuję, Panie Sierżancie, z dumą będę nosiła owy tytuł.- po wypowiedzi wróciłam do szeregu.
- Szeregowa Rosie wystąp!- czas na Jasię. Ona popatrzyła na niego swoimi maślanymi oczami. - Za odwagę i oddanie służbie mianuję Cię...- tutaj Jurek się rozmażył. Z Gosią nie mogłyśmy ze śmiechu.- Mianuje Cię Harmistrzynią. Moje gratulacje.
- Dziękuję Panie Sierżancie.- powiedziała krótko i dołączyła do nas.
- Szeregowa Hanka wystąp!- podeszła Gosia.- Za odwagę i oddanie służbie mianuję Cię Harmistrzynią. Moje gratulacje.
- Dziękuję, Panie Sierżancie.- wróciła do szeregu.
- Jeszcze raz winszuję wam moje drogie, spocznij.- odpowiedział i poszedł do swojego pokoju, a my wróciłyśmy do stołu.
- No no dziewczyny rozkręcamy się!- powiedziała Hanka.- Trzeba to uczcić! Co powiecie na małe strzelanko w lesie?
- Nie poznaję Cię Gosia. Taka zawsze spokojna, a tu proszę...- zaśmiała się Janina.- No to jaki plan?
- Proponuję, teraz udam się do pokoju po pistoletet...- zaczęłam mówić.
- To Ty masz własną broń?!- zdziwiła się Jasia.
- Zdobyczną.- odpowiedziałam pewna siebie. - Wy w tym czasie przygotujecie rowery i pojedziemy. Przed tem się ,,odmeldujemy'' u Jerzego. Zrozumiano?- zapytałam niczym prawdziwy dowódca.
- Tak jest!- zasalutowały mi koleżanki. Przystąpiłyśmy do działania.

  Z małej szafki przy biurku wyjęłam zgrabny pistolet zdobyty w pociągu. Schowałam go do torebeczki i popędziłam do pokoju brata.
- Hej z Gosią jedziemy na przejażdżkę.- powiedziałam i wyszłam.
- Dobrze, a Janina zostaje?- spytał.
- Sam się jej o to spytaj. Serwus.- wyszłam prawie wybuchając śmiechem. Nie wierzę. On tylko szukał okazji... Byli równi sobie.
  Na dworze dziewczyny już były gotowe. Stały przy rowerach i były podekscytowane wycieczką.
- Powiedziałam, że jadę z Gosią.- szepnęłam.
- Ej a co ze mną?- spytała oburzona Janina.
- Teraz pędzisz na górę i mówisz mu, że jedziesz rowerem. Jestem pewna, że nie spyta gdzie.- powiedziałam pewna siebie.
- Skąd ta pewność?- spytała unosząc jedną brew.
- Bo on na Ciebie leci, a teraz idź.- powiedziałam delikatnie się uśmiechając. Koleżanka ze zdenerwowaniem poszła do domu.

  Wróciła dopiero po 20 minutach, jakoś dziwnie szczęśliwa.
- Nie musisz nam nic tłumaczyć co tam robiliście.- Z Gosią zaczęłyśmy się śmiać.
- A myśl sobie co chcesz.- i wyruszyłyśmy do lasu.

  Po paru minutach znalazłyśmy się już w lesie. Po odstawieniu rowerów przystąpiłam do pokazywania odbezpieczania broni. Na dziewczynach wywarło to ogromne wrażenie. Pokazałam, w które drzewo, czyli punkt mają celować. Każda próbowała po kolei. Najgorzej im szło odbezpieczanie pistoletu. Nie da się ukryć, że potrzeba trochę siły, żeby to zrobić. Po serii strzałów, zrobiłyśmy sobie krótką przerwę.

   Nagle usłyszałyśmy czyjeś kroki i rozmowy. Niemcy! Wybrali się do lasu na grzyby. W dodatku w żołnierskich zielonych mundurach. Schowałyśmy się za krzakami i obserwowałyśmy wrogów. Janina chciała strzelać, ale nie miałybyśmy najmniejszych szans z czterema uzbrojonymi Niemcami. Nasze serca biły jak szalone. Nie wiedziałyśmy, czy uciekać, czy zostać na miejscu. Po chwili zauważyłyśmy kolejną osobę, tym razem zmierzającą w naszą stronę. Po sylwetce i charakterystycznym ułożeniu włosów rozpoznanałam mojego brata. Dołączył do nas i zobaczył, w jakiej niefortunnej sytuacji się znajdujemy. Gestem ręki pokazał, że zostajemy tutaj póki nie pójdą.

  Po kilkudziesięciu minutach strachu zabraliśmy rowery i w ciszy pojechaliśmy do domu. Jurek był bardziej zły niż kiedykolwiek. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Czułam, że coś złego się stanie.

  W domu, rozmowa nie była taka łatwa.. Dobrze, że matka wyjechała na kilka dni z domu.
- Posunęłyście się za daleko. Powinienem teraz zgłosić to majorowi.... Co was pokusiło wziąć broń i iść do lasu? Przecież i tak, wcześniej czy później, przybyliby Niemcy. Taki piękny dzień- awansowałyście co po niektóre o całe dwa stopnie. Nawet mi tak szybko się nie udało zdobyć stopnia harmistrza, a co dopiero plutonowego...- my stałyśmy w ciszy.- Nie pozostaje mi nic innego. Proszę o pistolet.- nie chciałam mu go oddać.- No dalej, nie utrudniajcie mi zadania. Zdać broń.- powiedział bardzo poważnie. Po chwili oddałam.- No i pięknie. Teraz taka sprawa. Zostajecie zawieszone.- po jego słowach się zdziwiłyśmy.
- Jak to zawieszone?! Na ile?- dopytywałam.
- Na czas nieokreślony moja panno. Może to Was nauczy pokory. I tak będę musiał zgłosić ten incydent Górze. Oni rozpatrzą wasz ponowny powrót do konspiracji. Żegnam.- wyszedł z domu zostawiając nas same. Nie miałam słów do tego, co się wydarzyło. Chciałam, aby to był tylko zły sen.
 

Dziewczyny nie strzelająOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz