-- Beztroskie chwile --

131 3 0
                                    

   Po chwili do zielonego pomieszczenia wszedł Pan Kapitan. Na jego twarzy malował się wyraźny uśmiech widząc szczęśliwą parę. Zbliżył się do nas.
- Serwus Lisie...- zaśmiał się.- Nie wiedziałem, że ta twoja Baśka jest taka piękna... W rzeczywistości jeszcze bardziej urocza niż w twoich historiach.- usiadł na pobliskim krześle.- Jak się czujesz?
- Po takich odwiedzinach...- spojrzał na mnie swoim pewnym siebie wzrokiem.- Wyśmienicie.- wybuchnął śmiechem.
- Powraca Ci humor... to już sukces.- zaśmiał się. Muszę Was przeprosić. Obowiązki wzywają. Gdybyście czegoś potrzebowali, cały sztab jest do waszej dyspozycji.-oddalił się w kierunku wyjścia i najciszej jak tylko mógł, zamknął za sobą drzwi.
- No to...- położył się w wygodniejszej pozycji Antek.- opowiadaj co tam się działo ostatnio.- uśmiechnął się najszczerzej jak mógł. Ten jego wewnętrzny spokój czasami mnie przerażał. Ledwo przeżył katastrofę pod Warszawą, leży w masakrycznym stanie, a mimo to, potrafi zdobyć się na tyle uśmiechu.
- Może zacznę od początku...- opowiedziałam mu, co się działo od początku wojny: o moich przygodach w pociągu, nowej koleżance, o wstąpieniu do konspiracji, późnej o przeniesieniu do innego oddziału. Nie zabrakło również ploteczek o Jurku i Jasi oraz Franku i Biedronce.

  Wciągnieci w rozmowę, nie zauważyliśmy, jak z godziny szesnastej, zrobiła się nagle druga w nocy.
- No to Pani Podporucznik... widzę, że miała Pani ciekawe przygody...- chwycił moją rękę.
- O tak Panie Poruczniku. Niezmiernie się cieszę, że Pan powrócił cały z frontu...
- Obiecałem, że wrócę do Pani żywy, a ja zawsze dotrzymuję obietnic.
- Nie wątpię Panie Poruczniku, nie wątpię.- przytuliłam się do niego najmocniej jak mogłam.- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę, że Cię odnalazłam...- nagle z wesołego nastroju zalała mnie fala łez niby ze szczęścia, niby z widoku Antka w takim stanie.
- Cichutko, już wszystko dobrze.- objął mnie obandarzowanym ramieniem i ucałował w czoło.- Kocham Cię i będę Ci to powtarzać codziennie, do znudzenia.- uśmiechnął się. Widząc jego oczy przepełnione radością, uspokoiłam się.
- Ja Ciebie też kocham.- po tych słowach, zasnęłam w objęciach ukochanego.

  W następnych dniach przychodziłam do kompleksu szpitalnego w odwiedziny do Antka. Z dnia na dzień oddzyskiwał siły. Codziennie rozmawialiśmy do późnych godzin wieczornych o tym, co nam się dzisiaj przydarzyło. Może to są mniej istotne sprawy, ale my cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną razem.

  Pewnego słonecznego ranka udałam się jak dotychczas do ukochanego. W drodze spotkałam Małgosię i Janinę.
- Serwus.- powiedziałam krótko i próbowałam iść dalej.
- Dziewczyno, co się z Tobą dzieje?!- zatorowały mi drogę.- Nie widziałyśmy się od kilku tygodni, a ty tak po prostu przechodzisz obok nas obojętnie?!- zrobiła mi awanturę Małgosia. Na prawdę nie chciałam, aby tak to wyszło. W prawdzie byłam zajęta Antkiem, ale codziennie myślałam o przyjaciołach: Jak się czują, co robią. Postanowiłam im to na spokojnie wyjaśnić.
- Chcecie wiedzieć, co mnie ostatnio tak pochłonęło?- spytałam. Nadszedł czas, aby przedstawić im mojego narzeczonego.
- Tak.- skrzyżowała ręce Jasia. Najwidoczniej informacja o znalezieniu Antka nie ujrzała światła dziennego i pozostała tylko pomiędzy dowództwem. Wim, ile narażałam, aby wydać tą tajemnicę, ale przed swoimi nie ma się tajemnic.

  Weszłyśmy do wybranego pokoju. Tam czekała na nas miła niespodzianka. W środku poszkodowany chodził po pokoju i nerwowo dyskutował z Jurkiem. Z nim też się dawno nie widziałam, jednak najważniejsze był dla mnie fakt, że Antek jest już na tyle silny, że mógł wreszcie stać na własnych nogach.
- Serwus.- przerwałam donośnym głosem ich kłótnię. Dopiero teraz mnie zauważyli.
- Witaj kochanie.- podszedł do mnie Antek z jeszcze obandażowaną ręką. Na mój widok, od razu zmienił ton głosu i złowrogi wyraz twarzy.
- Chciałam Ci sprawić miłą niespodziankę, ale widzę, że jesteście zajęci...- zaczęłam trochę nieśmiało.
- No co ty, oczywiście, że nie przeszkadzasz. Zapraszam, rozgoście się w moich skromnych progach.- ukłonił się artystycznie, na co dziewczęta zareagowały stłumionym śmiechem. Jedyny Jurek siedział w kącie naburmuszony ze złości.
- No to ja już pójdę. Widzę, że nie potrzebujecie mojego towarzystwa. - oddalił się w kierunku drzwi.
- Proszę, zostań z nami.- uśmiechnęła się do niego Jasia. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Nawet jej nie odpowiedział. Odszedł ze spuszczoną głową.
- O co poszło?- spytałam wprost.
- Nie ważne, na pewno zaraz mu przejdzie- popatrzył na mnie.- Widzę wśród Was moje drogie nową twarz.- popatrzył na Jasię.
- Antek.- podał jej rękę na znak przywitania i swoim zawiadackim spojrzeniem skłonił dziewczynę do zrobienia tego samego.
- Janina.- uśmiechnęła się szeroko dziewczyna.

  Przez całe spotkanie dużo rozmawialiśmy właśnie o dziewczynach. Opowiedziałyśmy ze szczegółami spotkanie w pociągu, pierwsze akcje sabotażowe. Znów nie zabrakło wzmianek o Jasi i Jurku. Stwierdziliśmy jednogłośnie, że to nasz ulubiony temat do rozmów.  Pomimo znakomitych nastrojów, ciągle nie dawała mi spokoju jedna kwestia: co było powodem kłótni Jurka i Antka? Niegdyś byli najlepszymi przyjaciółmi. Nawet Antek nie chce mi powiedzieć o co chodziło, a od Jurka na pewno takich informacji nie wyciągnę. Może rzeczywiście wojna zmienia ludzi i ich więzi?

Dziewczyny nie strzelająOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz