-- Gorzka prawda --

154 5 1
                                    

   Zima 39 była najgorsza w moim życiu. Nie chodzi już o to, że było ogromny mróz. Chodzi o Warszawę. Nigdy nie widziałam tego miasta w tak opłakanym stanie. Kamienice były bez szyb. W domach panował chłód. Na szczęście są jeszcze na tym świecie dobrzy ludzie. Właśnie nimi byli Jerzy i jego ekipa. Pomimo nieludzkich warunków, zaciągnęli się do zakładu, który wykonywał okna. Pomimo częstego chorowania, Jerzy czuł się spełniony. Bardzo go radowało zwykłe ,,dziękuję'' osób, które mogły się wprowadzić na nowo do ciepłego mieszkania. Ja za to dawałam korepetycje z chemii lub biologii, rzadziej z angielskiego, francuskiego czy z niemieckiego. Chcieliśmy ze wszystkich sił pomóc mamie podczas kryzysu finansowego. Ona też nie miała lekko. Zwolnili ją w szpitalu, w którym pracowała od 20 lat. Teraz prowadzi ,,mały szpital'' w domu. Już nie bawi się  w skomplikowane operacje, ale leczy chorych na zapalenie płuc i inne tego typu choroby.

  Na początku grudnia zaprosiłam Jasię i Małgosię na nocowanie. Tak dawno się nie widziałyśmy i miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia. W okolicach wieczora wszystkie siedziałyśmy na swoich miejscach w moim pokoju i zaczęłyśmy dłuugą rozmowę.
- Jak tam Jasiu u Ciebie?- spytała opiekuńczo Gosia.
- Powoli się przyzwyczajam do braku ojca, ale matka ciągle lamentuje. Martwię się o nią. Myślę nad tym, aby ją posłać na wieś do babci na odpoczynek. Po za tym dalej studiuję prawo i chodzę na spotkania pisarskie gdzie się sporo udzielam. - powiedziała ze spokojem koleżanka.
- To dobrze, że tak Ci się układa. Nie wiem jak wy, ale mam dość tej przeklętej wojny. Teraz mogłybyśmy siedzieć w teatrze lub pójść do kina, ale nie, bo jest ta godzina policyjna..- mówiła zdenerwowana Małgosia.
- Bardzo dobrze Cię rozumiem. Jestem zdruzgotana obecną sytuacją i chciałabym wstąpić do jakieś organizacji, żeby tym szkopom uprzykrzyć życie.- powiedziałam pełna energii.
- Basiu, znasz może osobę, która mogłaby nas wprowadzić do konspiracji?- spytała Jasia. Na razie nie mogłam powiedzieć o Jerzym. Nie wiedziałam, czy chociaż dziewczynom mogę powiedzieć jego tajemnicę.
- Niestety nie, ale rozejrzę się za taką osóbką. Przecież w Warszawie pełno młodych ludzi pcha się w tego typu grupy oporu.- odpowiedziałam nie wzbudzając podejrzeń.
- W każdym bądź razie jesteśmy gotowe wstąpić w szeregi ruchu oporu.- podsumowała Gosia.- Zejdźmy już z tych tematów, porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym.

   Przez dłuższy czas trwała cisza w pokoju. Gosia piła herbatkę, a Janina przyglądała się zdjęciom w moim pokoju.
- Jeśli mogę spytać, co to za młodzieniec obok Ciebie na tym zdjęciu?- wskazała ręką na moją ulubioną fotografię umieszczoną obok łóżka.
- To jest Antek, mój narzeczony...- uśmiechnęłam się przedstawiając chłopaka.
- To Ty masz narzeczonego?!- zdziwiła się Janina.
- Tak, mieliśmy brać ślub we wrześniu, jednak plany się nieco zmieniły.- powiedziałam spuszczając głowę.
- Jaśka, jakbyś widziała, jaką suknię miała przygotowaną na ten dzień... istne cudo.- zachwycała się Małgosia.
- Proszę, pokaż.- zachęcała nowa koleżanka. Pod jej wpływem wyjęłam z szafy ową suknię.
- Nieco się pogniotła, ale swój blask zachowała.- powiedziałam przyglądając się w niej w lustrze.
- Jest na prawdę piękna. Masz gust dziewczyno!- rzekła Jasia.- Wiem, że jestem nieco wścibska, ale jak się poznaliście?
- A więc to było tak.-mówiła podekscytowana Małgosia.- To było na moich 17 urodzinach w moim domu. Pozwoliłam Frankowi, czyli mojemu bratu, zaprosić kogo tylko chce. Ja nie mialam zbyt wielu przyjaciół, więc w kwiestii gości dałam mu wolną rękę. W dniu urodzin, przybyła Basia z Jerzym. Składając mi życzenia, podszedł właśnie Antek, który również złożył życzenia. Potem szybko z Baśką doszłyśmy do wniosku, że to musi być kolega Jerzego, ponieważ bardzo serdecznie się przywitali. Ten roztrzepany Antek, z wiecznie nie ułożonymi włosami, przywitał się z nami całując nas w rączki hihi.- zaczęłyśmy się w tym momencie śmiać. - Ale zauważyłam, że ten chłopak popatrzył na Basię tak jakoś inaczej, nie mógł od niej odpędzić wzroku do tego stopnia, że Jerzy zmroził go swoim wzrokiem.- znowu zaczęłyśmy się śmiać.- Po posiłku, całe towarzystwo zebrało się na dworze, gdzie odbyły się huczne tańce. W pewnym momencie straciłam Basię z pola widzenia. Teraz ty dokończ.- wskazała na mnie.
- Wyszłam do ogrodu róż, gdzie jeszcze kiedyś mieściła się skromna huśtawka. Chciałam trochę pobyć sama, bo... nie mogłam przestać myśleć o Antku. Usiadłam na huśtawke i w tym momencie zjawił się chłopak. Po krótkim przywitaniu się. Zaczęła się rozmowa. Pytał się, czemu tak nagle zniknęłam. Wymyśliłam na szybko, że nie umiem tańczyć. On powiedział, że może nie jest profesjonalistą, ale czegoś może mnie nauczyć. Wtedy powiedziałam mu, że jest bardzo szybki. On nie wiedział o co mi chodzi, więc wytłumaczyłam mu, że gania za dziewczynami. On się spytał, czy widzę, żeby ganiał za jakimiś na tym przyjęciu. Ja powiedziałam, że tak- za jedną. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy....- rozmarzyłam się.- a dalszej części historii nie opowiem, bo to nasza słodka tajemnica.- zaczęłyśmy się znowu śmiać.
- Przypuszczam, co się tam mogło dziać. Odnaleźliśmy was dopiero po godzinie. Nigdy nie zapomnę  wzroku twojego brata.- znów się zaczęłyśmy śmiać po wypowiedzi Gośki.
- Gdzie on się teraz znajduje?- spytała reporterka Jasia.
- Na froncie.- zapatrzyłam się w okno.- Ale obiecał mi, że wróci, bo jak nie to nie wiem, co mu zrobię.- uśmiechnęłam się delikatnie.
- Na pewno wróci. Jestem tego pewna.- przytuliła mnie Jasia. Po chwili do tego uścisku dołączyła również Małgosia.- Też bym chciała spotkać takiego cudownego księcia jak Ty.- po tym zaczęłyśmy sobie z Gosią wysyłać różne minki.
- Jesteś pewna, że go już nie spotkałaś?- zaczęłam temat mrugając do koleżanki.
- Dziewczyny, ale o co wam chodzi?- udawała, że nie wie, o co chodzi, ale z Małgorzatą wiedziałyśmy lepiej.

  Po chwili do pokoju wszedł sam Jerzy trochę zestresowany towarzystwem Jaśki.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale otrzymałem ważną świadomość.- podszedł do mnie bliżej.- To o Antonim.
- Mów.- powiedziałam krótko zachowując taką samą powagę, jak on.
- 15 września chłopak trafił z całym oddziałem do więzienia w okolicach Poznania, gdzie przytrzymują więźniów politycznych...- na samą datę już mi się zrobiło słabo. Miałam mętlik w głowie, czy on jeszcze żyje? Przecież nie odpisywał tak długi czas.
- Dziękuję, że jesteś ze mną szczery i nie zataiłeś tej informacji.- te słowa wszystkich zdziwiły. Przypuszczali, że się załamię, lecz ta wojna mnie nauczyła nie okazywania swoich uczuć. Po chwili Jerzy wyszedł razem z dziewczynami, bo chciałam pobyć sama. Po ich wyjściu zaczęłam gorzko płakać.

Dziewczyny nie strzelająOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz