-- Kolaboracja - -

66 3 0
                                    

   Czując na sobie wyczekujący wzrok chłopców, zaczęłam opowiadać o swoim planie.
— Więc miałam pomysł, aby w pierwszej kolejności, jeden z waszych na Pawiaku dowiedział się, w jakich warunkach jest przytrzymywana Hanka. Wtedy moglibyśmy albo zyskać na czasie i bardziej dopracować ten plan, lub działać bardziej spontanicznie. Następnie, udałabym się na Aleję Szucha i przedstawiła się jako wysoko postawiony Volksdeutsch i powiedzieć, że przytrzymują moją sprzątaczkę, czyli Hankę....
— Czy ty sobie zdajesz sprawę, ile to może nas kosztować?! — oburzył się Smutny. – To nie jest zły plan, ale mógłby zostać przeprowadzony za zgodą Góry. Akurat zdobycie dobrych Volksdeutschowych dokumentów nie jest problemem, ale...
— Możesz zostać oskarżona o kolaborację, a wraz z tobą, ludzie, którzy wykonywali twoje polecenia — przerwał mu Miś, który przez ten cały czas analizował każdą część mojego planu.
— Ale przecież nie zrobiłabym nic złego. — powiedziałam bardziej sama do siebie.
— My to wiemy, ale Góra nie zna twojego planu. – Miś pochylił się nad stołem — Gdyby nawet akcja była udana, nie jesteś w stanie przewidzieć skutków.
— Czyli jak rozumiem, nie mogę liczyć na waszą pomoc? — spytałam ze skruchą w głosie. Chłopcy popatrzyli po sobie znacząco.
— Możemy się spytać naszych ludzi na Pawiaku, jak się miewa Hanka, potem o co została oskarżona, a później wymyślimy, co robimy. — na wypowiedź Smutnego nieco się rozweseliłam na myśl, że jest jeszcze nadzieja.
— Dziękuję. — uśmiechnęłam się, a późnej zaraziłam nim resztę. Jestem dobrej myśli, że uda nam się ją odbić.

  Następnego mroźnego ranka do naszego domu wparował Smutny z dobrą nowiną. Podobno Małgosi nic nie jest. Jest jedynie lekko odwodniona i nieco poobijana, a tak nic jej nie grozi. Jurek też był przy tej rozmowie. Chłopcy ustalili, że dziś przyjdzie do nas major Biały i wraz nim ustalą, co robimy. Jurek zapewnił mnie, że będę miała możliwość przedstawienia mojego pomysłu na odbicie przyjaciółki, a tym samym, zlegalizowania mojej akcji.

Aby odciągnąć myśli od Małgosi, postanowiłam, że dzisiaj pomogę mamie przy chorych. Z racji braku Małgosi i jej zręcznych dłoni, które potrafią dokładnie zabandażować poranione miejsca, lub jej wiedzy na temat przygotowywania wywarów na ból gardła, potrzebne matce dodatkowe ręce do pracy. Może nie byłam nawet w połowie tak dobra w opiece nad chorymi jak moja mama, ale liczyły się dobre chęci. Z rana przyszła do nas matka z chorym synem, prawdopodobnie na zapalenie płuc. Lekarka zaleciła udanie się do szpitala, aby uzyskać bardziej profesjonalną pomoc, lecz jego matka odpowiedziała, że już była, ale niemiecki ordynator powiedział, iż miejsce jest tylko dla Niemców i uprzywilejowanych Volksdeutschów. Widząc cierpiącego małego chłopca z zapadniętymi oczami i bladą niczym śnieg twarzą zadawałam sobie pytania, jak można odmówić pomocy tak cierpiącemu dziecku, które niczemu nie zawiniło. Myślałam, że chociaż cywile niemieccy mają serce i nie odmówią pomocy drugiemu człowiekowi. Ten lekarz w szpitalu nie musiał przytrzymywać tego dziecka w szpitalu. Mógłby chociaż zbadać, podać odpowiednie leki i wypuścić do domu. Jedno jest pewne: twarde serce ma niemieckie społeczeństwo.
— Wie pani co? Chyba będę musiała podpisać tę Volkslistę. — powiedziała ze smutkiem kobieta do mojej matki, która aktualnie podawała chłopcu do wypicia kubek z ziołami. Ja w tym czasie segregowałam fiolki ze środkami przeciwbólowymi. To wyznanie kobiety nie mało mnie zaskoczyło.
— To pani decyzja. — przyznała moja mama. — Może jest jeszcze jakieś inne wyjście?
— Nie ma — odpowiedziała szybko matka dziecka. — Mąż zginął podczas kampanii wrześniowej, mieszkam ze schorowaną matką i utrzymuję przy życiu mojego Stasia. — pogłaskała po głowie chłopca, który zasnął. Na jego czole pojawiły się pierwsze krople potu, czyli na całe szczęście temperatura zaczęła mu spadać. — Jeżeli podpiszę tą przeklętą listę, może uda mi się go uratować, może przyjmą go do szpitala i wyleczą... — kobieta zaczęła płakać. Tego się nie spodziewałam. Od zawsze myślałam, że Volksdeutsche po prostu podpisują listę ze względu na uwielbienie ideologii niemieckiej, ale nie pomyślałam, że podpisują to dla bezpieczeństwa. Myślę, że istnieje wiele takich przypadków, lecz dużo się o tym nie mówi. Dzisiaj nauczyłam się, że nie można nikogo w żaden sposób pochopnie oceniać.

  Pod wieczór zjawił się Major wraz z paroma przyjaciółmi Jurka no i oczywiście z Antkiem. 
Matka, jak to zwykle miała w zwyczaju, udała się na górę do pokoju, ponieważ jak to ona sądziła, nie chce mieć z tym nic wspólnego. Chłopcy usadowili się w pokoju gościnnym, gdzie aktualnie odpoczywa Witek. Jak na razie miewa się bardzo dobrze, ale od kiedy tutaj jest, jeszcze z nikim nie rozmawiał o tym, co się stało podczas wyprawy do Poznania. Myślę, że właśnie dzisiaj nadszedł ten dzień, ponieważ sam major Biały pofatygował się tutaj przyjechać, czyli na pewno będzie chciał porozmawiać z Witkiem. W czasie gdy Jurek zajmował się gośćmi, udałam się do kuchni, aby przygotować herbaty. Kiedy woda zaczęła się zagrzewać, zdałam sobie sprawę, że niepotrzebnie czyściłam całą kuchnię oraz salon przed przyjazdem Majora. Myślałam, że będą siedzieć tutaj, a nie u Witka. W międzyczasie do kuchni zapukał jeden z chłopców.
— Mogę wejść? — zapytał nieśmiało Antek.
— Przecież wiesz, że nie musisz się pytać. — uśmiechnęłam się i wskazałam ręką na stołek, aby usiadł. Dawno się z nim nie widziałam. W prawdzie od czasu powrotu do Warszawy nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Nie będę kłamać, brakowało mi go bardzo, ale rozumiem, że miał dobry powód i masę obowiązków, aby mnie nie odwiedzić.
— Chciałbym cię przeprosić. — wypalił, kiedy zaczęłam wyciągać filiżanki z kredensu. Oczywiście o mały włos nie stłukłam jednej.
— Za co? – dopytałam.
— Za wszystko. — odpowiedział krótko i wstał z krzesła. — Za to że zachowałem się głupio w stosunku do ciebie wtedy w Poznaniu. Zdałem sobie sprawę, że mogłaś się poczuć zraniona, i mogłaś pomyśleć, że traktuję cię tylko jako kobietę od prania i gotowania. — przybliżył się do mnie. — A wiesz, że jesteś dla mnie niesamowita i nigdy w życiu nie ośmieliłbym się ciebie tak określić. I za to, że tak długo się nie odzywałem i nie przychodziłem do ciebie. — cień uśmiechu wtargnął na jego młodzieńczą twarz. — I za to, że nie spytałem, czy poszłabyś ze mną na ślub Jurka. — na te słowa ubydwoje się zaśmialiśmy i przytuliliśmy. Tego mi brakowało. Jego wsparcia i otuchy. — Wybaczysz mi?
— I jak mam się tutaj nie zgodzić? — zapytałam i pocałowałam go. — Oczywiście, że tak. — trwaliśmy w uścisku jeszcze chwilę, ale potem ocknęłam się i zdałam sobie sprawę, że mamy gości, a ja muszę zrobić coś do picia. — Ale teraz to muszę zrobić herbatę.
— Pomogę Ci. — od razu ułożył filiżanki na stole.
— Wiesz, że nie musisz. — oparłam się ręką o blat i zaczęłam obserwować jego zapał do pomocy. Zaczął wyjmować z szafki pudełko z suszem owocowym. Widać, że czuje się jak u siebie w domu skoro nie boi się grzebać mi w szafkach.
— Ale chcę. — zaczął się śmiać. — Jakąś pokutę muszę odbębnić.
— Jesteś niemożliwy. — pokręciłam głową z dezaprobatą i zajęłam się przygotowywaniem napoju.

  Po upływie kwadransu weszliśmy do pomieszczenia, gdzie atmosfera rozkręciła się na dobre. Jedynie Witek siedział nieco przygaszony, ale jemu się akurat nie dziwię. Po odstawieniu tacy na biurko, zaczęłam się wycofywać do wyjścia.
— Czarna, zostań z nami. — zatrzymał mnie major  Biały. Wydawało mi się, że nieco postarzał się na twarzy. Przybyło mu parę zmarszczek, ale oczy pełne pewności siebie i zadziorności się nie zmieniły. — Smutny oraz Miś opowiedzieli mi nieco o twoim planie odbicia Hanki i myślę, że to się może udać. — popaptrzyłam na siedzących w kącie chłopców i posłałam im ciepły uśmiech.
— Chciałbym, abyś go przedstawiła chłopcom.

   Po krótce omówiłam im mój plan i zdziwiłam się, że słuchali mnie z przejęciem i nie przerywali mi, kiedy mówiłam.
– To się może udać. — stwierdził Antek, kiedy skończyłam mówić. — Możemy zacząć działać od jutra.
— Chciałbym, aby akcję przeprowadziła Czarna. — stwierdził Major, co mnie bardzo zaskoczyło. — Skoro to jej plan, to mogłaby przewodniczyć w akcji. — chłopcy jednogłośnie się zgodzili.
— Z całym szacunkiem, panie majorze, ale myślę, że nie nadaje się do tego. — powiedziałam chaotycznie.
— A ja uważam, że należy wejść na nowy etap, Czarna. Możesz sama dobrać ludzi. Akcję możecie przeprowadzić w przyszłym tygodniu. — jego pewny i roześmiany wzrok spotkał się z moimi przerażonymi oczami. — To jest rozkaz. — powiedział, po czym wyszedł. Nie mogłam uwierzyć, w to co się przed chwilą stało. Ja niby miałam przeprowadzić akcję? Jak ja nawet nie potrafię dobrze zabandażować choremu ręki!!! To jest zbyt duża odpowiedzialność jak na moje małe barki

Dziewczyny nie strzelająOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz