V

11.1K 652 2.1K
                                    


– Harry, obudź się – usłyszał przeciągły głos.

Ktoś pstrykał mu palcami koło ucha, więc Harry potrząsnął głową i zamrugał, próbując zorientować się w sytuacji.

– Przepraszam, zamyśliłem się.

Hermiona zaśmiała się cicho i odwróciła do Rona.

Oderwał wzrok od okna, w które przed chwilą się bezmyślnie wpatrywał, a potem zerknął na swoje jedzenie. Nabrał kawałek bekonu na widelec z nadzieją, że nie zdążył zupełnie wystygnąć.

Myślał o Voldemorcie; nie potrafił o niczym innym, chociaż tyle razy w głowie brzmiały mu te same słowa i nie sądził, żeby był w stanie wymyślić cokolwiek nowego. Tyle rzeczy się zmieniło: zniknęło poczucie bezpieczeństwa, chociaż pozornie dawał je Hogwart. Czeka go walka z Tomem, czeka go ogrom cierpienia, czeka go śmierć wokół i może nawet jego własna – już się przekonał z jaką łatwością Voldemort zabija. Takie właśnie myśli nawiedzały go codziennie, a razem z nimi obraz martwego Cedrika.

Harry odsunął je od siebie. Odsunął też swój talerz i oparł ramiona na stole, kiedy rozległ się magicznie nagłośniony głos Dumbledore'a proszący o ciszę.

Gryfon zmarszczył brwi i wykręcił głowę w stronę stołu nauczycieli, podobnie jak większość uczniów w sali.

– Z góry chciałbym przeprosić za przerywanie posiłku – zaczął pogodnie dyrektor. – Ale jest pewna drobna sprawa, która wymaga ogłoszenia, kiedy jesteście tu wszyscy, bądź niemal wszyscy, mianowicie: zmiana waszych planów lekcji.

Harry w tym momencie stracił zainteresowanie i słuchał już tylko jednym uchem.

– Nowe rozkłady zajęć rozdadzą wam prefekci, których proszę o skontaktowanie się w tej sprawie z opiekunami swoich domów. Obowiązują one od jutra, a zmiany są niewielkie, więc...

– Ron, idziemy do McGonagall – zakomendrowała nagle Hermiona, kiedy Dumbledore skończył mówić.

– Teraz? – mruknął, marszcząc brwi i z jedzeniem w ustach.

– Tak, teraz. Muszę jak najszybciej sprawdzić, co się zmieniło, żeby na wszelki wypadek zrobić wszystkie zadania domowe, które odłożyłam jako nie te najważniejsze. Rusz się.

– Jem, Hermiona. Niech Harry idzie za mnie.

Harry parsknął krótkim śmiechem,

– Jesteś prefektem i masz obowiązki.

– Wiem to – odparł oburzony. – Po prostu nie uważam, żeby nowy plan lekcji był sprawą wielkiej wagi. Na pewno nie większej niż śniadanie. Słyszałaś, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia?

– Słyszałam, a biorąc pod uwagę to, że jesz tyle, ile ja i Harry razem, to z pewnością podpunkt "zjeść śniadanie", możesz już odhaczyć na swojej liście.

Rudzielec obrzucił ją urażonym spojrzeniem i bez słowa zajął się pałaszowaniem kanapki. Harry stłumił śmiech. Hermiona spiorunowała ich obojga wzrokiem.

– Harry, czemu nie przemówisz mu do rozsądku? – odezwała się nagle.

– Ponieważ... – powiedział powoli. – Śniadanie jest naprawdę ważne.

Ron z entuzjazmem pokiwał głową, a dziewczyna westchnęła bezradnie.

– Masz dwie minuty, Ronald.

Weasley pospiesznie wpychał w siebie jedzenie, a Harry przeleciał wzrokiem po Wielkiej Sali, aż jego uwagę przykuła Cho.

Śmiała się, odychlając głowę do tyłu; włosy rozsypały się jej po ramionach. Gryfon patrzył przez chwilę, aż dziewczyna odwróciła się i napotkała jego spojrzenie.

Moment, w którym należało mieć odwagęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz