-- Kasyno --

71 4 0
                                    

    Wchodząc do mieszkania rzuciły mi się w oczy pozakrywane wszystkie okna ciemnym materiałem. Przez niewielkie szpary wpadały jasne paski światła. Nasz przewodnik zaprowadził nas w obstawie do pomieszczenia, gdzie za masywnym biurkiem siedziała siwa postać. Domyśliłam się, że to musi być Pan major.
– Przepraszam za spóźnienie, ale próbowałem ich przeprowadzić najbezpieczniejszą drogą. – ukłonił się delikatnie Mirek i odsunął się w głąb pokoju. W pomieszczeniu unosił się dym papierosowy z popielniczki, która była umieszczona na jednej z konspiracyjnych gazet.
– Mirku, czasu nie cofniesz– odezwał się mężczyzna. Witek już chciał coś powiedzieć, ale on uciszył go podniesieniem ręki. – Nie musicie się przedstawiać, ale mi wypadałoby. Nazywam się Władysław Próżnowski i z dumą noszę stopień majora. Jak na razie sprawuje najwyższy urząd ze względu na kiepsko rozwiniętą sieć konspiracyjną... – wstał z siedzenia. – Ale nie o tym dzisiaj. Mam dla was bardzo ważne zadanie. A mianowicie chciałbym, abyście przechwycili ważne informacje od naszych angielskich informatorów. Macie dzisiaj się spotkać w poznańskim kasynie w hotelu, w którym się zatrzymaliście. Po otrzymaniu właściwych dokumentów, dwie osoby od was przyniosą mi je. – zaczął wyjmować z biurka świstki papieru. – To na kogo mam wyrobić przepustki?
– Proszę na mnie i Antoniego– odezwał się Witek.
– A proszę bardzo– uśmiechnął się i zaczął wypisywać piórem dokument. – Ciężko rozpoznać tak dobrze wyrobione fałszserki– dodał kończąc swoje dzieło i podał je chłopcom.
– Dziękujemy, o której mamy się spotkać z informatorami? – spytał na odchodne Antek.
– Najlepiej, jakbyście zjawili się w kasynie o 20. Osoby, z którymi macie się spotkać, będą o 22 przy barze. – na jego słowa wszyscy przytaknęliśmy. – I jeszcze jedno. Nie chciałbym, aby to zabrzmiało nietaktownie, ale prosiłbym o stosowny ubiór na wieczór. – major się nieco zestresował. Nigdy bym nie pomyślała, że taka osobistość będzie się przejmowała tym, czy urazi uczucia innych.
– Nie ma problemu, doskonale rozumiemy powagę sytuacji. – odpowiedział kapitan.
– A więc nie pozostało mi nic prócz życzyć powodzenia i czuwaj– odpowiedział siadając przy biurku.
– Czuwaj – równocześnie zasalutowaliśmy i szybkim krokiem opuściliśmy piękną kamienicę.

  W pokoju zaczęliśmy się nerwowo szykować. Pozostała nam tylko godzina do wyjścia. Kiedy przyszłyśmy z Małgosią do pokoju zaczęłyśmy się zastanawiać, w co się ubierzemy. Przecież nikt nas nie powiadomił wcześniej, gdzie będzie miała miejsce misja. Na szczęście moja przyjaciółka zawsze jest na takie sytuacje przygotowana i spakowała dwie piękne wieczorowe suknie. Dla siebie wzięła długą, bordową suknię z futrem wokół szyi, a mi pożyczyła granatową za kolano z dłuższym, falbankowym rękawem.
– Przyznaj się, skąd masz takie oszałamiające kreacje. – powiedziałam pod wrażeniem, na co koleżanka się roześmiała.
– Przed wojną szukałam idealnej sukni na twój ślub i szczerze mówiąc długo nie mogłam się zdecydować pomiędzy tymi dwoma. – na wspomnienie o ślubie automatycznie posmutniałam. Próbowałam ukryć moje uczucia pod pretekstem koncentracji w zakładaniu naszyjnika z perełkami, ale Małgosi nigdy nie uda mi się okłamać. Wzięła ode mnie owy naszyjnik i pomogła mi go zapiąć. – Wybacz, że poruszyłam ten temat. Nie chciałam cię w żaden sposób urazić. – popatrzyła w lustro, gdzie odbijało się nasze odbicie.
– Na prawdę to nic. – powiedziałam ze spuszczoną głową. – Po tym piekle, które się skończy, na pewno będzie ślub. – przymknęłam powieki – O ile to nie będzie za późno... – w mojej głowie miałam jedno pytanie. Czy konspiracją, którą Antek traktuje na poważnie, nie jest przypadkiem biletem w jedną stronę?
– Basiu, wiem co miałaś na myśli i odgoń od siebie te czarne scenariusze. Szczerze wierzę, że wszystko zakończy się dobrze i nie ma innego wyjścia. – powiedziała z troską w głosie. – A teraz już lepiej chodźmy. – pociągnęła mnie delikatnie w stronę drzwi, za którymi czekali chłopaki.

  Po zejściu na parter hotelu, udaliśmy się w stronę kasyna. W środku panował półmrok i unosił się gesty zapach dymu papierosowego. Wśród tłumu ludzi odnaleźliśmy wolny stolik, a jak się później okazało, z naszą rezerwacją. Podobno ten stolik zarezerwował Mirek, aby łatwiej nam było obserwować barek, a ponadto nasi informatorzy wiedzieli, że przy tym stoliku siedzą właściwe osoby.

  Po jakimś czasie zamówiliśmy jedzenie, ale szczerze mówiąc nie zjadłam zbyt wiele. To przez ten duszący zapach papierosów... Nie jestem przystosowana do takich warunków. Poprosiłam tylko o rosół, choć i to z trudem zjadłam. Podczas pobytu w kasynie tylko chłopcy rozmawiali o byle czym, tylko po to, aby nie wzbudzać podejrzeń. Oczywiście po niemiecku.
– Nie idziecie grać? – spytałam najciszej jak mogłam wskazując głową na zielony stół.
– Nie mamy żadnego grosza przy duszy. – odpowiedział jeszcze ciszej Witek. – Poza tym, nie przyszliśmy tu po to, aby się zabawić.

  Dwie godziny w tym miejscu dłużyły się tutaj w nieskończenie. W międzyczasie Antek z Witkiem zdążyli już dwa razy wyjść na świeże powietrze. W pewnym momencie wybiła wreszcie 22, a do pomieszczenia wtargnęła elegancko ubrana para i zasiadła przy barku. Kobieta zdjęła z głowy krwisto czerwony kapelusz i granatowy płaszcz. Mężczyzna odwiesił ich ubrania na pobliskim wieszaku i powrócił do swojej towarzyszki. Zamówili jakiś trunek i zaczęli subtelnie skanować wzrokiem pomieszczenie. Kiedy dotarli do nas, zatrzymali się na nas dłużej.
– To oni. – rzucił krótko Antek.
– Skąd ta pewność?– spytała długo milcząca Małgosia.
– Zaraz się przekonamy. – powiedział kapitan i ruszył w stronę tajemniczej pary. Przysiadł się do nich, niby zamawiając coś do picia, ale tak na prawdę zaczął z nimi prowadzić rozmowę. Po około 10 minutach powrócił do nas, a tajemnicza para jak szybko się pojawiła, tak też zniknęła.
– Zbieramy się. – powiedział kapitan
– Udało się? – spytała Małgosia.
– Sama się zaraz przekonasz. – odpowiedział Witek i razem ruszyliśmy za nim. Poprowadził nas do naszego pokoju. Poczułam ogromną ulgę, kiedy zaczerpnęłam świeżego powietrza. Ból głowy, który zaczął się po jakimś czasie pojawiać, być nie do zniesienia.

   Cała ta sytuacja była dla mnie niezrozumiała. Witek jest jakiś dziwny od tamtego spotkania z przybyszami. Jakiś nieobecny. Aby przez chwilę nie zaprzątać sobie głowy tym tematem, położyłam się do łóżka. Potem przyszła do mnie Małgosia z herbatą na ból głowy. Na prawdę nie wiem, jak wtedy udało jej się zdobyć tą herbatę. Ważne, że poczułam się po niej lepiej. Później otworzyła delikatnie okno, aby ciężkie powietrze w pokoju się ulotniło. Kiedy czułam, że powoli zasypiam i ból zaczyna ustępować, rozległo się masywne pukanie do drzwi. Przerażona spojrzałam na przyjaciółkę a ona na mnie. Kompletnie nie wiedziałyśmy, czego się spodziewać. Żadna z nas nie miała odwagi powiedzieć na głos tego jednego pytającego słowa, które mroziło każdemu krew w żyłach...
To jedno słowo cały czas obijało się w mojej głowie... ,, Niemcy?! "

Dziewczyny nie strzelająOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz