Harry podniósł wzrok i serce zabiło mu żywiej, kiedy usłyszał stłumiony trzask aportacji i kroki. Grimmaould Place było niesamowicie ciche, kiedy był w nim sam. Dom był pusty, gdy wstał, więc przygotował sobie śniadanie i od tego czasu czekał w kuchni na powrót Syriusza.
Wczorajszy wieczór spędził na rozmyślaniu o tym wszystkim, co powiedział mu Dumbledore. Dyrektor wytłumaczył, że przesłuchali Pettigrew od wpływem Veritaserum, uwzględniając pytania, jakie zadałoby mu Ministerstwo i z tymi zeznaniami nie było żadnej opcji, aby wyparli się powrotu Voldemorta. Peter przebywał w nieznanym mu miejscu, stale pilnowany, dopóki trwały przygotowania do oddania go w ręce aurorów. Prędzej czy później, Knot będzie musiał wesprzeć zdanie Albusa i cały magiczny świat już będzie wiedział o zagrożeniu. Riddle straci małą część przewagi, biorącej się z niewiary.
Cieszyło go to. Ludzie przestaną uważać go za pomylonego.
Ale bardziej cieszyło go, że Syriusz wyjdzie na wolność.
Bowiem co do tego też nie było wątpliwości. Pettigrew przyzna się do winy, Syriusz zniknie z listy poszukiwanych, może nawet dostanie jakąś rekompensatę za dwanaście lat spędzonych niesłusznie w Azkabanie. Harry nie spodziewał się tego, ale mógł mieć nadzieję. I chciał z nim w końcu o tym porozmawiać.
Dumbledore powiedział, że byłoby lepiej, gdyby najpierw dobrze się zastanowił nad tym, co znaczy oczyszczenie Syriusza, ale Gryfon nie doszedł do żadnego niesamowitego wniosku. Istotnie, dał sobie czas na ochłonięcie, ale był tylko coraz bardziej podekscytowany. Chrzestny będzie mógł bez problemu odwiedzać go w Hogwarcie; dosłownie kiedy najdzie go ochota, będą mogli się zobaczyć.
Dręczyła go jedynie postawa Syriusza. Black wiedział, że złapali Pettigrew, ale był raczej pochmurny i niewiele rozmawiali przez te kilka dni, a to wzbudzało w nim niepokój – powinien być zadowolony, nie móc się doczekać, żeby mu powiedzieć. Wydarzyło się jeszcze coś o czym nie wiedział? Może dyrektor oczekiwał, że się tego domyśli?
Dlatego teraz wpatrywał się nerwowo w próg, zastanawiając się co powiedzieć na początek. Wolał nie wstawać, bo wszystkich nadal denerwowało, gdy się ruszał. Przy codziennych czynnościach nie odczuwał najmniejszego bólu, ale pojmował, że to wszystko działanie eliksirów. Wczoraj zdobył się na odwagę i oderwał jeden róg opatrunku. Szybko przykleił go z powrotem, kiedy zobaczył ciemny koniec rany i ropę na wewnętrznej części bandaża. Nie było tak dobrze jak myślał.
Zmarszczył nieco brwi. Nie rozpoznawał rytmu kroków na korytarzu, to nie był Syriusz.
W progu kuchni stanął Snape. Zmrużył oczy, widząc go.
Harry powstrzymał się od westchnięcia. Nie znosił tego, jak Snape narzekał, że wstaje, chociażby do łazienki. Zupełnie jakby według niego powinien leżeć nieruchomo cały dzień. Był wdzięczny i pełen podziwu, że mężczyzna go uleczył i prawdopodobnie uratował życie, ale to nie zmieniało faktu, że nadal ani trochę go nie lubił.
– Co tu robisz? – zapytał tylko nauczyciel, obserwując go uważnie.
– Czekam na Syriusza – odparł zaintrygowany.
– Jesteś sam?
– Od rana nikogo nie ma – potwierdził, niepewny do czego Snape zmierza.
– No więc masz gości – mruknął niezadowolony. – Nie zapominaj, że powinieneś się regenerować.
– Tak jest – powiedział, unosząc podbródek, próbując przewidzieć, kogo zobaczy.
Mężczyzna obrócił się. Zatrzymał gdzieś w połowie korytarza, Harry dosłyszał ciche "Finite", które naprawdę go zaciekawiło, a potem trzask drzwi wejściowych. Wyszedł. Deski zaskrzypiały, stukot butów był niemal niepewny.
CZYTASZ
Moment, w którym należało mieć odwagę
Fanfiction„Draco na niego patrzył, stojąc obok drzwi, z rękami w kieszeniach spodni. Harry w jego wzroku zobaczył wszystko. Oczy miał przepełnione rozdarciem, tęsknotą i rozpaczliwym, pustym szczęściem. Były oceanem, w którym każda kropla miała inny skład, tw...