-- Miłość rośnie... --

294 6 1
                                    

Zbiegliśmy schodami w dół. Aby wyjść na zewnątrz, musieliśmy przejść przez salę balową. W ostatnim momencie zauważyłam, że na sali jest jeszcze trochę gości. Od razu się zatrzymałam, poprawiłam sukienkę i fryzurę. Próbowałam ukryć szybki oddech i czerwone od wysiłku policzki. Na szczęście w pomieszczeniu panowały głośne rozmowy oraz było wystarczająco ciemno. Cała zabawa przeniosła się na ogród, gdzie muzyka na żywo porwała do tańca najmłodszych gości. Po chwili przybiegł zdyszany Antek.
- W tym domu ciężko się odnaleźć, nie żebym ci dawał fory...- mówił zasapany. Czemu dalej nie biegniesz?
- Bo nie mogę od tak przebiec salę. To nie kulturalnie. Należy w spokoju przejść, aby nie zakłócać spokoju innym.- odpowiedziałam powoli łapiąc wdech.
- Czy ty aby na pewno nie jesteś zbyt przerażliwiona? Czasami przyda się trochę luzu.- powiedział kładąc mi rękę na ramieniu.
- Może i tak, ale są tutaj zbyt ważne osobistości i trzeba się pokazać z jak najlepszej strony.- broniłam swojego stanowiska.
- Eh widzę, że nie przemówię do Ciebie. Nieważne, to idziemy dalej?
- Tak- odpowiedziałam krótko. Nie podobało mi się jego podejście. Przecież kultury nigdy nie za wiele a zwłaszcza w takim miejscu!

A więc jak powiedziałam, tak zrobiliśmy. Przeszliśmy przez środek ciemnej sali trzymając się za ręce. Czułam na sobie wiele spojrzeń i miłych uśmiechów. Antek tylko patrzył przed siebie. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, muzyka grała i wszyscy bardzo dobrze się bawili w blasku lamp naftowych. Część dam siedziała przy stole i popijała wino. Oczywiście przy tym wszystko gorąco komentując. Na parkiecie zostali sami dorośli. Dzieci pozostały w domu i prawdopodobnie już spały.
- Chodź za mną.- powiedział chłopak i pociągnął moją rękę. Przemknęliśmy obok roztańczonego towarzystwa. Chyba nikt nas nie zauważył. Potem weszliśmy w piękną alejkę pnących róż, które w blasku księżyca wyglądały jeszcze bardziej romantycznie. Młodzieniec zerwał jedną i mi podarował. Na ten gest nic nie powiedziałam tylko się oblałam uroczym rumieńcem. Na to on objął mnie ramieniem i tak wyruszyliśmy w kierunku stawu.

Przez dłuższy czas nie oddywaliśmy się do siebie. Cieszyliśmy się wspólnie spędzonymi chwilami. W pewnym momencie, Antek nie wytrzymał tej ciszy.
- Pamiętasz, co ma być we wrześniu? - zapytał. Najwidoczniej nie słyszał rozmowy przy stole.
- Jakbym mogła zapomnieć. Tylko wiesz, że jeszcze niczego nie mamy przygotowanego?- powiedziałam zmartwiona. Z natury jestem perfekcjonistką i muszę mieć wszystko poukładane.
- Nie martw się, wszystkiego dopilnuję. A propos samego ślubu, to już załatwiłem garnitur.- zaczął się śmiać.
- O jeny jesteś lepiej przygotowany ode mnie.- na to razem wybuchnęliśmy śmiechem. - Nawet nie wiem jaki chcę typ sukienki, jaki krój a ty już masz wszystko przygotowane.
- On będzie gotowy jakoś na początku sierpnia, i zdradzę ci, że jest w twoim stylu.- rozpromiemił się chłopak.
- Hmmm pomyślmy.... czyli pudrowo- różowy?- na to jeszcze głośniej zaczęliśmy się śmiać.
- Niekoniecznie, ale sądzę że ci sie spodoba.
- W Wilnie postaram się załatwić zaproszenia dla gości, Gosia znalazła tam sklep z takimi drobiazgami.
- Wiesz, że nie musisz, sam się tym wszystkim zajmę.
- Nie ma opcji, nie zostawię Cię z tym wszystkim samego. To zbyt dużo pracy. Ponadto Matka podjęła się spraw kościelnych.
- Moi rodzice też powiedzieli że pomogą. Mają załatwić kwaterę na wesele - i w tym momencie znowu ucichliśmy, ponieważ trafiliśmy do celu. Przed nami stała piękna, biała altana z widokiem na stawek.

Weszliśmy do niej i oparliśmy się o jeden z filarów przytulając się.
- Basiu, muszę ci o czymś powiedzieć.- zaczął poważnie. - W lipcu wyjeżdżam na szkolenie wojskowe do Francji.- na te słowa się odwróciłam do niego twarzą.
- Ale nasze przygotowania.... i w ogóle po co tam jedziesz.... czyżby się... szy.... szykowala wojna??- mówiłam roztrzęsiona. Byłam na niego zła że wcześniej mi o niczym nie powiedział. Ponadto przeczuwałam najgorsze.
- Pewnie wojna będzie jak nie zjawię się 15 września na kobiercu. - rzucił swoim zawiadackim spojrzeniem. Na to się odwróciłam w stronę stawu i w głowie miałam tylko jedno pytanie: Czemu nikt mnie nie traktuje poważnie?
- Proszę, nie obrażaj się....- położył mi rękę na ramieniu. Ja za to dalej patrzyłam się w śnieżno - biały księżyc odbijający się w tafli spokojnej wody. Nagle zapanowała taka cisza, że dało się usłyszeć muzykę grającą w domu. W pewnym momencie chłopak zapytał się nieśmiało:
- Czy mogę prosić do tańca naszą małą panią polityk? - na te słowa odwróciłam się i spojrzałam mu w roześmiane oczy. Długo nie pozostawałam poważna. Antek szybko mnie porwał do tańca na sam środek altany. Zaczęliśmy tańczyć amatorskiego walca. Mówię amatorskiego, ponieważ nie potrafiłam tańczyć. Za to on tańczył jak zawodowy tancerz. Ciekawostką jest, że kilka lat temu, tańczył jeszcze gorzej ode mnie. Kiedy zaczął chodzić na przyjęcia zauważył, że wiele dziewcząt wyśmiewa jego umiejętności. Dopiero wtedy zaczął się uczyć i nadal nie mogę uwierzyć, że osiągnął poziom profesjonalisty w zaledwie cztery miesiące!

Tańczyliśmy jeszcze długo dłużej. Wydawało mi się, że nie chce mnie puścić już nigdy. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Wieczór był cudowny! Cicha, nastrojowa muzyka, cykanie świerszczy i delikatny szum stawu. Ach i jeszcze ta przeurocza altanka! To wszystko składało się na romantyczną atmosferę.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie...- przystanęliśmy na chwilę.- Bez względu na to co się stanie, pamiętaj, że Cię kochałem, kocham i będę kochać zawsze.- brzmiało to, jakby się żegnał. Czułam, że to nie będą zwykłe ćwiczenia wojskowe....
- Ja Ciebie też kocham. - delikatnie się uśmiechnelam powstrzymujac łzy. Nasze głowy były coraz bliżej siebie. Niestety, w najmniej oczekiwanym momencie z cienia oplatających róż zjawił się kelner, który najwidoczniej kogoś szukał.
- Aaach Państwo tutaj są. Przepraszam za najście, ale panienki Barbary szuka jej brat. - powiedział.
- Dobrze, przekaż mu wiadomość, że zaraz przyjdę.- na te moje słowa kelner jak szybko się pojawił, tak też zniknął. ,,Czy też nie mógł przyjść o kilka minut później?'' pomyślałam.

Wraz z Antkiem postanowiliśmy że czas już wracać. Rozmawialiśmy jeszcze trochę po drodze o listach, które mamy zamiar pisać...


Dziewczyny nie strzelająOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz