-- Czyżby to był on? --

130 4 0
                                    

   Góra wydała pozwolenie na ponowne dołączenie do konspiracji. Niestety, ponowny powrót szacuje na początek stycznia. Dziewczyny wzięły sobie do serca tą wiadomość i nie wspominały o żadnych akcjach do końca zawieszenia. Ja się tak łatwo nie poddałam. Na komplety, na które uczęszczam, chodzi pare moich ludzi, którzy mnie o wszystkim informują: o akcjach, szkoleniach, nowicjuszach czy po prostu sprzedają ploteczki o naszym plutonie. Dzięki temu, mogłam im zasugerować plany różnorodnych akcji. Zdziwiło mnie to, że przyszli akurat do mnie prosić o rady. Przecież byłam dziewczyną, a jak wiadomo ,,chłopcy wiedzą najlepiej''. Smutny i Miś, z którymi się uczyłam, byli zawsze wdzięczni za wszelkie rady. Opowiedzieli mi, jak im brakuje tych moich pomysłów i obecności dziewczyn w oddziale. Podobno zawsze rozweselałyśmy towarzystwo.

    Pewnego wietrznego dnia listopada, wychodząc z tajnych zajęć, Miś podał mi dyskretnie kartkę.
- Zapamiętać i zniszczyć.- powiedział odchodząc. Wychodząc z kamienicy, przeczytałam maleńki świstek kartki:
,,Akcja- mural, jakieś pomysły? Plan na jutro''.
Dobrze wiedziałam, o co chodzi. Nie mieli pomysłu na napisy. Tak szczerze, to sama nie miałam, ale do jutra starałam się coś wymyślić.
  Wracając do domu, natknęłam się na Smutnego.
- Serwus Basia. I co? Masz już coś?- zapytał.
- Pomyślałam sobie, że kotwice od zawsze były popularne i łatwe do namalowania. Tylko koniecznie weźcie czerwoną farbę.- powiedziałam uśmiechnięta.
- Dziękujemy za pomoc. Cały oddział nie może się doczekać, aż wrócicie. Tęsknimy za wami.- zarumienił się.
- Wierzę- zaśmiałam się.- Powodzenia jutro, czuwaj!
- Czuwaj!- odpowiedział i poszedł w swoją stronę.
  Po pewnym czasie wróciłam do domu. Od razu zaparzyłam ciepłej herbaty. Usiadłam przy ciepłym kominku i owinęłam się kocem. Wzięłam swoją ulubioną książkę i zaczęłam ją czytać.

  Po kwadransie do domu przyszedł zmoknięty Jurek. Z nim szybko się pogodziłam. Wszystko wróciło do normy, z wyjątkiem tego, że nie poruszał przy mnie tematów konspiracynych. A ja  tak chciałam mu pomóc...
- Serwus!- krzyknął i pobiegł na górę.
- Serwus?- przyszłam go przywitać, jednak on już był na górze i otwierał drzwi na strych. W całym domu można było usłyszeć trzask spadającej jakiejś skrzyni. Moja ciekawość poprowadziła mnie w tamtą stronę.

  Nie spodziewałam się, że na poddaszu będzie tak niewyobrażalnie zimno. (Przypominam, że miałam na sobie tylko cieniutką kwiecistą sukienkę bez rękawów, W POŁOWIE LISTOPADA) Weszłam do pomieszczenia najciszej, jak potrafiłam. Zauważyłam Jurka siedzącego wśród ogromnych starych skrzyń. Zauważyłam, że sprawdzał w skupieniu jakieś papiery. Niestety, przekorny los chciał żebym popchnęła na ziemię pewne kartonowe pudełko. Brat od razu mnie zauważył.
- Co Ty tutaj robisz?! Proszę wyjdź.- zerwał się zdenerwowany.
- Chcę pomóc.- powiedziałam.
- Nie możesz nam pomóc. Teraz akcja za akcją się nie udaje. Nie wiem, co się stało. Czemu nam nie wychodzi?- sam zadał sobie to pytanie.
- Wiem o tym...- zaczęłam niepewnie
- Skąd? Przecież jesteś zawieszona.
- Mam swoje źródła.-powiedziałam pewna siebie.- Chciałam tylko Ci przekazać moje notatki, w których jest wszystko opisane: jakie błędy robicie, co należy poprawić i inne moje sugestie. - po tym podałam mu małe pudełeczko, schowane pomiędzy starymi obrazami. Jurek z niedowierzaniem rzucił okiem na notatki.
- Masz tego więcej?- zapytał ironicznie.
- Może tak, może nie. Najpierw musisz się tym zadowolić.- wyszłam z izby, bo robiło mi się coraz zimniej.
- Dziękuję, przekażę to pudełko majorowi, jeśli się zgodzisz.- rzucił szybko.
- Będę Ci wdzięczna, jeśli to zrobisz.- popatrzyłam na niego chwilę i popędziłam do kominka, żeby się ogrzać.

  Znowu do domu ktoś zapukał. ,,No nie dadzą mi choć na chwilę świętego spokoju?!''- pomyślałam oburzona. Ten ,,ktoś'' nerwowo się dobijał do tego stopnia, że aż Jurek zerwał się z góry, żeby otworzyć.
- Zostań tutaj, ja otworzę.-powiedział opiekuńczo i ruszył w stronę drzwi. Przed otwarciem, zajrzał przez dziurkę, kto to przyszedł. Pierwsza myśl była jednoznaczna- gestapo.
- Nie do wiary!!!- krzyknął uradowany. Przybliżyłam się o parę kroków do brata. W drzwiach zauważyłam wysokiego i wymęczonego mężczyznę w starych i brudnych ubraniach trzymającego mały podarty plecak.
- Przyjacielu!- rzucił się na niego mój brat. Musiał bardzo dobrze znać przybysza, ponieważ bardzo czule się przywitali. Ten chłopak był bardzo podobny do...
- Antek?- zapytałam zdesperowana. Podróżny zwrócił na mnie swój wzrok.
 

Dziewczyny nie strzelająOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz